ReklamaA1-2ReklamaA1-3

Magiczny dwór w Sielcu z duchem admirała Unruga

HistoriaAtrakcje turystyczne11 listopada 2020, 11:00   red. Mariusz Borowiak4598 odsłon1 Komentarzy
Magiczny dwór w Sielcu z duchem admirała Unruga
Widok na dwór i park w Sielcu, październik 2020 r. -  fot. Katarzyna Rodziewicz

Gdy w 2004 r. po raz pierwszy przyjechałem do niewielkiej wsi Sielc na Pałukach, w związku z przygotowywaną przeze mnie biografią admirała Józefa Unruga – wybitnego oficera, wychowawcę i dżentelmena, zobaczyłem zrujnowany dwukondygnacyjny dworek z XIX wieku wraz z otaczającym go parkiem. Prace remontowe trwały w najlepsze. Okazało się, że Katarzyna i Andrzej Rodziewiczowie są siódmą udokumentowaną rodziną, która mieszka w historycznym majątku. Potem jeszcze wielokrotnie wracałem do Sielca. Za każdym razem byłem pod wrażeniem niespożytej energii i determinacji właścicieli dworu, których uznałem za szaleńców, takich pozytywnych wariatów.

Tym razem jest to opowieść nie o kolejnym zdewastowanym dworze na Pojezierzu Gnieźnieńskim, o których bardzo często piszemy na portalu, ale o dawnej posiadłości ziemskiej rodziny Unrugów, położonej kilkanaście kilometrów od Żnina, która po latach kompletnej ruiny trafiła w ręce mieszczuchów z Bydgoszczy, którzy dzięki wielkiej pasji i poświęceniu uratowali od zapomnienia kawałek historii. Kasia i Andrzej Rodziewiczowie kupując dawne dobra admirała Józefa Unruga stali się jego duchowymi sukcesorami.

„Na Sielec natknęłam się zupełnie przypadkiem– wspomina po latach Katarzyna Rodziewicz. Pokonując z mikrofonem, jako dziennikarz Polskiego Radia Pik w Bydgoszczy, tereny urokliwych Pałuk, trafiłam do ludzi, którzy mnie tu przywieźli, pokazali i… odjechali. I ja także odjechałam. W emocjonalnej gorączce, po powrocie, po długich, nocnych Polaków rozmowach, po ważeniu nie tylko słów, także i tego – ile czego, jak i po co, podjęliśmy decyzję. Ale również i wyzwanie. Stawić czołom przeciwnościom, zmieniając całkowicie styl i sposób życia, ubierania się, lecz nie zmieniając – myślenia. Od pierwszego dnia, kiedy „spojrzałam głęboko w oczy” Sielcowi, cały czas się zastanawiam, czy mój duchowy antenat, admirał Józef Unrug będzie moim Aniołem Stróżem. Czy będzie moim ramieniem, na którym będę mogła się oprzeć w chwilach zwątpienia? Zaczęłam zgłębiać literaturę, by móc dowiedzieć się jak najwięcej o człowieku, którego jego rodzinny dom, teraz jest moim, naszym rodzinnym gniazdem”.

Trochę historii, czyli dwór i majątek ziemski w Sielcu

Pierwsze wzmianki na temat miejscowości Sielec pochodzą z 1138 r., o czym świadczy zapis w bulli papieża Innocentego II. W tym czasie dwunastowieczne dobra sieleckie należały do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, by w XIV wieku przejść na własność rodziny Witosławskich herbu „Prawdzic”. Wśród późniejszych właścicieli wielkopolskiej posiadłości wymieniany jest Wawrzyniec Szedleczeski (1463 r.), Marcin Łodziński herbu „Jelita” (połowa XVII wieku), Łochowski (1666 r.), Franciszek Urbanowski (1671 r.) oraz rodzina Godzimirskich herbu „Bończa” (początek XVIII wieku).

Do połowy lat 50. XIX stulecia własność ta należała do rodu Bronikowskich, później do hr. Adolfa Potworowskiego herbu „Dębno”, który około 1850 r. poślubił Różę (Rozalię) Unrużankę. Młodzi należeli do parafii w Żychlinie i tam też ochrzczono ich czworo dzieci.

