Niewielkie miasteczko, ale z ciekawymi zabytkami. Położone w centralnej części Wielkopolski. Między Poznaniem i coraz bardziej rozwijającą się Wrześnią. Nekla ma do zaproponowania kilka interesujących historii. Nieoczywistych na pierwszy rzut oka. Ale takich, w które warto się zagłębić.
Nie do każdej miejscowości można dojechać koleją. To jednak nie dotyczy Nekli. Taka możliwość tutaj istnieje. Wysiadając z pociągu można mieć wrażenie, że wcale nie dojechało się do miasta. W pewnej części jest to stwierdzenie słuszne. Kiedyś stacja kolejowa była częścią Starczanowa, czyli pobliskiego, dzisiaj coraz bardziej rozwijającego się sołectwa. A znaczne oddalenie od centrum też nie jest przypadkowe i ma swoje historyczne uzasadnienie. Sprawczynią całego zamieszania była pewna hrabina z rodziny Żółtowskich, czyli właścicieli Nekli w XIX wieku. A powód tej decyzji był dość oczywisty. Przynajmniej dla niej. Po prostu hrabina nie chciała słyszeć głosu przejeżdżających pociągów. Nie i koniec!
Poprowadzono ją ze stacji Główna (dzisiejszy Poznań Wschód) do Wrześni. Rok później podjęto decyzję o przedłużeniu jej do Strzałkowa. Nekielska stacja kolejowa była także miejscem okrutnej historii. To właśnie tutaj podczas drugiej wojny światowej, a dokładnie w latach 1942-1943 istniał obóz pracy przymusowej dla Żydów. Pracowali oni głównie przy budowie drugiego toru linii kolejowej. Walczyli ze strachem, głodem i licznymi chorobami. Śmierć poniosło ponad 900 osób, zidentyfikowanych bezpośrednio zarówno z imienia jak i nazwiska.
Dużą rolę w przypomnieniu prawdy o tym obozie ma Nekielskie Stowarzyszenie Kulturalne. Właśnie z inicjatywy prezesa tej organizacji, Jerzego Osypiuka, powstała publikacja o historii tego szczególnego miejsca. Wydano też wspomnienia jednego z więźniów Ariego Goldsteina. A samo miejsce pamięci o obozie zostało opatrzone tablicą z najważniejszymi informacjami. Mieści się ono przy drodze, która prowadzi w stronę Środy Wielkopolskiej. Miejsce niepozorne, przy szlabanie kolejowym. Pewnie mijane wielokrotnie. Warto jednak pamiętać, co dawniej tutaj się wydarzyło.
Droga do centrum Nekli prowadzi przez drogę nazywaną przez mieszkańców deptakiem. Po prostu tą drogą ludzie często przemieszczali się właśnie na dworzec kolejowy. Nie ma tutaj możliwości przejazdu samochodem ze względu na dość niewielki mostek. Znajduje się tam rzeka, a może bardziej niewielki ciek wodny o nazwie Moskawa. A może Maskawa? Tutaj zdania są podzielone i tak naprawdę ciężko jest ustalić, która nazwa jest właściwa. Choć oficjalnie jest to wersja przez „o”, to w Nekli znajduje się ulica nad Maskawą. A tak właściwie kiedyś to była Źrenica. To jest historia na dłuższą opowieść.
I właśnie ten rok przyjęto jako pierwszą wzmiankę o miejscowości. Nazwa nawiązuje do ławic piasku w pobliżu właśnie rzeki Moskawy czy też dawniejszej Źrenicy. Tym mianem określano też lasy na piaszczystym podłożu. Nekla utraciła prawa miejskie po przyłączeniu do zaboru pruskiego w 1793 r. To oznacza, że miała je wcześniej. Nie ma jednak żadnych zachowanych wzmianek, które mogłyby wyjaśnić, od kiedy była miastem.
Wiadomo natomiast, że prawa miejskie zostały jej przywrócone w 2000 r. A pierwszym krokiem do takiego stanu okazało się referendum zorganizowane trzy lata wcześniej. Frekwencja była dość spora, bo ostatecznie wyniosła 51,8 procent. W samej Nekli było to 65 procent. Mieszkańcy zdecydowanie wyrazili głos na TAK. Co ciekawe, przeciwni byli zamieszkali w Targowej Górce. Ta miejscowość też kiedyś była miastem i miała nawet przywileje królewskie. Teraz to Nekla miała być miastem i tym głównym ośrodkiem w gminie? Tak się stało. Ale jak widać, był też dość wyraźny sprzeciw.
