ReklamaA1-2ReklamaA1-3

Most kolejowy w Stobnicy

HistoriaAtrakcje turystyczne22 kwietnia 2023, 11:30   red. Izabela Wielicka / wielkopolska-country.pl2371 odsłon
Most kolejowy w Stobnicy
Most w Stobnicy - fot. Izabela Wielicka

W Stobnicy, niewielkiej wsi w powiecie obornickim, na skraju Puszczy Noteckiej, stoi, rozpięty nad malowniczo wijącą się Wartą, żelazny most kolejowy. Stoi i zachwyca. Stoi i umiera…

Od zawsze miałam sentyment do mostów. Czy to potężny most z betonu i stali, czy mała drewniana kładka nad strumykiem - wszelkiego typu przeprawy budzą we mnie nostalgię. Mosty to punkty strategiczne, miejsca walk, ale też miejsca spotkań i rozstań. Są twardym dowodem siły człowieka, jego zwycięstwa nad żywiołem, ale i ostatnią przystanią samobójców. Wychowałam się nad rzeką i widok na most towarzyszył mi każdego dnia. Gdy byłam małą dziewczynką o mostach i ich konstrukcjach opowiadał mi tato. Jedną rzecz zapamiętałam szczególnie - dawny zwyczaj praktykowany wśród budowniczych. Otóż, kiedy przed oddaniem do użytku jakiegoś mostu testowano jego wytrzymałość, twórca projektu wchodził pod most. Gdyby pomylił się w obliczeniach, gdyby most zawalił się pod obciążeniem, on pierwszy straciłby życie. Ciekawe, czy tak właśnie było przed oddaniem do użytku mostu kolejowego w Stobnicy? Stara stobnicka przeprawa przez Wartę jest dziś nieczynna, ale most wciąż zachwyca swoim wyjątkowym pięknem.

Dlaczego most w Stobnicy jest wyjątkowy?

Najpopularniejszym rozwiązaniem przepraw mostowych w XIX w. były klasyczne mosty kratownicowe, których ciężkie przęsła spoczywały na filarach. Miały one bardzo dużą nośność, ale gdy chociaż jeden z filarów zaczął osiadać, to siadała cała konstrukcja budowli. Prawdziwym przełomem w architekturze było rozwiązanie Heinricha Gerbera, niemieckiego budowniczego. Wymyślił on system, wykorzystujący przęsła wspornikowe i podczepione do ich końców przęsła podwieszane. Przęsło wspornikowe miało większą rozpiętość niż wspierające je filary. Jego końce wisiały w powietrzu i nie były podparte. Do nich podczepiano przęsła przegubowe. Dzięki temu, nawet gdy filar osiadał, konstrukcja mostu była stabilna i bezpieczna. Pierwszym mostem tego typu na świecie był most w Haßfurt na Menie. Wielkie konstrukcje wspornikowe Gerbera powstały później w Vilshofen na Dunaju, w Monachium na Izerze, Manheim na Neckerze oraz słynny Firth of Forth w Szkocji.

W Polsce mosty tego typu to ogromna rzadkość. Trzyprzęsłowy most wspornikowy z 1903 r. znajduje się na granicy Olszyńca i Jedliny Zdroju, na linii kolejowej Świdnica-Jedlina Zdrój. Most kolejowy w wielkopolskiej Stobnicy, na 188 kilometrze Warty, to prawdziwy unikat. Ma prawie 245 metrów i siedem przęseł. Całkowita masa jego stalowej konstrukcji waży ponad 601 ton.

Burzliwe, a raczej wybuchowe, losy stobnickiego mostu

Budowa mostu w Stobnicy związana była z powstaniem drugorzędnej, jednotorowej linii kolejowej Wronki - Oborniki. W 1908 r. w Obornikach otwarto biuro budowlane, którym kierował mistrz Lodemann z Bydgoszczy. Wykonawcą robót była natomiast firma Klose z Poznania. 1 lutego 1910 r. odddano do użytku pierwszy 14-kilometrowy odcinek z Wronek do Jaryszewa. Na tej trasie znalazły się stacje kolejowe we: Wronkach, Ordzinie i Obrzycku. Na uroczystość otwarcia trasy przybył sam hrabia Zygmunt Raczyński, właściciel pobliskich dóbr, który dofinansował budowę szlaku kolejowego. 1 lipca 1910 r. otwarto drugi 22-kilometrowy odcinek. Na jego trasie były stacje w: Stobnicy, Bąblinie, Słonawach i Obornikach. Odbyła się wtedy kolejna uroczystość, podczas której zagrała orkiestra strażacka, a pociąg i całą linię poświęcił proboszcz z Obrzycka.