W 1862 r., po opuszczeniu dzierżawionego majątku w Kucharach Borowych koło Dąbroszyna, Potworowski zmarł na tyfus, natomiast wdowa osiadła na stałe w odziedziczonym majątku w Sielcu. Wkrótce posiadłość ziemską od swego kuzyna Henryka Potworowskiego, syna Róży, który bardzo krótko gospodarzył majątkiem, nabył niespełna trzydziestoletni Henryk Unrug, dzierżawiący dotychczas majątek Ryki w powiecie garwolińskim. Był on najmłodszym z jedenaściorga dzieci Henryka Kajetana Maurycego Unruga, właściciela Dzięczyna, Szołowa i Skrzydlewa. Ożeniony był z protestancką kuzynką Anielą Teklą Kurnatowską z Brudzewa.

Otóż za rządów Bismarcka w Prusach wszedł w życie akt prawny niepozwalający, aby urodzeni poza granicami państwa niemieckiego posiadali tam nieruchomości. Przepis ten był wymierzony głównie w Polaków i przewidywał nadzwyczaj krótki termin wyprowadzenia się dla ułatwienia rządowi zaborczemu wykupienia ziem z rąk polskich. W tych okolicznościach Henryk Unrug, dysponując odpowiednim kapitałem, kupił Sielec przez podstawionego zaufanego człowieka. Przeprowadzka w okolice Żnina nastąpiła dopiero po wygaśnięciu dzierżawy w poprzednim majątku oraz po przeprowadzeniu pewnych nieodzownych formalności prawnych.

Początkowo Henryk Unrug mieszkał w budynku w tzw. rządówce. W latach 1862-1870 zbudował dworek w części leśnej majątku, gdzie rosło najwięcej starych drzew głównie liściastych. Powstał skromny dwór, piętrowy, murowany na rzucie prostokąta, kryty czterospadowym dachem. W tym samym czasie z wydzielonego kilkuhektarowego lasu założył wokół niego park dworski.

Unrugowie pochodzili ze starej rodziny niemieckiej, której jedna linia osiadła kilka wieków wcześniej w Wielkopolsce, a druga na Śląsku. Ładny dworek, park oraz kilkusethektarowe gospodarstwo na Pałukach należały do tego jakże zasłużonego dla Polski rodu szlacheckiego o wielowiekowym pochodzeniu. Fala narastającego uczucia miłości i przywiązania do ziemi ojczystej, języka i kultury polskiej sprawiły stopniową, ale jakże trwałą podwalinę pod polonizację pnia Unrugów.

W 1903 r. dobra w Sielcu odziedziczył po śmierci swego nieżonatego brata Henryka, Tadeusz Gustaw Unrug, były oficer artylerii gwardii królewsko-pruskiej. Z nieposzlakowaną opinią, wspaniałą prezencją, biegle władający w mowie językiem francuskim przeniesiony został do 1. Gwardyjskiego Pułku Artylerii. Brał udział w wojnie sprowokowanej przez Prusy z Danią (1864 r.) i Austrią (1866 r.). Ów były adiutant generała Inspektora Artylerii, księcia Karola, brata późniejszego cesarza Wilhelma I, podczas wojny francusko-pruskiej w latach 1870-1871 dowodził baterią, potem pułkiem artylerii. Otrzymał liczne wysokie odznaczenia. Wzorową postawą, w szczególności wielkopolskim obejściem, a co najciekawsze akcentowaniem swojej polskości, imponował Niemcom.

11 stycznia 1878 r. 44-letni Tadeusz Gustaw poślubił w Dreźnie saską hrabiankę Izydorę von Bünau, byłą damę honorową księżnej Karolowej Pruskiej. Była to osoba o dużym wdzięku i urodzie, a przy tym obdarzona wyjątkowym taktem w postępowaniu wśród niełatwych nieraz niemiecko-polskich stosunków towarzyskich. Dzięki rozległym koneksjom małżonkowie utrzymywali ożywione kontakty z pruską arystokracją, bywali na dworze cesarza Wilhelma I.

