Jak już informowałem, od piątku do poniedziałku w naszym regionie gościł – na moje zaproszenie – Jurgen von Wendorff, prawnuk Wilhelma von Wendorffa, budowniczego pałaców m.in. w Zdziechowie i Mielnie. W ramach programu, który przygotowałem na wizytę gości z Niemiec, w sobotę udaliśmy się w podróż śladami rodu von Wendorff. Trasa wiodła z Rybieńca, przez Zdziechowę, Modliszewko, Mielno, Popowo Ignacewo i Przysiekę.
Trzydniowy pobyt Jurgena von Wendorffa w naszym regionie to dla mnie fantastyczne spotkania, rozmowy, dyskusje ale przede wszystkim możliwość otrzymania pewnej części ogromnego archiwum rodu von Wendorff, który był właścicielem majątków w Mielnie, Przysiece, Zdziechowie i Rybieńcu. I można powiedzieć, początek serdecznych relacji z rodem von Wendorff.
Więcej o celach pobytu potomków W. von Wendorffa napisałem tutaj:
W ramach ich czterodniowego pobytu w Polsce, a konkretnie w naszym regionie, zaplanowane zostało również odwiedzenie miejsce związanych z rodem von Wendorff. Oprócz Jurgena, jego dwóch synów i bratanicy, w podróży wziął udział Dariusz Garba (pisarz zajmujący się m.in. zagadkami II wojny światowej związanymi z okupowaną przez Niemców Wielkopolską), Jerzy Andrzejewski i autor tych słów.
Naszą sobotnią wycieczkę rozpoczęliśmy od Zdziechowy, gdzie Jurgen von Wendorff zwiedził tamtejszy pałac należący do 1945 r. do jego rodziny. Zapoznał się ze stanem obecnym rezydencji, ale też odbył rozmowę z Marią Suplicką, wójtem gminy Gniezno. Spotkanie z gospodarzem gminy Gniezno było konkretne, owocne i jest zapowiedzią przyszłej współpracy na różnych szczeblach (należy bowiem nadmienić, że J. Von Wendorff jest zaangażowany w różne projekty, które mogą w przyszłości przełożyć się na współpracę z gminą Gniezno).
Po pałacu w Zdziechowie udaliśmy się do Modliszewka, gdzie oczekiwał na nas proboszcz miejscowej parafii, ks. Andrzej Januchowski. Na miejscu, goście z Niemiec zwiedzili i zapoznali się z historią kościoła (warto zaznaczyć, że dach i dzwony obecnego kościoła zostały ufundowane przez ród von Wendorffów – stało się tak, po wybudowaniu w latach 1990 – 1995 obecnej świątyni, która stoi w miejscu dawnego drewnianego kościoła, który się spalił).
Ks. Andrzej opowiedział o wyposażeniu kościoła, jego relikwiach, zabytkach, które uratowano ze spalonego kościoła, a także zaprosił gości do Izby Pamięci, która funkcjonuje w świątyni. Po obejrzeniu kościoła, udaliśmy się na plebanię, gdzie ksiądz proboszcz zaprosił na obiad.
Po obiedzie, pojechaliśmy do Mielna, gdzie Jurgen i jego rodzina, obejrzeli kaplicę ufundowaną w 1927 r. przez rodzinę von Wendorffów, a która obecnie służy jako katolicka kaplica. Poznali tez dramatyczne historie związane z kaplica z 1945 r., o których im opowiedziałem. W trakcie zwiedzania kaplicy podjęto też pewne decyzje związane z kaplicą o których poinformujemy w przyszłości.
Przy tej okazji Jurgen wyjaśnił także znaczenie ich herbu rodowego widniejącego nad wejściem do kaplicy, jak również przedstawił kolory jakie ma ich herb.
Spod kaplicy pojechaliśmy do pałacu w Mielnie, gdzie czekał na nas Arkadiusz Gaca (wiceprezes Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć”), który z ramienia właścicieli pałacu, oprowadził nas po pałacu i oficynie. Mnie zaś przypadła rola przewodnika po powojennej historii pałacu, jak i parku.
Goście z Dolnej Saksonii zwiedzili pałac od piwnicy, po strych, a nawet weszli na taras widokowy znajdujący się na dachu rezydencji. Przy tej okazji dowiedzieliśmy się o kilku nieznanych faktach z dziejów pałacu w okresie międzywojennym, o tym, kto gościł w pałacu, jakie dzieła sztuki się w nim znajdowały. Była też mowa o legendarnej „czarnej komnacie” masońskiej w pałacu, rzeźbach Atlasa i Nike oraz innych ciekawostkach.
Z Mielna pojechaliśmy do pałacu w Popowie Ignacewie, a to z tego względu, że przedwojenny dziedzic Popowa Ignacewa – Franciszek Saskowski – przyjaźnił się z ostatnim przedwojennym właścicielem Mielna, Jurgenem von Wendorffem.
Ostatnim punktem sobotniej podróży była Przysieka, która do rodu von Wendorff należała od 1942 do 1945 roku, ale wcześniej od lat 20-tych, Wendorffowie zarządzali tym majątkiem. Dla mojego gościa, Jurgena von Wendorff była to szczególna wizyta, ponieważ właściciel Przysieki, Eckhard von Wendorff jest jego ulubionym wujem. A ponadto – co przez cały czas pobytu podkreśla Jurgen – Eckhard mówił po polsku i kochał Polskę jako swoją ojczyznę.
Z Przysieki wróciliśmy do Rybieńca, gdzie zapoznałem moich gości z historią dworu i jego losami w okresie powojennym. Z kolei dzięki życzliwości obecnego właściciela dworu, mogli także zwiedzić jego wnętrza (te nie związane z działającym tam hotelem i restauracją).
W Rybieńcu, moi goście spotkali się także z Lidią Pietrzak, dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej w Zdziechowie oraz z Aleksandrą Soberską, członkiem zarządu Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć”, z którymi to instytucjami ród von Wendorff chce współpracować.
Sobotnia podróż, która zaczęła się o godz. 10.00, zakończyła się o godz. 19.00, była dla Jurgena i jego synów oraz siostrzenicy, niezwykłą podróżą w przeszłość, w dzieje rodu von Wendorff, co można było dostrzec, że nie kryli wzruszenia podczas wizyty w niektórych miejscach.
Podróż ta – dla mnie – miała też inny wymiar. W jej trakcie Jurgen von Wendorff opowiedział mi wiele nieznanych wcześniej ciekawostek, tajemnic i zagadek, które w wydarzyły się w poszczególnych miejscach, które odwiedzaliśmy, a które w jego rodzinie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Nie zabrakło również historii ze skarbami... Ale to są wiadomości na inną opowieść.
Sobota zakończyła się wyśmienitą kolacją we dworze w Rybieńcu i wieczornymi rozmowami o dziejach pałaców w Mielnie, Zdziechowie, Przysiece i Rybieńcu. Jednak najważniejsze informacje zostały mi przekazane w niedzielę – o tym już wkrótce.
Fot. J. Andrzejewski, K. Soberski
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!