Gdy na letnim spotkaniu Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć”, które odbyło się przy grillu na terenie zespołu pałacowego w Mielnie padł pomysł jesiennego wyjazdu, wiedziałem od razu, że warto będzie pokazać pewne miasto, które dopiero od 1993 roku znajduje się na mapie Polski. To Borne Sulinowo, była jednostka wojskowa a dokładnie były kompleks niemiecki o nazwie Gross Born, a po wojnie miejsce stacjonowania wojsk radzieckich. Miasto, którego przez 47 lat było tajnym miastem.
Plan wyjazdu był prosty: pokazać kolegom jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie. Na liście znalazło się kilka kluczowych dla tego regionu i miasta miejsc, które turysta powinien zobaczyć. Wyjazd zaczęliśmy od Wągrowca a dokładnie znajdującej się tam piramidy rotmistrza Franciszka Łakińskiego. Budowla ta datowana jest na około 1845 rok. Wszystkich z nas zastanawiało jedno? Co znajduję się wewnątrz piramidy, gdyż legendy o tym miejscu nakręcały nasze wyobraźnie. Tuż za piramidą postawiona jest kolumna na szczycie której widnieje metalowy koń. Zgodnie z ówczesną tradycją pochowano tu konia Łakińskiego.
Po wizycie w Wągrowcu ruszyliśmy dalej do Wałcza. Tutaj poczuliśmy klimat okresu II wojny światowej i schronów niemieckich. Na dzisiejszej ulicy Południowej znajdują się pozostałości dwóch największych schronów grupy warownej „Cegielnia”, tzw. B-Werki West oraz Ost. Tutaj zobaczyliśmy układ koszarowy pomieszczeń wraz z dwoma stanowiskami strzeleckimi i jednym obserwacyjnym. Największe jednak wrażenie zrobiła na nas widok drugiego B-Werka, który osunął się ze skarpy i znajduję się na dnie wyrobiska. Pamiętać warto, że w takich miejscach nie ma mowy o brawurze, gdyż łatwo jest tutaj stracić zdrowie a nawet życie.
Wyjeżdżając z Wałcza w kierunku na Jastrowie obejrzeliśmy jeden z najciekawszych obiektów Wału Pomorskiego, po niemiecku Pommernstellung. To wieża obserwacyjna wbudowana w budynek koszarowy i zabezpieczona konstrukcją żelbetową, od ziemi aż po dach. Niestety na co dzień miejsce nie jest udostępnione do zwiedzania.
Kolejnym przystankiem naszej podróży była Brzeźnica Kolonia a dokładniej lasy w okolicach tej osady. Dzisiaj to tereny Nadleśnictwa Jastrowie, jednak lata temu było to miejsce magazynowania głowic jądrowych. Na terenie kompleksu zachowały się trzy niezwykłe obiekty. Pierwszy to długi przelotowy hangar, od góry zamaskowany ziemią do którego mogły wjeżdżać pojazdy z rakietami średniego zasięgu. Natomiast pozostałe dwa to hale z częściowo zasypanym wejściem, w których przechowywano głowice jądrowe. Niestety po opuszczeniu ich przez wojsko rosyjskie obiekty te zostały zdewastowane i dzisiaj stanowią niebezpieczne miejsca.
Opuszczając kompleks leśny skierowaliśmy się w kierunku Sypniewa. Po kilku kilometrach mijamy tylko tabliczkę z nazwą Kłomino. Dzisiaj to ruiny opuszczonego miasteczka (niem. Westfalenhof). Kierujemy się dalej i po chwili dojeżdżamy miejsca na którym istniał od września 1939 roku zespół obozów jenieckich Gross – Born. W obozie przebywali głównie oficerowie. Tutaj trafiła również duża liczba żołnierzy z Powstania Warszawskiego. Przebywali tu także jeńcy francuscy.
W wyniku badań i prac poszukiwawczych z 2002 roku ustalono, że w 660 mogiłach spoczywa około 11-12 tysięcy jeńców wojennych. Dzięki Nadleśnictwu udało się postawić tablice informacyjne, które pokazują nam jak obóz wyglądał. Od razu zaproponowałem, że warto było by przejść tę drogę. Liczę, że uda się zrealizować taki rajd.
Dochodziła powoli godzina 15.00 gdy zajechaliśmy do głównej atrakcji naszego wyjazdu. Tym razem na granicy miasta nie stał partol wojskowy z zamkniętym szlabanem jak było to jeszcze 30 lat temu. Miasto stało przed nami otworem. Szybkie zakwaterowanie się w hotelu na nocleg tuż nad brzegiem jeziora Pile. Chwila na odświeżenie się i ruszamy na odkrywanie tajemnic tego miasta. A te z pewnością można odkrywać latami...