Za rządów „Żelaznego Kanclerza” Unrug został zmuszony do opuszczenia służby w armii pruskiej i przejścia na emeryturę w stopniu generała-majora. Pod pruskim uniformem Tadeusza Unruga biło polskie serce. Bardzo łatwo znaleziono pretekst, który przyspieszył jego dymisję. Zarzucono mu zdecydowane odwrócenie się od niemieckości, polską edukację dwójki synów – Józefa i Michała (zatrudnił dla nich nauczycieli Polaków) i zerwanie wszelkich kontaktów z dawnymi kolegami z wojska. Od tej pory, będąc w Sielcu, nie używał języka niemieckiego. Tamże wraz z rodziną spędził zmierzch swego życia. Zgodnie z ostatnią wolą został pochowany w parku dworskim.

Do wybuchu drugiej wojny światowej nad rodzinnym majątkiem, odpowiedzialnym za dyscyplinę i organizację pracy bardzo sprawnie prowadzonej własności ziemskiej, liczącej 757 hektarów, czuwał najstarszy z synów Tadeusza, Józef Unrug; mianowany w maju 1925 r., na mocy rozporządzenia Prezydenta II Rzeczypospolitej Stanisława Wojciechowskiego, na stanowisko dowódcy Floty w Gdyni. Obowiązki służbowe wypełniał z wielkim oddaniem i poświęceniem przez następnych czternaście lat.

W 1946 r. wszelkie dobra rodzinne Unrugów przejął Skarb Państwa Polskiego. W wyniku reformy rolnej, zabrano ich wielkopolskie posiadłości.

Do zespołu dworsko-parkowego prowadzi od wschodu główna brama wjazdowa, z której do dzisiaj pozostały jedynie fragmenty jej słupów. Jeszcze do lat 50. ubiegłego wieku na jednym ze słupów widoczny był herb własny Unrugów – czerwony lew o podwójnym ogonie w złotym polu.

Zabytkowy dwór piętrowy, murowany, na kamiennym cokole, ma skromne cechy klasycystyczne z przełomu XVIII i XIX wieku. W pierwszej połowie XIX wieku dobudowano alkierz (wysunięta narożna część budynku). Przy dawnym dworze rósł okazały 5-hektarowy sad. Dzisiaj pozostały po nim tylko opowieści. Obecni właściciele dworu mają do dyspozycji… 24 pomieszczenia o powierzchni 1500 m². Mają także częsty kontakt z leśnymi mieszkańcami. Oddajmy głos Katarzynie Rodziewicz:

      Na stałe w parku znalazły schronienie zające, sarny i jelonki. Swoją obecność zaznaczają odartą korą na młodych drzewkach. Domki – nory mają borsuki i lisy. O, te często widuję, jak wyprawiają się do mojej sąsiadki na kury. Nierzadko udaje mi się je przepłoszyć. W gęstwinie, nieopodal sąsiadującego z parkiem cielętnika, ostoję znalazły bażanty i dziki. Nad wyraz park, a raczej żyzną i dobrą ziemię, upatrzyły sobie krety. Całe polany usłane są kretowiskami. Udało się mi kilkakrotnie uniknąć zbyt bliskiego spotkania gołą nogą z jeżami. Natomiast od wczesnej jesieni wstaję skoro świt, by posłuchać lelka czy innych licznie rezydujących śpiewaków. Kruki też są. Pocieszać może fakt, że o zdrowie drzew dba leśny doktor. A właściwie kilku – to dzięcioły. Na nowych przybyszów czekają też budki lęgowe.

Park

Z zachowanych elementów parkowej zieleni, będących niemym świadkiem dawnej świetności tego zabytkowego zespołu dworskiego, na uwagę zasługuje stara brzozowa aleja oraz efektowna aleja kasztanowa dochodząca bezpośrednio do zabudowań, sieleckiej rezydencji. Niektóre rosnące tu drzewa znalazły się w rejestrze zabytków przyrody, jak wspaniałe liczące sobie 190 lat jesiony, których obwód sięga 410 cm, czy też 160-letnia sosna wejmutka o obwodzie 280 cm. Można tu też zobaczyć pięć lip drobnolistnych, których wiek sięga 260 lat, a jedna z nich liczy sobie aż 620 cm obwodu. Park zachwyca różnorodnością przyrody. Możemy tu spotkać takie odmiany starodrzewu, jak czerwony dąb amerykański (kiedyś rosło ich bardzo dużo), klon cukrowy i mandżurski, sosny czarne, jedlice Douglasa, platany, świerki, jodły lub kasztany białe. Dalej – nieliczne już daglezje, okazałe akacje i jawory. Na wiosnę zakwitały tu kiedyś różnokolorowe bzy, krzewy kaliny koralowej i mnóstwo róż. Podążając parkową aleją ma się wrażenie, że zaraz ten dwór ożyje, że przed dworem pojawi się zaraz dystyngowana postać admirała.

