Verdun stało się symbolem żołnierskiego poświęcenia. Na pole bitwy spadło około 36 milionów pocisków artyleryjskich. To z tego pobojowiska pochodzi anonimowe ciało złożone we francuskim Grobie Nieznanego Żołnierza pod łukiem Triumfalnym w Paryż. Niezwykłą rodzinną historię związaną z Bitwą nad Mozą opowiedział - pochodzący z Witkowa - Roman Wójcicki.
Od kilkunastu miesięcy dojrzewał pomysł odszukania brata mojej stryjecznej babci, który brał udział w największym w dziejach historii konflikcie zbrojnym. Inspiracją do tego pomysłu był przekaz rodzinny. Następnym krokiem było odszukanie tzw. Verlustlisten - dla przypomnienia jest to zbiór list strat armii niemieckiej z lat 1914-1919, na który składają się oficjalne komunikaty z prasy i ogłoszenia wywieszane dla ludności w miejscach publicznych. Szacunkowo całość to 9,5 miliona nazwisk.
Na listach znajdują się polegli w boju, ale także zaginieni, uznani za zmarłych, ranni, pozostający w niewoli. Nie ma zatem w nich mowy o tych, którzy przetrwali wojnę bez szwanku. Temat nie łatwy, znaleźć nazwisko w takim spisie. Z pomocą przyszła wyszukiwarka internetowa, w której ku mojemu zdziwieniu odnalazłem dwa znajomo brzmiące nazwiska, z czego jedno wskazywało na mojego krewnego (Verlustlisten Preußen 998).
O godzinie 18.00 w sobotę 1 sierpnia 1914 roku cesarz Wilhelm II ogłosił mobilizację powszechną, która weszła w życie 2 sierpnia. Wybucha I Wojna Światowa, ziemie wielkopolskie wchodzą w skład Cesarstwa Niemieckiego, a co za tym idzie zaciąg do armii Kaisera, jest prowadzony spośród ludności polskiej. Twardy przymus wojenny nie zna żadnych granic, żadnych uczuć, wyrywa małżonka z objęcia żony, zabiera syna jedynego matce, a ognisko domowe pozbawia ojca rodziny i żywiciela.
Nie ominęło to również naszego Witkowa, w którym w 1890 roku urodził się – Ignacy Jagodziński.
W 1914 roku został wcielony do Besatzungs – Infanterie – Regiment nr 2 Posen (Poznań) – Brigade Doussin, Infanterie – Regiment nr 330 jako pionier – einheiten minenwerfer (saper – obsługa miotacza min).
W 1915 roku Brygada została wysłana na front zachodni. Na początku 1916 roku, dowództwo niemieckie zaplanowało operację pod kryptonimem „Sąd”. W myśl założeń w morderczej bitwie zamierzano wykrwawić przeciwnika. Do tego celu wybrano „serce Francji” – miasto twierdzę Verdun. Przewidywano, że to symboliczne miejsce zmotywuje francuskie dowództwo i żołnierzy na tyle by uporczywie go broniąc ponosili maksymalnie duże straty.
Piekło Verdun trwało prawie rok. Walki o twierdzę toczyły się między armia francuską, pod dowództwem generała Philippe”a Petaina, a armią niemiecką generała Ericha von Falkenhayna. Przez cały następny rok trwały tam walki obronne. W 1917 roku Niemcy ostatecznie zostali wyparci z niemal wszystkich fortów jakie zajęli przez dziesięć miesięcy ciężkich walk. Pod Verdun Niemcy stracili 337 tys. żołnierzy, a Francuzi 362 tys.
Niestety po trzech latach walk na froncie zachodnim podczas wycofywania się oddziałów niemieckich, Ignacy Jagodziński podzielił los tysięcy ofiar. Zginął podczas jednej z ostatniej desperackiej obrony pozycji na wzgórzu Les Eparges kilkanaście kilometrów od Verdun. Początkowo został pochowany w miejscowości Hannoville-Sous-les-Côtes, a w latach dwudziestych XX w. przeniesiono szczątki na utworzony już w 1914 roku Cmentarz Wojenny w St. Maurice-Sous-les-Côtes. W tym miejscu spoczywa 1775 żołnierzy Armii Cesarstwa Niemieckiego oraz 14 żołnierzy Austro-Węgierskich, 400 z nich zostało zidentyfikowanych.
Po I Wojnie Światowej władze francuskie powiększyły cmentarz. W okresie międzywojennym niemiecka fundacja Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge e.V. zajęła się uporządkowaniem terenu oraz nasadzeniem drzew. W 1970 roku drewniane krzyże zostały wymienione na metalowe. Fundacja ta po dzień dzisiejszy opiekuje się mogiłami żołnierzy niemieckich rozsianymi po całej Europie. Gromadzenie dokumentów i materiałów na ten temat nie należało do łatwych. Sam nie dał bym rady, dlatego z pomocą przyszli mi moi znajomi, czasem z odległych krajów.
Z tego miejsca chciałbym gorąco podziękować, Burmistrzowi Miasta St. Maurice-Sous-les-Côtes panu Gerard Couly, mojej koleżance Maurice Druais, Jean François z Nord Musien którzy pomimo ograniczeń związanych z Covid-19 znaleźli siły i czas żeby sfotografować cmentarz.
Spośród mieszkańców Poznania i Prowincji Poznańskiej poległo, zmarło z ran i chorób, zostało rannych (niektórzy kilkukrotnie), zaginęło lub dostało się do niewoli prawie 38 tys. żołnierzy, choć dane te są niepełne. Udział mieszkańców Prowincji Poznańskiej w I wojnie światowej w szeregach wojska niemieckiego po 1918 roku odszedł w zapomnienie. Z jednej strony dlatego, że nigdy nie był to powód do dumy dla poznaniaków i Wielkopolan, weteranów wojsk Kaisera Wilhelma. Z drugiej zaś pamięć powstania wielkopolskiego 1918 – 1919 i wojny polsko-bolszewickiej 1919 -1920 miała ważniejszy wymiar narodowy i niepodległościowy.
W planach na następne lata jest podróż w to miejsce gdzie spoczywa wielu naszych rodaków i możliwość odegrania fragmentu utworu:
„Śpij kolego w ciemnym grobie niech się Polska przyśni Tobie…”.
Zachęcam wszystkich do sięgania do korzeni rodzinnych. To świadomość historii i jej odbicie w naszym życiu. Być może historia ta będzie bodźcem do analizy „nieznajomego” żołnierza ze starego zdjęcia.
Może zauważycie Państwo na odwrocie fotografii czy kartki z frontu nazwę jednostki, datę, miejsce. Może nagle dotąd „jakieś” zdjęcie, okaże się jedynym zdjęciem przedstawiającym dziadka, pradziadka, albo dalszego krewnego. W naszych miejscowościach znajdziemy wiele miejsc, gdzie oddano im hołd. Są to kapliczki, pomniki, tablice. Z pewnością jednak po obejrzeniu zdjęć naszych żołnierzy, inaczej spojrzycie na te wykute i wymalowane nazwiska. Staną się być może chociaż trochę bliższe.
Fot. ze zbiorów R. Wójcickiego
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
To prawda, że warto sięgać do korzeni, by lepiej poznać samego siebie. Warto zbierać rodzinne pamiątki, pamiętając przy tym, iż my sami kiedyś będziemy czyimiś przodkami.