Wiosna Ludów nie należy do najpopularniejszych tematów polskiej historii. Rewolucyjne wrzenie nie trwało długo, a obfitujące w wielkie bitwy lata 1830-31 i 1863-64 sprawiły, że pamięć o tzw. powstaniu roku 1848 została zatarta. Nie znaczy to jednak, że Wiosna Ludów na ziemiach polskich nie obfitowała w dramatyczne wydarzenia. Do jednego z nich doszło w Stodołach pod Strzelnem.
Miejscowa majętność, należąca do Kościoła, była w tym czasie dzierżawiona przez małżeństwo Piotra i Katarzyny Brackich. Z pewnością, obejmując ziemię, nie mogli spodziewać się, że dla jednego z nich stanie się ona miejscem ostatecznego spoczynku.
Zacznijmy jednak od początku. Gdy w połowie marca 1848 roku do Strzelna dotarły pierwsze informacje o rewolucji w Królestwie Pruskim, Piotr Bracki oddał się emocjonalnemu porywowi chwili i silnie zaangażował się w prace miejscowego komitetu narodowego. Dzierżawca Stodół stał się także uczestnikiem, a być może nawet i inicjatorem, zrywania pruskich orłów z gmachów publicznych. Ten niewielki epizod ściągnął na niego gniew miejscowych Niemców. Szczególnie nienawiścią do Polaka zapałali oberamtman Fryderyk Kuhne i intendent Jamroski. Jeśli wierzyć zeznaniom Katarzyny Brackiej, które są najobszerniejszą relacją o wypadkach, uknuli oni intrygę mającą na celu pozbycie się niewygodnego sąsiada.
Wydarzenia potoczyły się szybko. Na Kujawach, podobnie jak w innych częściach Wielkiego Księstwa Poznańskiego, panowała nerwowa atmosfera wyczekiwania. Odbywały się patriotyczne nabożeństwa, tłumne wiece, rozpolitykowane dysputy. Tak naprawdę nikt nie wiedział do końca co się wydarzy – czy rewolucja jest okazją do zbratania się polskiego i niemieckiego ludu, czy też stanowi początek wojny.
Kuhne i Jamroski znakomicie odnaleźli się w roli intrygantów, rozpoczynając kampanię wymierzoną w osobę Piotra Brackiego. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać plotki mówiące o tym, że polscy panowie chcą wyrżnąć niemieckich kolonistów, więc Ci powinni wyprzedzić fakty. Na szczęście udało się pochwycić prowodyrów, którzy przyznali się do celowego rozpuszczania fałszywych wieści.
Kuhne i Jamroski nie przestawali jednak podkładać ognia pod beczkę prochu. Ogłoszono powszechną mobilizację – ziemianie i chłopi mieli stawić się na strzelneńskim rynku z bronią.
Piotr Bracki postanowił wypełnić polecenie, ale gdy dotarł na miejsce, okazało się, że rzekoma mobilizacja znowuż jest plotką. Nagle w Polaka wycelowano broń, on sam także sięgnął po swoją. Po kilku minutach napięcia sprawę pozornie rozwiązano polubownie. Wyściskany przez swojego największego wroga, Bracki wrócił spokojnie do domu.
Rynkowy incydent stał się jednak pretekstem, aby do Strzelna sprowadzić oddział wojska. Znów pierwsze skrzypce grała plotka o Polaku-awanturniku, który terroryzuje okolicę. W relacjach pruskich urzędników wydarzenie urosło wręcz do rangi masakry.
Pruscy żołnierze, którzy dotarli do Strzelna, po namowach Kuhnego i kilku łykach dodającej odwagi gorzałki, udali się do Stodół. Oddział składał się z 11 konnych i 9 piechurów, którzy otoczyli dom Brackiego. Najpierw pobito Katarzynę, która w ostatniej chwili chciała ukryć broń, a następnie zaczajono się na jej męża. Ten widząc całą scenę, wyszedł z budynku gospodarskiego. Podpici żołnierze rozpowiadali później, że Bracki zaczął do nich strzelać. Być może należałoby uznać tę wersję za prawdopodobną, gdyż dzierżawca miał przy sobie broń. Z drugiej strony była ona jednak nienabita, a żaden z napastników nie został nawet draśnięty.
Według relacji żony i innych mieszkańców wsi było zgoła odmiennie. Bracki chciał się poddać, padł nawet na kolana przed intruzami.
Wtedy stała się rzecz straszna. Bracki otrzymał postrzał, który przeszył jego bok i ramie. Kolejny wystrzał okazał się śmiertelny – kula ugodziła go w głowę.
Katarzyna Bracka została spętana i wśród szykan zaprowadzona do miejscowego aresztu. Następnie przewiezioną ją do więzienia w Inowrocławiu. Udało się jej wybłagać uwolnienie, aby pochować męża, którego ciało przez dwa dni miało leżeć w miejscu zbrodni. Następnie wdowa napisała obszerną relację do „Gazety Polskiej”, która stanowi najważniejsze źródło informacji na temat zabójstwa Piotra Brackiego. Co warte podkreślenia – słowa kobiety zostały podparte autorytetem świadków, w tym miejscowego proboszcza.
Bracki w momencie patriotycznego uniesienia stał się miejscowym bohaterem. Winni zbrodni nie spotkali się z konsekwencjami, ukarała ich dopiero historia i niemal całkowicie zatarła o nich pamięć. Za to do dziś przy kościele w Stodołach – niedaleko miejsca mordu, możemy odnaleźć grób, na którym umieszczono wymowną inskrypcję:
Tu spoczywają zwłoki ś.p. Piotra Brackiego, zamordowanego przez Prusaków w Stodołach 31 marca 1848 r. Urodził się w 1804 r.
Miłował ojczyznę nad życie, dlatego życie za ojczyznę położył. Im więcej ofiar, im więcej cierpienia, tym polska bliższa swego zbawienia. Nie traćcie więc ducha żywi bracia moi, przed sprawiedliwością boską żaden zabójca się nie ostoi. Boże bądź miłościw duszy jego.
Fot. D. Robakowski
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!