W 1989 r. park uzyskał srebrny medal w konkursie zorganizowanym przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. Z uwagi na niepowtarzalne walory przyrodniczo-dendrologiczne, park uznany został za najwartościowsze założenie sztuki ogrodowej na Pałukach. Jest to zespół dworsko-parkowy wpisany do rejestru zabytków województwa kujawsko-pomorskiego.

Wspominając o tych różnych gatunkach drzew, które rosły bujnie w czasach pełnego rozkwitu w przydworskim parku, warto uzupełnić naszą wiedzę o jeden istotny szczegół. Otóż pod koniec lat 20. XX wieku duży pęk drzew, przeważnie topoli został przywieziony przez Józefa Unruga ze Sielca do Gdyni. Okazuje się, że teren okalający budynki portowe Przedsiębiorstwa Państwowego „Żegluga Polska”, którym wówczas zarządzał inżynier Julian Rummel, długoletni przyjaciel dziedzica Sielca, był otoczony beznadziejną piaszczystą płaszczyzną. Dzięki Unrugowi, który dostarczył ze swego majątku drzewa, zdecydowano się obsadzić teren w porcie, a także teren „Żeglugi”, koło jego gmachu, który jakiś czas później udało się zamienić w ogród. Topole z Sielca wspaniale przyjęły się na placu „Żeglugi”. Gdy w 1933 r. place „Żeglugi Polskiej” w porcie musiały być oddane pod budowę torów kolejowych, a w związku z tym warsztaty i magazyny miały być przeniesione na inne miejsce, drzewka z parku Józefa Unruga zostały wykopane i przesadzone w nowe miejsce. I nawet wtedy dobrze się przyjęły. Dziwiło mnie – wspominał wiele lat później Julian Rummel – jak te drzewka mogą dobrze rosnąć na narefulowanym gruncie, który przepłukany przez morską wodę, zdawałoby się już nie miał żadnych cząstek pożywnych dla roślin.

Wróćmy jednak do Sielca. Spacer po tym tchnącym historią parku dostarcza niezapomnianych wrażeń estetycznych. Miłośników przyrody przykuwa uwagę duża różnorodność drzew; klony cukrowe i dęby czerwone amerykańskiego pochodzenia, klony ginala zwane także klonami mandżurskimi pochodzące z Chin, długowieczne lipy szerokolistne i platany klonolistne, sosny czarne, świerki pospolite i świerki srebrzyste o okazałych koronach, wyniosłe jedlice Douglasa, czy w końcu jodły pospolite uważane za najwyższe europejskie drzewa iglaste.

Okres powojenny dla Sielca, tak jak i dla większości polskich dworów, był okresem ruiny i upadku. Przed nieuchronną dewastacją parku uchroniono się dzięki przeprowadzonym pracom pielęgnacyjnym jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.

Prawdziwą ozdobą parku jest widok wielu odmian krzewów ozdobnych, urzekających swym kolorytem w porze kwitnienia. Niegdyś z krzewów dominowały bzy różnokolorowe, krzewy kaliny koralowej oraz mnóstwo róż wielokwiatowych i bukietowych. W latach minionej świetności z południowych okien pałacu rozciągał się widok na piękną polanę ubarwioną kwiatami.

W części parku przy gaiku rosła kalina koralowa. Jej kwiaty zmieniające barwę od zielonkawo-białej poprzez śnieżno-białe, aż do różowawej chętnie zrywane były do wazonów dworskich. Przed samą rezydencją, w części południowej rosło mnóstwo róż wielokwiatowych tzw. remontantek, czyli powtarzających kwitnienie, oraz bukietowych kwitnących do później jesieni.

