Podczas niedawnej uroczystości otrzymania zaświadczeń o wyborze na senatora, jeden z elektów zwrócił uwagę swoim nietypowym strojem: Jan Hamerski z Podhala wystąpił w stroju góralskim. A mnie poniosła wyobraźnia: a gdyby każdy z posłów i senatorów pojawił się na tym spotkaniu w stroju regionalnym? Zamiast stu garniturów i garsonek mielibyśmy feerię barw, kontuszy, zapasek i sukni.
Jako mieszkaniec ziemi chełmińskiej zazdroszczę innym regionom, że posiadają swoje regionalne stroje. Nie tylko chodzi o znane wszystkim stroje łowickie, podhalańskie czy krakowskie, ale też mniej znane stroje z ziemi dobrzyńskiej, Kujaw, Kaszub, Kurpii czy ziemi kieleckiej. Historia obeszła się ze strojem z ziemi chełmińskiej niezbyt łaskawie – w XIX wieku został wyparty przez ubiór miejski, a mieszkańcy wsi zaczęli nosić się dokładnie tak jak mieszczanie, zapominając o elementach stroju ludowego. Owszem, kilka lat temu w Chełmnie podjęto tytaniczną i mrówczą pracę odtworzenia tradycyjnego ludowego stroju lokalnego, ale poza wydawnictwem i prezentacją stroju niestety ubiór ten nie wszedł do powszechnej świadomości – próżno szukać grup rekonstrukcyjnych prezentujących tradycyjny strój chełmiński.
Noszenie stroju regionalnego przywodzi mi na myśl trójkę wspaniałych regionalistów: Krystynę Lewicką-Ritter, Marię Ollick oraz Andrzeja Szalkowskiego.
Krystyna Lewicka-Ritter, dziennikarka kochająca Kujawy z wzajemnością, w eielu sytuacjach pojawia się ubrana w tradycyjny strój kujawski. Podkreśla przy tym, że jest w ów strój „ubrana” a nie „przebrana”. Jest to bowiem dla niej strój naturalny, codzienny, nie uważa się za re konstruktorkę, ale za kontynuatorkę tradycji lokalnej.
Maria Ollick może nie nosi codziennie całego stroju borowiackiego (wywodzącego się terenu Borów Tucholskich), ale przynajmniej ma chustę na ramionach, wyszywaną pięknym złoto-bursztynowym haftem borowiackim, odmianą haftu kaszubskiego. I z dumą opowiada o wpisaniu tego hafu na listę dziedzictwa niematerialnego.
Andrzej Szalkowski, niestrudzony pasjonat ziemi dobrzyńskiej prezentuje się niekiedy w stroju dalekim od ludowego – oto na Kongresie Regionalistów pojawił się w kontuszu szlacheckim, w barwach, które zatwierdzone zostały u schyłku XVIII wieku jako oficjalny strój posłów ziemi dobrzyńskiej.
Zatem można nosić strój ludowy, strój tradycyjny z elementami regionalnymi lub też strój szlachecki związany z regionem. Tyleż możliwości, a jednak nie są one wykorzystywane. Wciąż wszyscy nosimy te same jeansy, od San Francisco po Tokio, czapki z daszkiem identyczne w Sztokholmie, Sydney i Buenos Aires. Oczywiście globalizacja spowodowała, ze stroje są tańsze, ale całkowicie zatraciły regionalne cechy. Na pełen powrót strojów regionalnych nie liczę, jestem świadom, że pozostaną one w świecie rekonstrukcji historycznych i etnograficznych. Wierzę jednak, że powrócić mogą ornamenty, wzory: krawaty z haftem kaszubskim, bluzki z ludowym wzorem kurpiowskim, nowoczesne spódnice na wzór łowickich pasiaków; ale też biżuteria z herbami miast, gmin, powiatów i ziem, apaszki, czapki, szaliki… To ogromne pole do popisu dla projektantów mody, dla samorządów, ośrodków kultury… Wierzę, że się uda.
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!