W dzieciństwie ojciec często zabierał mnie na wycieczki rowerowe po najbliższej okolicy. Jednym z ulubionych miejsc, do których jeździliśmy była Wierzenica z zabytkowym drewnianym kościołem i dworem Cieszkowskich. Atrakcją okolicy był także drewniany młyn i sosna będąca ulubionym miejscem odpoczynku Zygmunta Krasińskiego, który był częstym gościem właściciela Wierzenicy - Augusta Cieszkowskiego.
Głównym celem naszych wypraw był jednak inny obiekt. Leżący na uboczu, z dala od centrum wsi, stary drewniany młyn wodny. Jedna z dróg prowadziła do niego bezpośrednio, omijając wieś. Właśnie tą drogą jeździliśmy najczęściej. Jadąc z Kobylnicy na Wierzonkę mijaliśmy pierwszy zjazd na Wierzenicę i dopiero po przebyciu dłuższego odcinka skręcaliśmy w leśną drogę. Była piaszczysta, pośród sosnowego lasu, który wypełniał otoczenie żywicznym zapachem, zmieszanym z wonią dojrzewających malin.
W połowie drogi mijaliśmy samotną leśniczówkę, ukrytą w głębi lasu, przy której rzadko można było kogokolwiek dostrzec. Dalej jasno-piaskowy grunt leśnego duktu zaczynał zmieniać kolor na coraz ciemniejszy, przechodząc w grafitową czerń. Także zapach sosnowego lasu stopniowo ustępował woni wilgotnych zarośli, a do śpiewu ptaków dołączał jednostajny rechot żab. Wokół stawało się ciemniej i chłodniej. Ścieżka w końcu zakręcała w lewo, wrzynając się w wysoką skarpę i stromo opadając. Rower przyspieszał i podskakiwał na nierównościach, a ja, co rusz wyglądałem na boki z tylnego siodełka, chwilami dostrzegając ciemne zarysy ukrytego pośród drzew młyna.
W końcu byliśmy na dole, zatrzymując się przy rozstaju ścieżek, a naszym oczom ukazywał się w pełni okazałości cel wyprawy.
Budynek młyna był już mocno sfatygowany, co nadawało mu niemal magicznego wyglądu. Drewniane ściany na ceglanej podmurówce nabrały nieregularnych, pofalowanych kształtów. Dolne deski pokrywał zielonkawy nalot. Od strony szczytu budynku dominowało nadsiębierne koło wodne z resztkami drewnianego koryta kierującego wodę . Elewację z tej strony uzupełniały małe okienka. Przed młynem leżały niedbale porzucone dwa kamienne koła żaren, okute stalowymi pierścieniami. W frontowej elewacji odcinały się duże wrota oraz mniejsze drzwi wejściowe. Z prawej strony do młyna przylegał murowany budynek mieszkalny tzw. młynarzówka.
Stojąc w skupieniu można było usłyszeć dźwięki sączących się strużek wody, znajdujących ujście w nieszczelnym jazie , spływających do kanału poniżej ceglanej podmurówki. Powierzchnię płytko zalegającej wody, w całości pokrywała zielona rzęsa.
Od młyna prowadzi ścieżka stromo wspinająca się pod górę, którą można dojść do dużego dębu z tabliczką „Pomnik przyrody” oraz martwej już starej sosny o malowniczo powyginanych konarach. Owa sosna była ulubionym miejscem odpoczynku podczas przechadzek jednego z trójki największych polskich romantyków - Zygmunta Krasińskiego. Był on częstym gościem właściciela Wierzenicy Augusta Cieszkowskiego.
Musieli się dobrze rozumieć, gdyż w licznej korespondencji, Zygmunt Krasiński z rozrzewnieniem wspominał chwile spędzone w Wierzenicy, a wieczorne rozmowy z Augustem zwykł nazywać „wierzeniczeniami”.
Właściciel Wierzenicy, August Cieszkowski herbu Dołęga był nie tylko działaczem polityczno-gospodarczym, propagatorem ekonomii i nowoczesnego rolnictwa ale przede wszystkim filozofem. Korespondował z najtęższymi umysłami tamtych czasów. Krytykował idealizm dialektyczny Hegla, przeciwstawiając mu ideę czynu. Jego głównym dziełem jest „Ojcze nasz”, miał koncepcję oparcia ustroju państwowego o zasady ewangeliczne, upatrywał mesjanistycznej roli narodu polskiego jako powołanego do przebudowy społeczno-moralnej. Poza działalnością filozoficzną realizował wiele przedsięwzięć praktycznych. W swoim drugim majątku w Żabikowie pod Poznaniem utworzył w 1870 roku Wyższą Szkołę Rolniczą imieniem Haliny, na pamiątkę przedwcześnie zmarłej ukochanej żony. Jej tradycje kontynuuje Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, dawniej Akademia Rolnicza im. Augusta Cieszkowskiego.
Urozmaicony krajobraz Wierzenicy robił wrażenie na wielu gościach odwiedzających właścicieli dworu. Już w następnej epoce, w roku 1920 częstym gościem syna Augusta, była prawnuczka Maryli Wereszczakówny – Janina z Puttkamerów Żółtowska, która w swoim dzienniku pisała:
„Wierzenica jest ślicznie położona na stoku góry, nad łąkami i rzeczką, a po przeciwległej stronie wznoszą się na pagórkach lasy o wspaniałych sosnach. Wierzenica posiada sielską rozmaitość krajobrazu, staw i młyn turkoczący pod lasem, stare topole rosnące rzędem nad rzeką, ale przede wszystkim falistość gruntu, owe zagłębienia i kotlinki, które urozmaicają drogi leśne.”
Ale zupełnie zapomnieliśmy o młynie, co się z nim stało? Nie ma go już w Wierzenicy. Pozostały tylko zarośnięte fundamenty i budynek młynarzówki. Młyn jednak nie zniknął zupełnie, jak by się mogło wydawać. W 1992 roku został przeniesiony do Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach i tam w trochę w zmienionej formie odtworzony. Do dziś cieszy oczy zwiedzających. Aby go znowu zobaczyć na dawnym miejscu, potrzeba tylko odrobinę wyobraźni.
Fot. R. Anioł
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!