Dwór Marzeń

„Gdy mnie pytają jak było na początku, odpowiadam: jak Wrocław w 1945 r. Pod koniec II wojny światowej i po jej zakończeniu we dworze mieścił się szpital. Potem były tu biura i ochronka dla dzieci, pomieszkanie dla licznej rzeszy repatriantów ze wschodu, mieszkania dla robotników PGR-u oraz dla przyjezdnej kadry i robotników spółdzielni. W murach tego domu pozostały również echa szkolnych lekcji, wiejskich dyskotek, kina objazdowego, sylwestrowych tańców i swawol” – dopowiada Katarzyna Rodziewicz.

Pomysł utworzenia Izby Admiralskiej w Sielcu uważam za jedną z najpiękniejszych i najszlachetniejszych decyzji obecnych właścicieli przedwojennego gniazda legendarnego dowódcy Floty i obrońcy Wybrzeża we wrześniu 1939 r. Owe gniazdo nowi właściciele nazwali „Dworem Marzeń”.

Katarzyna Rodziewicz pracą swoich rąk – trzeba koniecznie przyjechać do Sielca i zobaczyć na własne oczy – oraz z pomocą rodziny sprawiła, że obecny obiekt mieszkalny można z czystym sumieniem nazwać „Dworem Marzeń”. Przeglądając archiwalne zdjęcia dworu z 2001 r. (wtedy został nabyty), a dokładnie tego, co z niego zostało (zniszczenia sięgały 90 procent) aż trudno uwierzyć, że są jeszcze ludzie w naszym kraju, którzy kupując przysłowiową ruiną postawili sobie za cel wyremontowania zdewastowanego dworu z myślą o innych. Kasia jest zakochana w postaci Józefa Unruga, jako właścicielu sporego majątku, ale także człowieku i oficerze Marynarki Wojennej Polski Odrodzonej.

Obecna właścicielka dworu w Sielcu mogłaby godzinami opowiadać o ogromie włożonego w remont wysiłku. Zna tu dosłownie każdą klepkę w podłodze, każdy centymetr ściany, to głównie jej rękoma dwór przywracany jest od kilkunastu lat do dawnej świetności. Mozolna praca przyniosła efekty. Osoby prywatne oraz zorganizowane grupy turystów, którzy odwiedzają mozolnie odbudowany z ruin obiekt przez jego obecnych właścicieli, są zachwyceni. Nie chcę jednak pisać o prowadzonych pracach remontowo-konserwatorskich w Sielcu, ale o kolejnym pomyśle „dziedziczki” Kasi Rodziewicz – Izbie Admirała Unruga.

Izba Admirała Unruga

Mimo że obecny obiekt jest miejscem zamieszkania Rodziewiczów, to pomieszczenia zostały tak urządzone, że przypominają o jego dawnym właścicielu. Ma się wrażenie, że wnętrza domu są ciągle używane przez admirała. Czuje się obecność Józefa Unruga – jakby odszedł tylko na chwilę i miał zaraz wrócić.

W 2008 r. Katarzyna Rodziewicz oddała do użytku dla zwiedzających małą „Izbę Admiralską”, a uroczyste otwarcie miało miejsce w październiku roku następnego, z okazji obchodów 125. urodzin admirała Unruga. W Izbie eksponowane są bezcenne pamiątki po admirale, jak choćby znalezione podczas remontu komina sztućce z zastawy stołowej używanej w Sielcu.

Katarzyna Rodziewicz, zafascynowana życiem Józefa i Zofii Unrugów – ostatnich właścicieli majątku do wybuchu drugiej wojny światowej – dotarła do wielu zapomnianych informacji na temat ostatnich przedwojennych właścicieli Sielca. - We wsi stale jest obecny duch admirała Unruga – dziedzica, który nieustannie obserwuje obecnych właścicieli – tłumaczy mi Kasia.

Obecni właściciele sielskiego dworu skrzętnie zbierają wszystkie informacje i pamiątki związane z legendarnym obrońcą Wybrzeża w 1939 r. Posiadają bogaty materiał ikonograficzny. Jako autor jedynej biografii admirała – doceniając wielką pasję i miłość Kasi i Andrzeja Rodziewiczów do byłego właściciela dworu – ofiarowałem do Izby unikalne zdjęcia i materiały archiwalne. Uważam, że trzeba wspierać i pomagać ludzi, którzy mają entuzjazm i chcą się dzielić wiedzą z innymi.

