Wielu miłośników historii, szczególnie okresu II wojny światowej, czy też fanów eksploracji, słyszało o alpejskim jeziorze Toplitz, gdzie ponoć zatopione zostały skarby SS i gdzie w dziwnych okolicznościach po wojnie mieli ginąć ludzie… Okazuje się, że podobne – bardzo tajemnicze jezioro – mamy w naszym regionie! A mam tutaj na myśli jez. Utrata zwane też jez. Myszonek. W tym roku zostanie podjęta kolejna próba rozwiązania tajemnic tego akwenu...
Zakątek do którego dotarliśmy, już na pierwszy rzut oka wydaje się… mroczny. Stojąc nad brzegiem jez. Utrata vel Myszonek ma się dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje, że w trzcinach ktoś siedzi, że za chwilę coś strasznego się wydarzy… Człowiek dostaje gęsiej skórki. Pierwszy raz o tym miejscu, o legendzie z nim związanej, usłyszałem od mojego dziadka Franciszka Rubaszewskiego prawie 30 lat temu. Potem wiele razy ją słyszałem od mieszkańców Mielna i Nowaszyc.
Legenda mówi:
– W miejscu zwanym dzisiaj Utrata, na wzgórzu za wsią przed wiekami stał kościół. Proboszczem był wielce pobożny i życzliwy ludziom kapłan. Co niedzielę, na eucharystię do świątyni przychodziły rzesze wiernych. Jednakże nastały czas, gdy ludzie zaczęli odwracać się od Pana Boga. Czas zamiast w kościele woleli spędzać na hulankach i swawoli w sąsiadującej z kościołem, karczmie. Proboszcz, jak tylko potrafił, starał się wiernych odciągać od tych niedzielnych uciech i zachęcał do udziału w mszy świętej. Bez skutku. Z niedzieli na niedzielę, coraz mniej osób nawiedzało Dom Boży. Ksiądz pogodził się już z faktem, że na mszy świętej jest coraz mniej wiernych. Do czasu… Pewnej niedzieli, gdy nastał czas mszy świętej, ksiądz wychodząc na eucharystię zobaczył w kościele tylko jedną osobę… Malutką, ubraną w białą sukienkę dziewczynkę. Wszyscy pozostali parafianie ucztowali w karczmie. Wzburzyło to bardzo pobożnego kapłana i zwrócił się on z prośbą do Pana Boga, by ukarał bezbożnych mieszkańców wsi. Stwórca wysłuchał kapłana i ukarał wieś, zalewając ją wodą… I tak – wedle ludzkich podań – powstało miejsce zwane dzisiaj jeziorem Utratą.
Mieszkańcy Mielna, Nowaszyc, Dziadkowa, czy Popowa Podleśnego i Popowa Ignacewa opowiadają, że gdy znajdziemy się w okolicach tego akwenu, można spotkać postać malutkiej dziewczynki w białej sukience… Niektórzy twierdzą, iż to jezioro jest przeklęte… Dlaczego? Ludzie wyjaśniają to rozmaicie. Jednią twierdzą: – Ono nie jest dobre, tam coś straszy! I dodają, by nie chodzić tam wieczorem i nocą, bo potępione dusze zatopionych w karczmie mogą wciągnąć do wody.
W noc Judasza (to jest przed Zaduszkami, 28 października), w jasną księżycową noc słychać w okolicach Utraty dźwięki dzwonów… Podobno dawniej leśnicy, którzy podążali drogą z Nowaszyc do Mielna, w księżycowej poświacie widywali na dnie wody wieże i strome dachy kościoła. Trwało to zawsze krótką chwilę (w tak krótki czas bowiem Bóg zalał niewierną wieś) i obraz znikał.
Legenda o zatopionej wsi, to nie jedyna zagadka tego jeziora. Druga tajemnica związana jest z okresem II wojny światowej… W tym miejscu trzeba podkreślić, że w okresie międzywojennym, aż do końca lat czterdziestych, wzdłuż drogi z Mielna do Popowa Podleśnego ale także do Dziadkowa biegły tory kolejowe tak zwanej kolei konnej należącej do rodziny von Wendorffów w Mielnie. Służyła ona głównie do przewozu towarów i plonów zebranych na polach.
„Szynki”, czyli wąskie szyny do kolejki, biegły: z folwarku w Mielnie, po lewej stronie wzdłuż drogi (tam jest wąwóz i do dzisiaj można wyszukać ślady podkładów kolejowych) w kierunku Utraty, dalej do Nowaszyc i do Dębłowa; z folwarku w Dębłowie jedne „szynki” prowadziły przez most do gorzelni w Modliszewku, a drugie do młyna i na stację kolejową w Zdziechowie; z kolei z Nowaszyc „szynki” szły przez Przysiekę do Mieleszyna i na stację do Ośna.
Historia tego jeziora tak bardzo mnie frapuje, że postanowiłem – wraz z członkami powołanej przeze mnie w 2017 r. Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć” (www.fundacjahistoryczna.pl) – podjąć próbę rozwiązania zagadki tego akwenu. W maju 2019 r. zaprosiliśmy do Gniezna dwoje płetwonurków: Małgorzatę i Marka Baczyńskich z Brodnickiej Grupy Eksploracyjno-Poszukiwawczej, którzy w różnych akwenach nurkują już od ponad 10 lat. Nasza akcja polegała na wykonaniu zdjęć dna jeziora. Przez dwa dni płetwonurkowie wykonali wiele fotografii dna południowej części jez. Utrata. Zdjęcia zostały później poddane dokładnej analizie przez specjalistów od archeologii podwodnej.
W tym roku Fundacja Historyczna planuje ponownie sfotografować dno w północnej, najciekawszej części akwenu. I dopiero wówczas – po analizie zdjęć – ogłosimy, co znajduje się na dnie. Czy uda się rozwikłać tajemnice tego jeziora?
O Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć” więcej na: www.fundacjahistoryczna.pl
Fot. K. Soberski, M. Baczyńska
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!