Kłecko, piękne miasteczko leżące na trasie z Gniezna do Wągrowca, prawa miejskie otrzymało w 1255 r. W kolejnych wiekach zapisywało się chlubną kartą w dziejach naszego kraju. Najbardziej dramatycznej wydarzenia związane są 1939 r. Cywilna obrona Kłecka przed Niemcami sprawiła, że dzisiaj Kłecko jest określane mianem „Wielkopolskiego Westerplatte”.
1 września 1939 r. wybucha II wojna światowa. W Kłecku widomym jej znakiem były przelatujące nad miastem niemieckie samoloty, których celem było Gniezno oraz najbliższe okolice Pierwszej Stolicy Polski – w tym między innymi Działyń/Kopydłowo – gdzie znajdowały się nieliczne oddziały Wojska Polskiego. Kłecko, mimo, iż do 2 września stacjonował tutaj jeden z oddziałów 17 Pułku Artylerii Lekkiej, oszczędzono.
To właśnie z polecenia polskich artylerzystów i przy ich pomocy przystąpiono do budowy umocnień wokół miasta, w tym między innymi rowów przeciwczołgowych. W pracach tych częściowo brali też udział licznie przybyli do miasta uciekinierzy, których rosnąca gwałtownie liczba zaczęła stawać się poważnym problemem. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że po mobilizacji burmistrza Jana Garskiego, Kłecko praktycznie pozbawione zostało władzy administracyjnej. Potrzebą chwili stało się powołanie władzy zastępczej.
Dlatego też 4 września odbyło się na kłeckim Rynku zebranie mieszkańców, podczas którego z prośbą o pełnienie funkcji tymczasowego burmistrza zwrócono się do miejscowego proboszcza, ks. kanonika Maksymiliana Koncewicza. Zastępcą nowo powołanego burmistrza został z kolei Jan Misiek. Podczas tego samego zebrania Jan Lapis, porucznik rezerwy, zwrócił się do mieszkańców z prośbą o wstępowanie do Straży Porządkowej.
Jej powstanie stało się konieczne ze względu na panoszenie się oraz coraz butniejszą postawę miejscowych Niemców. Komendę nad Strażą objęli: Jan Lapis – komendant, Tadeusz Kutzner – zastępca komendanta, Antoni Kraczek – sekretarz. Nawiązano kontakt z Gnieznem, zaczęto gromadzić broń, wokół miasta rozstawiono zbrojne posterunki, zorganizowano doraźną pomoc dla uchodźców, w tym między innymi Izbę Chorych w miejscowej szkole podstawowej. W Kłecku zapanował spokój, znacznie poprawiły się nastroje ludności. Wojna zbliżała się jednak nieuchronnie, 6 września wycofujące się oddziały Wojska Polskiego wysadziły w powietrze most kolejowy na Małej Wełnie, a pracownicy miejscowej poczty zerwali łączność telefoniczną.
Komenda oraz członkowie Straży Porządkowej podjęli decyzję o obronie miasta i przekształceniu się w Obronę Narodową. Linię obrony Kłecka podzielono na kilka odcinków, z których każdy obsadzono uzbrojonymi członkami ON.
Najbardziej wysunięta (na północ) i oddalona od miasta była placówka w Świniarach. We wczesnych godzinach popołudniowych gruchnęła wieść o nadchodzącym od strony Wągrowca nieprzyjacielu. Za zgodą Komendy, grupa kilkunastu ochotników, głównie harcerzy, pod wodzą Szczepana Woźnickiego, udała się na rozpoznanie.
W Polskiej Wsi zostali oni ostrzelani przez zbliżający się do Kłecka (na rowerach) oddział Niemców. W potyczce tej poległ 17-letni harcerz, Sylwester Śliwiński, a dwaj inni zostali ciężko ranni. Wymiana ognia trwała około godziny, po czym – po wyczerpaniu się zapasów amunicji – obrońcy wrócili do miasta. Rannym harcerzom natychmiastowej pomocy udzielił miejscowy lekarz, doktor Julian Domański, któremu pomagała jego córka, Helena, studentka medycyny.
Tymczasem od strony Gniezna nadeszła pomoc, obrońców Kłecka wsparły dwa kilkudziesięcioosobowe oddziały uzbrojonych mężczyzn, złożone z uchodźców. Kłecko broniło się na linii: wysadzony most – cmentarz – Karniszewska – Majdany – Gnieźnieńska. Ponadto w mieście stworzono kilka punktów obrony, przede wszystkim w wysokich budynkach typu młyn.