Zaczęliśmy od wizyty w lokalu gdzie serwowana jest kuchnia rosyjska. Trochę nam jednak brakowało mięsa, gdyż kuchnia ta oparta jest bardziej na potrawach mącznych.
Borne można zwiedzać pieszo lub autem, my zrobiliśmy to w trybie mieszanym. Na pierwszy ogień poszedł Dom Oficera, a dokładniej to co niego pozostało, czyli z roku na rok coraz większe ruiny. Budynek robi wrażenie swoich ogromem i reprezentatywnym wyglądem. Całość uformowana była w kształt podkowy z dużą salą balową.
Niestety, pożar kilka lat temu doprowadził, że dach zawalił się i teraz można chodzić tylko po jego gruzach. Miejsce to tętniło życiem, było to centrum rozrywki dla oficerów i cywili. Znajdowała się tutaj lokalna telewizja, restauracja a za okiem rozprzestrzeniał się widok na brzeg jeziora Pile. Dzisiaj to ruina. Czy jest jeszcze dla niej szansa? To pytanie pojawia się co jakiś czas.
Tak potocznie mieszkańcy nazywają cmentarz żołnierzy radzieckich, na których pochowane są również dzieci i cywile. Znajdują się tu również groby osób niezidentyfikowanych. Teren jest zadbany a układ pomników nie przypomina tych, które znamy z naszych cmentarzy.
Na terenie Bornego znajdują się pozostałości po koszarowcach, które dzisiaj stanowią obiekty mieszkalne. Duża część ich jest wyremontowana, jednak są też i takie, które stoją puste. Zwiedzając miasto widzieliśmy teren Zlotu Militarnego, tankodrom, szpital, kino, obiekty administracyjne czy mieszkania z wielkiej płyty typu „Leningrad”. Z biegiem czasu widzę, że pustostanów ubywa i są zagospodarowywane.
Ostatnim punktem tego dnia była pozostałość po czasach, gdy stacjonowały tu wojska niemieckie. Gdy pojechaliśmy do obiektu o szumnej nazwie willa Guderiana zbudowanego w latach 30 XX wieku, naszym oczom ukazała się kolejna ruina. To w tym miejscu mieszkali m.in. gen. Guderian, gen. von Blazkowitz i inni głównodowodzący wojskami III Rzeszy. Po wojnie było to miejsce zamieszkania radzieckich oficerów z 6. Witebsko-Nowogrodzkiej Gwardyjnej Dywizji Zmechanizowanej Północnej Grupy Wojsk.
Drugi dzień odkrywania to wizyta u osoby, która stanowi symbol tego miasta. Andrzej Michalak to miłośnik historii, poszukiwacz, pasjonat i kolekcjoner. Do niego koniecznie zajrzeć i zobaczyć co trzyma w swoim garażu. Odpowie na dużo pytań i zainteresuję zwiedzających tym miejscem. My spędziliśmy tu niemal dwie godziny. Na koniec zaprosiliśmy Pana Andrzeja w nasze strony.
Ostatnim punktem tej wyprawy była wizyta w Muzeum Militarnej Historii, gdzie lokalni pasjonaci pokazują potęgę broni pancernej. Tutaj zobaczymy radzieckie czołgi, poczynając od T-34, poprzez T-55 oraz T-72. Kolekcja ciężarówek Kraz robi wrażenie swoim rozmiarem. W sumie jest tu około dwudziestu w pełni sprawnych maszyn, które czekają na chętnych aby ruszyć na lokalny tankodrom i ryć ziemię pod gąsienicami.
W tym miejscu zakończyliśmy nasz pobyt w Bornym i skierowaliśmy się w drogę powrotną do Gniezna. Czy odkryliśmy wszystkie ciekawe miejsca i tajemnice? Zapewne nie. Osobiście odkryłem to miejsce 12 lat temu i byłem tam już 10 razy. Zawsze wracam naładowany i pełen emocji. Polecam go każdemu do zobaczenia i przeżycia tam swojej przygody.
Inni koledzy z naszej grupy mieli swoje przemyślenia i twierdzili, że Borne to też przykład jak można zmarnować potencjał turystyczny miasta...
Teraz przygotowujemy się do kolejnych wyjazdów członków Fundacji. Pomysły są dwa: Szczecin i okolice oraz Podlasie. W obu przypadkach będziemy tropić wiele lokalnych tajemnic...
O Fundacji Historycznej „Przywracamy Pamięć” więcej na: www.fundacjahistoryczna.pl
Fot. W. Biront, M. Glanc, K. Soberski, Sz. Raith
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!