Pamiątkowy kamień upamiętniający odzyskanie praw miejskich znajduje się na rynku. My jednak zmierzamy w inną stronę. Do pałacu, który jest własnością gminy. I był przez poprzednie lata, jednak mogło to się zmienić. Spadkobiercy rodziny Żółtowskich, czyli wspomnianych wcześniej właścicieli majątku upomnieli się o swoje prawa. I po sądowych bataliach mieli prawo do odzyskania swojego mienia, choć raczej nie byli tym zainteresowani. Przystąpiono do negocjacji. Ostatecznie stanęło na kwocie 1,8 mln zł płatnej w ratach. I znów postawiono… zorganizować referendum. Mieszkańcy gminy w 2016 r. wybrali się do lokali wyborczych. I zagłosowali na TAK. Uczyniło to niemal 78 procent mieszkańców. Frekwencja na poziomie ponad 36 procent oznaczała ważność tego głosowania.
I tak naprawdę trudno się dziwić, że neklanie tak zdecydowali. Pałac z około 1870 r. przez wiele lat był siedzibą gminnego przedszkola. Niemal każdy stawiał właśnie tutaj swoje pierwsze kroki. W tym budynku mieści się też ośrodek zdrowia. A w pobliskiej dawnej wozowni został umieszczony Nekielski Ośrodek Kultury. To miejsce było zrośnięte z Neklą. I tak jak trudno wyobrazić sobie dzisiaj Kraków bez Wawelu, tak trudno byłoby zaakceptować Neklę bez pałacu dostępnego dla mieszkańców. A właściwie dworu, bo formalnie jest to dwór. Pałacem jest zwany zwyczajowo i tak to już się przyjęło. Wszystkie sprawy własnościowe zostały dopięte na ostatni guzik rok po referendum. Teraz spłacane są raty, a jednocześnie następuje remont obiektu.
Zaczęło od części dachu, który był w katastrofalnym stanie. Udało się również wyciągnąć pieniądze unijne z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Wszystko po to, aby zagospodarować dwie sale z tyłu obiektu i następnie przeznaczyć je na sale historyczne, które będą częścią izby pamięci. To był jeden z postulatów wspomnianego już Nekielskiego Stowarzyszenia Kulturalnego. Obecnie trwa zbieranie pamiątek, które staną się częścią tych pomieszczeń. Gdy doliczymy jeszcze wieżę z tarasem widokowym, a także zagospodarowanie tyłu obiektu, to można się już czymś pochwalić. Chociaż wiadomo oczywiście, że remont będzie długotrwały i pochłonie sporo pieniędzy. W pałacowych wnętrzach w przyszłości ma znaleźć się urząd gminy. Planowany jest też powrót do przedszkola. A w pobliskiej wozowni może zostać ulokowana biblioteka. Trzeba jednak najpierw sięgnąć po milionowe fundusze norweskie.
Spod pałacu blisko jest do jeszcze jednego obiektu, którego nie można pominąć. Budowla jest dość nieoczywista. Niektórym przypomina cerkiew, chociaż bardziej należy się doszukiwać kilku włoskich inspiracji. Wiadomo, że jego budowa rozpoczęła się w 1899 r. i trwała dokładnie dwa lata. Obiekt w stylu neoromańskim zastąpił drewniany kościół. Inicjatorem nowej świątyni był Teodor Żółtowski, który tę decyzję podjął po stracie swojej jedyny córki, Anny. To właśnie z funduszy tej rodziny było możliwe wybudowanie kościoła. Co istotne, we wnętrzu mieści się epitafium poświęcone właśnie Żółtowskim. A dokładnie w kaplicy kolatorskiej. Z kolei w jej pobliżu na elewacji kościelnej budowli umieszczono herb rodziny. Słynny Ogończyk, bo taka jest właśnie jego nazwa, stał się herbem Nekli dokładnie w 1993 r. Stało się to po wcześniejszej opinii Polskiego Towarzystwa Heraldycznego.
Tak kiedyś śpiewał lokalny muzyk, Krzysztof Kapturski, właśnie o swojej ukochanej małej ojczyźnie. „To ulice, kościół, pałac, park i stary dąb”. Kolejne słowa potwierdzają, co tak naprawdę w Nekli jest najważniejsze. I mimo, że miasto jest podzielone na dwie części i przecięte przez drogę krajową nr 92, to serce bije głównie przy tych dwóch wspomnianych budowlach. Od niedawna na drugą stronę można przejść przez drewnianą kładkę. A tam zagłębić się w jeden z cmentarzy olęderskich. A później wybrać w stronę Nekielki. Ale to już następnym razem.
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!