Religijność włoska zmienia się w podróży jak w kalejdoskopie: radosna i pogodna wiara wenecjan ustępuje prostocie wiary św. Antoniego i domkowi w Loreto, by przejść do bólu i cierpienia w San Giovanni Rotondo aż do wielkich bazylik Rzymu.
Wspomniałem ostatnio, że Wenecja to wiara oparta na pogodzie ducha i radości, pełna optymistycznych i pełnych nadziei scen Zwiastowania, uśmiechniętych Madonn z Dzieciątkiem, za to omijająca bolesne krucyfiksy, bez rozbudowanej oprawy pogrzebów, kalwarii czy dróg krzyżowych.
Wystarczy wyjechać niedaleko, do Padwy, znanej z uniwersytetu i fresków Giotta, by przekonać się, że nie jest to obraz religijności całej Italii. W tamtejszej bazylice św. Antoniego wiara, choć obudowana w wielkie łuki, ołtarze, kaplice boczne, barokowe rzeźby i relikwiarze, pozostaje wiarą żywą, autentyczną, niemalże na granicy naiwności, jednak nie przekraczając granicy kiczu czy śmieszności. Sama bazylika zachwyca swoim pięknym wnętrzem, przede wszystkim jednak uderza to, co znajdujemy przy samym grobie św. Antoniego – niezliczone ilości zdjęć. To fotografie osób zaginionych, które dzięki wstawiennictwu patrona tego miejsca mają się odnaleźć. Święty Antoni znany z tego, że wzywamy go w chwilach, gdy coś zgubiliśmy, jest w Polsce ekspertem od portfela, kluczy, ważnej kartki czy innych drobiazgów. W samej Padwie akcent położony jest na coś znacznie ważniejszego – na zaginionych ludzi. Co prawda niektórych wiernych może odstręczać widok jego szczęki wystawionej w relikwiarzu, ale może wzruszy ich zachowana do dziś poduszka świętego – ściślej rzecz ujmując jest to po prostu kamień, na którym kładł głowę Antoni do snu.
Nieco inne jest Loreto – to małe miasteczko znane jest z tzw. Domku Maryi. Otóż wedle wierzeń chrześcijan, domek ten miał się znajdować w Nazarecie i w średniowieczu został przeniesiony do Włoch staraniem rodziny De Angelis (wł. Anioł, skąd prosta droga do legendy, że domek te przenieśli aniołowie). Tu, obudowany z czasem w wielką bazylikę stał się celem pielgrzymek. Tutaj powstała litania, zwana dziś loretańską. Do Loreto trafiłem wieczorem – o 22:00 jeszcze trwała msza, a przed bazyliką młodzi ludzie tańczyli w lipcowy, skwarny wieczór do głośnej, bynajmniej nie sakralnej muzyki. Sacrum i profanum zderzyły się tutaj w pełni, jednak w niezwykły sposób w ogóle nie wchodziły sobie w drogę. Młodzi zajęci sobą nie przeszkadzali tym, którzy zmierzali na modlitwę, nikt w świątyni nie oburzał się na to, co działo się na placu.
Całkowicie inne jest San Giovanni Rotondo, związane z o. Pio. Położone na szczytach surowych, nieprzyjaznych gór, kładzie akcent na ból i cierpienie słynnego kapucyna. Choć on sam wzniósł szpital o wdzięcznej nazwie „Dom Ulgi w Cierpieniu”, właśnie jego cierpienie jest w centrum miejscowej religijności. Stygmaty, lekarze, bandaże, fizyczne cierpienie, porównywanie do ran Chrystusa, stygmatów św. Franciszka, łuki w świątyni wychodzące z miejsca, gdzie jest ciało o. Pio – wszystko kładzie tu nacisk na fizyczną mękę. Dla tych, którzy nie w martyrologii chcą widzieć centrum chrześcijaństwa polecam jednak wspaniałe mozaiki Marka Rupnika, słoweńskiego jezuity. Wśród nich szczególną uwagę przykuwa ta z sułtanem i św. Franciszkiem, dyskutujących o wierze: wspaniały przykład spotkania dwóch wielkich ludzi swoich czasów i dowód na to, że można pięknie się różnić, wymienić poglądami i rozstać w pokoju.
Religijność Rzymu jest już oparta zdaje się nie o wiarę, prostotę, ale o ceremoniał, o pokaz, o oprawę, o sztukę. Kapiące złotem i marmurami bazyliki św. Jana, św. Pawła, św. Piotra i Matki Bożej Śnieżnej, rozliczne kościoły, rzeźby, relikwiarze, kaplice, barokowe baldachimy… Rzym przez wieki był mekką artystów, którzy tu mogli się realizować. Papieski patronat, wsparcie wielu kardynałów i arystokracji sprawiało, że właśnie tutaj powstało tak wiele dzieł sztuki sakralnej. Jedni zobaczą w tych dziełach obraz Jezusa, Maryi i świętych, inni samą sztukę. Bo czy „Wniebowstąpienie” Rafaela to jeszcze obraz religijny czy po prostu arcydzieło, niezależnie od tematyki? A „Madonna dei Pellegrini” Caravaggia – zresztą obrazoburcze, bo pokazujące brudne nogi?
Jedno jest pewne – każdy wędrujący po Włoszech znajdzie miejsce bliskie jego wyobrażeniu religijności.
Fot. P. Becker
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!