Dodatkowo naturalnymi sprzymierzeńcami Obrońców były jeziora: Kłeckie i Gorzuchowskie. Wymiana ognia pomiędzy nacierającymi a Obrońcami Kłecka, z różnym nasileniem, trwała do samego wieczora.
Wznowienie walk i wściekły niemiecki atak na broniące się Kłecko były tylko kwestią czasu. W Komendzie Obrony Narodowej najbardziej obawiano się manewru oskrzydlającego (obejścia obu jezior), okrążenia i uderzenia na miasto od strony południowo – wschodniej. Niestety, najczarniejsze przewidywania Obrońców wkrótce się potwierdziły.
Niemcy uderzyli praktycznie ze wszystkich stron, łamiąc kolejno punkty oporu, jeden po drugim. Warto zauważyć, że w niektórych miejscach walki były naprawdę zacięte. Rozwścieczeni hitlerowcy Członków Obrony Narodowej, schwytanych z bronią w ręku, zabijali na miejscu. Nie obyło się też bez samosądów oraz „wyrównywania rachunków” przez miejscowych Niemców, mszczących się za – najczęściej urojone – doznane krzywdy. Wczesnym popołudniem Kłecko było w rękach wroga.
Około godz. 16.00 Niemcy zaczęli spędzać mieszkańców na – obstawiony karabinami maszynowymi – Rynek, gdzie wkrótce zaczęto dokonywać selekcji. Wystarczyło mieć rozerwane ubranie, brudne ręce lub „pachnieć prochem”, by – jako obrońca Kłecka – zostać zakwalifikowanym do... rozstrzelania. Szczególnie aktywni byli teraz miejscowi Niemcy, którzy bez wahania i z nieukrywaną przyjemnością wskazywali zbyt patriotycznie nastawionych Polaków. Uczciwie należy jednak przyznać, że zdarzali się i Niemcy, którzy próbowali bronić swoich polskich sąsiadów. Dzięki takiemu właśnie wstawiennictwu, wyciągnięty z prowadzonej na śmierć kolumny i ocalony został – wtedy zaledwie piętnastoletni chłopiec – ojciec nieżyjącego już byłego Przewodniczącego Rady Miejskiej Gminy Kłecko, Adama Kroenke. Dwaj starsi bracia, niestety, nie mieli tyle szczęścia i zostali rozstrzelani.
Po dokonaniu selekcji, ok. godz. 18.00, grupa 50-60 mężczyzn została wyprowadzona za miasto i rozstrzelana nad Małą Wełną. Co ciekawe, podczas przypadkowego zamieszania, trzem osobom udało się zbiec. Byli to: Czesław Antoszewski, Wincenty Hybiak i Ludwik Ćwikliński.
Podobno był też czwarty uciekinier, Zygfryd Wawrzynkowski. Niestety, nie został on po zakończeniu II wojny światowej ujęty w publikacjach poświęconych wydarzeniom związanym z obroną Kłecka, ponieważ jego matka była Niemką! (szukamy rodziny tego człowieka - osoby mające wiedzę, prosimy o kontakt z redakcją)
Jednym z nich był Czesław Antoszewski – nauczyciel miejscowej szkoły, niezwykle zasłużony dla patriotycznego wychowania młodego pokolenia kłecczan. Tenże Antoszewski wyjechał do Warszawy, gdzie się ukrywał pod przybranym nazwiskiem. Niestety, rozpoznany przypadkiem przez swojego byłego ucznia, Niemca, został aresztowany, przewieziony do Poznania, a następnie stracony.
Kolejną grupę więźniów, wyselekcjonowaną na Rynku, skierowano do Domu Parafialnego, gdzie spędzili oni całą noc.
Grupę ok. 60 osób, która spędziła noc w Domu Parafialnym, pod silną eskortą żołnierzy niemieckich, wyprowadzono poza miasto i w okolicy przedwojennej strzelnicy rozstrzelano.
Kłecko pogrążyło się w mroku żałoby na pięć długich lat. „Polowanie” na Obrońców Kłecka trwało jeszcze bardzo długo.
W październiku 1939 r. aresztowano Jana Lapisa, Tadeusza Kutznera oraz ks. kan. Maksymiliana Koncewicza. Wszyscy oni zostali straceni w listopadzie tego samego roku.
W 1968 r. miasto Kłecko zostało odznaczone Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy, a w 1989 r. na Rynku został odsłonięty pomnik ku czci poległych obrońców Kłecka. Ze względu na swoje bohaterstwo Kłecko często jest nazywane „Wielkopolskim Westerplatte”.
Fot. K. Soberski
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!