Rykowisko. Dar życia czy festiwal śmierci?

Przyroda6 września 2024, 14:30   red. Daniel Sypniewski2781 odsłon0 Komentarzy
Rykowisko. Dar życia czy festiwal śmierci?
 fot. Daniel Sypniewski

Dzień zaczął się ciężko. Pobudka o 3.00 w nocy nie wróży nic dobrego. Po chwili radość jak ciepły trunek, nie ważne czy herbata, czy kawa zalewa moje wnętrze. Tak zadziałała na mnie myśl, że choć to dopiero czwartek to ja już zaczynam weekend w lesie, z synem (tylko nikomu nie mówcie, że zabrałem go na tzw. blaukę czyli po poznańsku wagary), na rybach, na rykowisku! Niestety potem wszystko szlag trafia! Takie dzisiejsze czasy – syn woli z kolegami pograć w gry komputerowe, chyba za często siedzi ze mną w lesie (ach te marzenia), więc ja sam w las i nad jezioro.

Wściekły, zły, pełen niedobrej energii uspokajam się dopiero, gdy docieram do swojej „dziczy”. Chore ciśnienie opada, idę na ryby, gdzie trzy godziny wędkowania mijają jak 10 minut. Pięknie ubarwiony, wielki lin został dziś złowiony i zwrócony wodzie, mojej wodzie…

Siedzę w ciemności na działkowym tarasie wpatrując się w ciemny las. Jest smutnie cichy, nie ryczą, ale nic to najważniejsze, że odpoczywam, że na moment odczuwam spokój i ukojenie. Na moment… bo chciwa ludzkość pragnąca coraz więcej ilości adrenaliny  ją przerywa. Hałas, disco polo, techno, guady, paralotnie, drony, motory, nawet helikoptery i psy ujadające na każdej działce – czym mniejszy tym głośniejszy. Po co? Pamiętam starych sąsiadów, którzy cenili spokój – dziś ich już nie ma. Dzieci posprzedawały ukochaną ziemię ojców… Siedzą teraz w swych autach, coraz cichszych, ekologicznych, lecz z radiami coraz głośniejszymi. „Czerwony jak cegła” profanowany w basach brzmi przygnębiająco. A może to ja się starzeję?

Dziś się zachwycam przyrodą a kiedyś duch zły we mnie mieszkał, tak samo głośny, niedobry, bez zasad i czci… Może, ale dziś nie rozumiem, po co ludzie uciekają z miasta do lasu zabierając ze sobą ten cały hałas. Po 22.00 robi się w końcu cicho. Cześć towarzystwa szybko poszła spać i chłodny wieczór już mieszczuchom przeszkadza, pochowali się w swych domkach. Z odczuciem ulgi zadzieram głowę w niebo i patrzę w tysiące jasnych gwiazd, tylko tu jeszcze tak ich dużo widać. Żadnego ryku nie słyszę. Czyżby za wcześnie? A może to las, który dawał, co roku tyle życia dziś jest martwy? Puch! Bam! Buch! Bum! Naliczyłem cztery strzały, potem przestałem i poszedłem spać.

„Nadzieja”

Dziś jest już inaczej, lepiej, pozytywniej, radośniej. Nadzieja, wiara i nowy duch wstąpiły we mnie razem z kubkiem wypitej o 5.00 rano kawy.. Wstałem radosny, ba powiedziałbym nawet szczęśliwy. Puściłem oko wstającemu słonku i już jestem pewien, że dziś zobaczę mojego byczka. Mam nadzieję, że jeszcze żyje, że przetrwał. Byłaby to już nasza trzyletnia znajomość.

Siedzę już w ukryciu i czekam, nasłuchuję, wącham wciągając głęboko powietrze - leśne, świeże powietrze. Upalny sierpień i początek września sprawiły, że rykowisko się opóźnia. A może…? Wstrząsającą myśl, wkręcającą się w moją głowę jak wiertło wiertarki odrzucam z obrzydzeniem. Będzie dobrze, przetrwały, jest ich dużo - pocieszam się. Mimo, że nic się nie dzieję na mojej magicznej polanie minuty mijają błyskawicznie, bawię się wybornie obserwując ten tajemniczy las. Minęły już dwie godziny a słońce przygrzewa tak samo mocno jak lipcu. Uff, jak gorąco, muszę ściągnąć polar.