Ciekawa jest historia, że dawne wyposażenie admiralskiego pokoju w Sielcu, dziś zdobi gabinet wójta gminy Gąsawa. Są to masywne i eleganckie dębowe biurko, biblioteczka, fotel, stół konferencyjny oraz krzesła. Meble pokryte są ciemną bejcą. Dawne elementy wyposażenia dworu należące do Unruga trafiły do gabinetu w Gąsawie prawdopodobnie w latach 70. XX wieku. Jako wyposażenie z urzędu – w drodze przydziału administracyjnego. Moim zdaniem ich miejsce jest w Sielcu. Byłyby unikalnymi eksponatami „Izby Admiralskiej”, będąc atrakcją dla grup wycieczkowych odwiedzających to wyjątkowe miejsce na Pałukach. Można to tak urządzić, żeby oglądający miał wrażenie, że są ciągle używane przez admirała.

Niewielka nekropolia

Do naszych czasów przetrwał rodzinny cmentarz Potworowskich i Unrugów. Pod osłoną wysokich drzew spoczywają doczesne szczątki m.in. ówczesnych dziedziców: hr. Adolfa Potworowskiego (na jego płycie nagrobnej nie ma krzyża, ponieważ hrabia był protestantem, a na ich grobach nie kreśli się krzyży), rodziców admirała – Izydory i Tadeusza Unrugów, Henryka Unruga, Tadeusza Swinarskiego (kuzyna Józefa Unruga), p. Potrzebskiego i lekarki rodzinnej. Od kilkunastu lat rodzina Rodziewiczów opiekuje się malutkim cmentarzykiem, gdzie jest 11 grobów. Niestety tylko cztery mogiły mają płyty nagrobne. Pozostałych siedem jedynie ziemne zarysy. Według słów Katarzyny Rodziewicz:

     Ząb czasu mocno odcisnął swoje piętno na kamiennych płytach nagrobnych. Mech, wiatr i deszcz zrobiły swoje. Jednak największe szkody przyniosła ludzka ciekawość. Groby były wielokrotnie plądrowane i dewastowane. Kilka lat temu musieliśmy kolejny raz zabezpieczyć mogiły po nieproszonych wizytacjach. Cóż, ludzka chęć zaspokojenia ciekawości, czy aby na pewno w grobie nie ma jakichś kosztowności, znana jest nie od dzisiaj. Ale dzięki temu wiem, że hrabianka Izydora von Bünau pochowana została w metalowej trumnie ze szklanym okienkiem w wieku.

Tablica pamiątkowa i szkoła im. Unruga

W marcu 2006 r. Rodziewiczowie, którzy postawili sobie za cel przywrócenie świetności zespołowi dworsko-parkowemu, ufundowali i odsłonili na froncie dworu tablicę pamiątkową, honorującą osobę admirała. A historyczno-publicystyczne zainteresowania Katarzyny zaowocowały cyklem kilkunastu artykułów pt. „Sielecka opowieść”, które w latach 2004-2005 zostały opublikowane na łamach dziennika „Gazeta Pomorska”.

Dzięki Katarzynie i Andrzejowi Rodziewiczom o admirale pamięta się na Pałukach. W Laskach Wielkich nieopodal Gąsawy jest szkoła podstawowa, która nosi imię wielkiego admirała.

Natomiast najmłodszym „dzieckiem” Kasi Rodziewicz jest ogólnopolski konkurs pamięci Józefa Unruga. Konkurs literacko-plastyczny, skierowany do dzieci i młodzieży szkolnej, ma na celu propagowanie pamięci, dokonań i postawy admirała floty Unruga, żołnierza, jeńca, tułacza, wielkiego wychowawcy wielu pokoleń marynarzy, współtwórcy Marynarki Wojennej II RP, człowieka, o którym zapomniano przez całe dziesięciolecia. Dotychczas odbyło się pięć edycji konkursu.

Właściciele dworu w Sielcu są otwarci na turystów; jest możliwość zwiedzania po uprzednim kontakcie: tel. 604 401 466, e-mail: dwormarzen@op.pl


Fot. Mariusza Borowiaka i Katarzyny Rodziewicz



Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 129

  • 94
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 22
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 11
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 2
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 0
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Przeczytaj także

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4
ReklamaA3