Gołańcz to niewielkie miasto na skraju województwa wielkopolskiego, leżące w powiecie wągrowieckim. Historycznie zaś to Pałuki a najstarsze ślady osadnictwa na tych ziemiach sięgają neolitu, czyli prawie sześciu tysięcy lat. Jednak aż w tak odległe czasu Was dzisiaj nie zabierzemy. Nasza opowieść będzie dotyczyła najazdu szwedzkiego i ducha starościanki.
Historia osady Gołańcz zaczyna się w okolicach 1222 roku, kiedy to wymieniona jest w dokumentach historycznych jako Golanch. Prawa miejskie otrzymuje w latach 1361 – 1399. Do XV wieku była w posiadaniu rodu rycerskiego Pałuki. Nazwa miasta wywodzi się prawdopodobnie od linii rodu Pałuk – Gołańczewskich a także od „gołej niecki” otaczającej miasto.
W 1383 r. możny ród Pałuków wzniósł tu swój dwór obronny. Po kilku latach zbudowaną murowaną wieżę, która zapewne otoczona była drewnianymi zabudowaniami gospodarczymi. Po Pałukach władanie nad tymi ziemiami przejęli Grudzińscy w okolicach roku 1460 i to dzięki nim doszło do rozbudowy.
Pomimo, że pewna część zamku pozostała do czasów dzisiejszych, możemy tylko przypuszczać jak wyglądał w tamtych czasach. Składał się on z wieży czworobocznego, dziedzińca otoczonego murami z cylindryczną wieżyczką w północno - zachodnim narożniku.
Wieża z bramą znajdowała się w zachodnim odcinku muru kurtynowego. Przypuszczalnie przy południowej kurtynie stał jeszcze jeden murowany budynek. Do czasu dzisiejszych ostała się wieża, wraz z basztą i częściami murów obronnych.
Po Grudzińskich majątek przejęli na początku XVII wieku Smoguleccy i to w okresie ich panowania doszło tu do najkrwawszego zdarzenia w historii gołanieckiego zamku.
Z całym tym zamkiem jak i wydarzeniami „potopu szwedzkiego” wiąże się pewna legenda, w której jak to bywa z legendami znajduję się ziarno prawdy. Oto ona:
Zamek otoczony jeziorem Smolary, był przed wiekami potężny i niedostępny dla wrogów. Mieszkał w nim rycerz waleczny pan na Gołańczy kasztelan Maćko, miał on córkę Baśkę. Piękną i odważną z , której mieszkańcy byli niezwykle dumni.
Jednak niebawem na te ziemię nadeszły złe czasy. Wojska szwedzkie wtargnęły do Polski, niszcząc ją ogniem i mieczem. Oblegli też zamek Maćka, w którym schronienie znalazła okoliczna ludność. Obrońcy trzymali się dzielnie lecz kiedy śmierć głodowa zajrzała im w oczy, Maćko wraz ze swoją córką wyszli im na spotkanie.
Gdy szwedzki pułkownik ujrzał kasztelankę jeszcze tego samego dnia poprosił ją o rękę. Ta zgodziła się chodź postawiła jeden warunek.
- Przysięgnij mi pułkowniku jeśli stąd odejdę, opuścisz zamek wraz ze swoim wojskiem i nie wyrządzisz krzywdy ani ojcu memu, ani starcom, ani kobietom i ich dzieciom w tym zamku ukrytych – powiedziała kasztelanka.
Pułkownik przystał na te słowa bez wahania. Gdy przyszedł czas opuścić zamek, kasztelanka włożyła na głowę wianek z róż wodnych. Zaprowadziła pułkownika na wieżę i rzuciła się z jej szczytu w wody jeziora. Niepocieszony Szwed dotrzymał słowa nie krzywdząc nikogo i nie niszcząc zamku opuścił te ziemię. Legenda głosi, że miało to miejsce 23 czerwca. Tego dnia duch kasztelanki wypływa z głębin jeziora Smolarskiego. Unosi się nad taflą jeziora, zrywa róże wodne do wianka i płynie tak zapatrzona w ruiny swojego zamku.
W każdej legendzie znajduję się jakieś ziarno prawdy. Czy legenda opisuje wydarzenia tak jak miało to miejsce. Niestety nie do końca, gdyż rzeczywistość wyglądać mogła zdecydowanie bardziej brutalnie.
Podczas wykopalisk i prac archeologicznych natrafiono na zbiorową mogiłę. Prawdopodobnie obrońców zamku a naukowcy ustalili datę śmierci na rok 1656, czyli „potop szwedzki”. W sumie zidentyfikowano 25 szkieletów, ułożonych w nieładzie, pozbawionych odzienia i przedmiotów osobistych. Co mogło wskazywać na brak poszanowania dla ciał oraz ograbienie ich. Spośród odnalezionych szczątków aż w 8 przypadkach odnotowano śmiertelne uszkodzenia zadane ostrymi lub tępymi narzędziami lub ślady po kulach. Jedna z czaszek posiadała na sobie aż 13 ran zadanych ostrym narzędziem.
Z zapisków historycznych wiemy, że oddział konny uzbrojony w cztery armaty ostrzelał warownię. Niszcząc wieżę z bramą, podzamcze i południowy odcinek muru obwodowego. Gdy wdarli się do środka wymordowali całą załogę zamku. Zbiorowa mogiła skrywała również ciała kobiet i dzieci.
W dniu 7 listopada 2016 roku na cmentarzu przy kościele pw. św. Wawrzyńca w Gołańczy odbyła się uroczysta ceremonia pogrzebowa, w trakcie której złożono do grobów 25 trumien szczątków ciał obrońców zamku.
Najazd szwedów i zniszczenie części zamku było główną przyczyną iż zamek podupadł. Po wycofaniu się Szwedów z Wielkopolski zamek przez długi czas nie był zamieszkały. Nie znaczy to jednak, że nie miał już odzyskać blasku, majątek odbudowano pod koniec XVII wieku. Kolejni właściciele to między innymi Flemingowie, Przebendowscy i Mielżyńscy.
W tym czasie doszło do przekształcenia i unowocześnienia obiektu. W pierwszej połowie XIX wieku zamek był własnością Czarneckich. Okres II wojny światowej to czas gdy zamek podupada, jednak zaledwie 6 lat po zakończeniu wojny odbywają się tu prace konserwatorskie. Trwają one od1951 do 1953 roku.
Kolejna ważna data to 1989 kiedy to zmienia właściciela, tym razem przechodzi w ręce prywatne. Po kilkunastu latach w roku 2008 teren ruin przechodzi pod samorząd Miasta i Gminy Gołańcz.
Fot. Sz. Raith
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!