Nagle kątem oka zauważam, że coś się poruszyło w krzakach. Nie to nie jeleń, za mały. Rzeczywiście nie był to bynio tylko rudy chytry lis. Dobre i to pomyślałem kierując w jego stronę lufę teleobiektywu wielką jak armata. Lis był piękny, może nie aż tak rudy jak w bajkach, ale za to z zadziwiająco wielką i puszystą kitą. Wąchał, wypatrywał, szukał, tropił i chciał się najeść. Nagle, hop i bam – pierwszy raz widziałem jak lis poluje. Skoczył prawie pionowo w górę na wysokość metra i pyk ląduje na czterech łapach trzymając już w pysku zdobycz i to jaką ? Ślepego kreta! Obserwowałem go przez wizjer aparatu, co chwil robiąc mu zdjęcia. Nie mogłem zrozumieć, że tak sprawnie polując, chwytając, co chwila nowego gryzonia jest tak chudy, powinien być przecież liskiem-grubaskiem. Po chwili zniknął w zaroślach a ja nawet za nim nie zatęskniłem.

Zbliżała się 9.00, późno i gorąco, czas wracać, jeszcze na rykowisko za wcześnie. Nagle „Ryyyyyyy” Jeeest!!! Pierwszy ryk w tym roku! Niby nie śmiały, ale potężny, oznajmiający, że tu jest, że on tu rządzi, że chce mnie przywitać, że nie mam się martwić, że żyje. Nie widziałem go, siedział w zaroślach jeszcze zbyt płochliwy, może jutro się pokaże? Opuściłem kryjówkę i choć ich nie widziałem byłem szczęśliwy - są tu, a po donośnym ryku sądzę, że to mój przyjaciel, starszy, silniejszy, mądrzejszy i piękniejszy. Oby to był on. Do domu wracałem szczęśliwy, wczoraj byłem pełen złej energii, dziś już pozytywnej, więc życie oddało, co miało. Cały w skowronkach narwałem działkowych winogron i zrobiłem z nich wino, a gdy wieczorem wróciłem z ryb (a jakże! Dwa ukochane liny złowiłem. Oczywiście pływają dalej rozgłaszając na całe jezioro, że mój haczyk jest najsłodszy i inne ryby nie mają się, czego obawiać – zawsze zwrócę im wolność) winko już pracowało, słodko bąbęlkując. Zasnąłem jak dziecko z uśmiechem na twarzy. Jutro trzeci dzień…

„Król”

Pędzę już lasem na rykowisko ustawiając parametry w aparacie. Nagle mój tajemniczy zmysł, którego nie mogę wytłumaczyć ostrzegł mnie: „Stój! Spójrz! Stoi!”. Usłuchałem tego rozkazu i zamarłem ze strachu przepełnionego radością. Stał tam on, kilkanaście metrów ode mnie i patrzył na mnie. Zamurowało mnie tak, że nawet nie pomyślałem o zrobieniu zdjęcia. Parsknął wypuszczając parę z nozdrzy, obrócił się i odszedł dostojnie. Minęła dłuższa chwila zanim doszedłem do siebie. Osłupiały, szczęśliwy i zarazem zły, że nie pyknąłem mu fotki udałem się do swej kryjówki.

Siedzę w niej, a nie lubię, bo się strasznie nudzę jak nic się nie dzieję. Ja muszę wędrować poznając nowe zakamarki swojej puszczy. Nagle z zarośli wyszły ogromne dziki, niby nieufne, niby podejrzliwe a wcinały korzenie ryjąc w trawie z niebywałą zawziętością pochrumkując przy tym z zadowoleniem. Ciszę chłodnego, mglistego poranka przerywają, co chwila ryki jelenia. Wydaje mi się, że to tylko jeden osobnik , który nawet nie ma godnego rywala w pobliżu. Później okazało się, że się myliłem. Byk się oddalał, więc ja zdesperowany wyciągnąłem z plecaka swą tajną broń, czyli wabik na jelenie, amerykański prezent od żony – coś zaczynam podejrzewać, że zbyt ochoczo mnie ona wysyła do tego lasu…