Most kolejowy w Stobnicy zaczął służbę w tym samym roku. 26 czerwca 1910 r. przeszedł pomyślne próby wytrzymałościowe. Na most wjechały dwie lokomotywy parowe i dziesięć załadowanych wagonów towarowych. 1 lipca już jeździły po nim pociągi. Stalowe elementy konstrukcji mostu, w tym przęsła, zostały wykonane w Zakładzie Budowy Mostów Zjednoczonych Hut Króla i Laury w Królewskiej Hucie (dziś Chorzów) na podstawie zlecenia dla Zjednoczonych Hut Króla i Laury, Górniczo-Hutnicza Spółka Akcyjna w Berlinie.

Choć w latach 30-tych kondycja mostu nieco spadła, to eksploatowano go szczęśliwie i nieprzerwanie aż do wybuchu II wojny światowej. 1 września 1939 r. wysadzili go polscy saperzy, aby utrudnić działania Niemców. Obiekt nie został całkowicie zniszczony - złamał się i przechylił w jedną stronę. Niemieccy okupanci zabezpieczyli go przed całkowitym zniszczeniem, wykorzystując m.in. stalowe liny. Odbudowę mostu powierzono niemieckiej firmie z Zielonej Góry Brücken- und Stahlbau Beuchelt & Co. Grünberg in Schlesien. W 1941 r. most znów był gotowy do użytku, ale w 1945 r. znów zostały podłożone pod niego materiały wybuchowe - tym razem przez wycofujących się hitlerowców. Uszkodzenia nie były jednak tak duże jak poprzednio i most był przejezdny jeszcze tego samego roku.

Do 31 sierpnia 1991 r. most, jak i cała linia kolejowa, służyła pasażerom. Później przejeżdżały po nim wyłącznie pociągi towarowe. Z roku na rok stan torowiska był coraz gorszy, aż w końcu 22 grudnia 2000 r linię całkowicie zamknięto. Tory częściowo rozkradziono, częściowo rozebrano. Stobnicki most omal nie trafił na złom. Uchronił go przed tym wielkopolski konserwator zabytków - Aleksander Starzyński, który postarał się, by most kolejowy w Stobnicy został wpisany na listę zabytków.

Co dalej ze stobnickim mostem?

Dzięki przytomności Aleksandra Starzyńskiego ta unikatowa gerberowska konstrukcja i jedna z najcenniejszych przepraw mostowych w Polsce została ocalona. Most stoi do dziś, ale jego stan jest katastrofalny. Nie ma nawet śladów po torach, które kiedyś na nim położono, za to dziur jest sporo. Trzeba być śmiałkiem, żeby próbować przejść po stobnickim moście, a takich, niestety, nie brakuje.

Długo nie było wiadomo do kogo właściwie most należy. W 2012 r. PKP zrzekło się praw własności na rzecz Skarbu Państwa. Przez środek mostu przebiega granica powiatów szamotulskiego i obornickiego, co budziło wątpliwość, który z nich jest właścicielem obiektu. Dziś już wiadomo, że jest nim Gmina Szamotuły i Starostwo Szamotulskie. Stobnicki most na pewno nie będzie już mostem kolejowym, bo linii kolejowej Wronki - Oborniki już nie ma i nie planuje się jej przywrócenia. Mógłby jednak, przy zachowaniu chronionej konstrukcji, zostać przekształcony na kładkę pieszo-rowerową, a ta jest bardzo potrzebna. Co zadecyduje Starostwo? Czy znajdą się pieniądze na remont zabytku?

Ponadstuletni most ciągle majestatycznie góruje nad maleńką Stobnicą. Budzi podziw swoją stalową potęgą, a jednocześnie zachwyca delikatną, ażurową konstrukcją. Stoi i cierpliwie czeka na pomoc. Tylko czasem jakaś rdzawa łza skapnie do płynącej pod nim Warty.
 

Zaglądałam, skorzystałam, polecam:

1. Miron Urbaniak: Wielkopolski „Firth of Forth”. Most kolejowy w Stobnicy, Kronika Wielkopolski 2009 nr 2, s. 130-135
2. Krzysztof Springer: Zapomniana jubilatka. Setna rocznica budowy linii kolejowej Oborniki - Wronki - www.oborniki.pl/turystyka/turystyka-kolejowa/trasa-oborniki-wronki/ (dostęp 29.06.2018)
3. Czesław Kiwertz: Rozmyślania nad mostem kolejowym w Stobnicy - www.obrzyckie.tnb.pl/print.php?type=N&item_id=20 (dostęp 29.06.2018)


Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 7

  • 5
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 0
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 0
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 2
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 0
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 0
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4
ReklamaA3