Nie wiem czy zadziała, nie specjalnie w niego wierzę, ale dmucham w ustnik z całych sił. Odgłos też zbytnio nie jest podobny do ryku jelenia a może źle w niego dmę. Chyba zadziałało – jeleń wraca. Znów pełen nadziei wpatruje się zarośla. Niestety mimo dalszego „trąbienia” po chwili odchodzi. Dość ślęczenia w jednym miejscu, idę za nim - postanowiłem. Wiem, że udaje się na drugą polanę, bardziej niedostępną, dziką, otoczoną mokradłami. Pomiędzy drzewami widzę brązowe cielska łań, jego kochanek. Ryki słychać dookoła mnie coraz głośniejsze. Serce wali, ręce drżą, dyszę coraz szybciej (już sam nie wiem czy to z emocji czy też to wina coraz bardziej zaokrąglonego brzusia), czuję respekt, szacunek i najzwyczajniej na świecie tak prosto po ludzku boję się, ale przecież kocham te emocje.

Wychodzę z lasu na polanę i czuję jak włosy stają mi dęba, nogi drżą, dawka adrenaliny uderza do serca i mózgu, bo oto stoi on. Klękam natychmiastowo, chowając się za krzakiem, ale przecież musiał mnie zobaczyć a wcześniej wyczuć. Chodzi nerwowo, porykując daje młodzieży (młodsze i słabsze byki też już zauważam) do zrozumienia, że to jego czas, że on tu jest jeszcze królem, że żyje i ma zamiar żyć jeszcze długo. Robię mu zdjęcia, ale ręce tak mocno drżą od emocji, że nie mogę utrzymać aparatu nieruchomo. Cwaniak jednak jest ostrożny, chowa się za krzakami lub w trzcinie. Po chwili serce skacze mi do gardła! Inny byk spłoszony przebiegł obok mnie! Boże, co ja wyprawiam!? – pomyślałem cały wypełniony strachem, ale tym pozytywnym wymieszanym z ciekawością i szacunkiem.

Bałem się, ale jednocześnie ciekawość, chęć obserwowania ich napędzane dodatkowo adrenaliną zwycięża i brnę w to dalej. Czuje się już pewnie, zbyt pewnie. Mogę stracić czujność a na pewno straciłem już odpowiedzialność, przecież jakby któreś z tych potężnych zwierząt liczących ponad 200kg ruszyło na mnie to niechybnie przebiłoby mnie tym ostrym jak rycerska kopia porożem bez trudu. Jednak to mnie nie odstrasza, zostaję i widzę już wszystko dokładnie. Zaczynam rozumieć rykowisko i podchodzę jeszcze bliżej. Jestem wśród nich. Czy stałem się już członkiem ich stada? A może to ja wariuję? Czuję dziwną wieź, gdy one stoją wokół mnie patrzą na mnie i nie uciekają. Dlaczego? Czyżby tak bardzo są ogłupione chucią, instynktem, pożądaniem? Czy może wyczuwają, że z mojej strony nic im nie grozi? A może czują moją sympatię? Nie wiem i nic mnie w tej chwili to nie obchodzi – jestem szczęśliwy i robię zdjęcia.

Króla zaczyna jednak irytować moja obecność i wcale mu się nie dziwię. Chowa się w trzcinowisku i ryczy tak, że wydaje mi się, że w tej swej jeleniowatej mowie przepędza mnie wulgaryzmami. Młode jelenie też gdzieś znikają, zostaję sam. Sam, ale szczęśliwy i w pełni nasycony tak niesamowitą przygodą, przygodą, która nie każdego może spotkać w dzisiejszej cywilizacji gdzie beton, stal i szkło wdzierają się nawet do Puszczy…

Przydatne informacje:

  • bezpiecznie i wygodnie można obserwować jelenie z ambon myśliwskich, ale pamiętać należy, że nie są one naszą własnością przez co może zaistnieć konflikt z myśliwym
  • przydatne będą lornetki i aparat fotograficzny z teleobiektywem
  • wędrując należy ubrać się w rzeczy kamuflujące, lecz warto założyć na siebie jakiś element odblaskowy, (czapka, kamizelka, opaska). Myśliwy też człowiek może się pomylić

Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 11

  • 8
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 2
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 1
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 0
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 0
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4