ReklamaA1

Dzwonowo miasto widmo

HistoriaAktualności26 czerwca 2020, 14:30   red. Daniel Sypniewski2005 odsłon0 Komentarzy
Dzwonowo miasto widmo
Wykopaliska w Dzwonowie - fot. Daniel Sypniewski

Fotografia, wędkarstwo, numizmatyka, astronomia - wymieniam tylko najważniejsze swoje pasje. Muszę się chyba jednak nie znać, ponieważ odkryłem w tym roku coś co jest teraz najważniejsze w moim życiu, a może znowu powracam do dziecięcych lat, gdy „latałem” po polach i lasach z saperką w poszukiwaniu skarbów.

Skarby? - Zapytacie pewnie. Prawie, bo nową moją pasją jest archeologia, a ponieważ nie mam odpowiedniego wykształcenia jest to dokładniej eksploracja z wykrywaczem metali. Część osób nie znających tematu pomyśli: - To te oszołomy co biegają ubrani w moro po polach i lasach szukając bomb.

Niedokładnie, to ludzie w większości wielcy pasjonaci historii, totalnie odjechani i pozytywnie zakręceni ekscentrycy. Ludzie kochający historię i oprócz adrenaliny (tylko poszukiwacz wie co to jest za uczucie gdy usłyszy dźwięk w słuchawkach lub w garści ziemi dostrzeże zarys starej monety) chcą ratować zabytki „gnijące” w ziemi. Ale uwaga! Polskie prawo dotyczące eksploracji to jeden wielki bubel traktujący miłośników poszukiwań jako potencjalnych złodziei. Nawet celowe poszukiwanie nie tylko zabytków traktowane jest już jako przestępstwo - chyba jedyny kraj na świecie z takim prawem... Zatem kto chciałby zacząć przygodę z detektorem metali najpierw musi zapoznać się z „tym” prawem i uzyskać odpowiednie pozwolenia. Ciężkie jest życie poszukiwacza, a że sam chciałbym robić to legalnie, więc pytam właścicieli działek, na których mam zamiar działać z wykrywaczem, o zgodę na takie poszukiwania. Kolejnym krokiem jest wypełnienie odpowiednich wniosków i wysłanie ich do Konserwatora Zabytków.

Na razie muszę się zadowolić zaproszeniami na wykopaliska (jakże cennymi!) od pewnego archeologa, którego miałem przyjemność poznać kilka lat temu w Dzwonowie - średniowiecznym zaginionym mieście. Otóż tenże archeolog Marcin Krzepkowski, odkrywca miasta w Dzwonowie, osady średniowiecznej w Gaci i kościoła braci czeskich w Skokach zaprosił mnie do swych badań w Dzwonowie. Ucieszyłem się jak dziecko i z niecierpliwością, charakteryzującą raczej ośmiolatka niż „doświadczonego” mężczyznę w średnim wieku, oczekiwałem rozpoczęcia badań.

Najpierw jednak trochę historii…

Gniezno, Poznań, Kraków, Kalisz... Wielkich miast, które powstały dawno, dawno temu, istnieją do dziś i będą istnieć zawsze można wymieniać długo. Jednak nie wszystkim mogło być to dane, wiele starych miast i osad zostało opuszczonych, zniszczonych przez wojenne zawieruchy, pożary, powodzie... Nie dotrwały do naszych czasów, a przecież też mogły się stać wielkimi ośrodkami miejskimi…

Zaginione miasta, miasta widma, opuszczone, skryte nie raz tuż pod powierzchnią ziemi, strzeżone przez gęste lasy lub zwodzicielskie bagna. Nie widać ich, są nieznane, nie odkryte, ale jednak są! Istnieją nie tylko w romantycznej greckiej krainie, amazońskiej puszczy czy pod piaskami zdradzieckiej Sahary, ale też tu, u nas, w naszym kraju. Mamy bowiem swoje Machu Picchu, Angkor czy Chichen Itza! Może nie są to tak wspaniałe miejsca, ale też ciekawe, pasjonujące, tajemnicze i przede wszystkim nasze. W ostatnich latach w Polsce odkryto (lub powrócono do badań) wiele takich miast i osad. Najciekawszymi i najważniejszymi są: średniowieczna Nieszawa na przeciwko Torunia, wielkopolskie Dzwonowo, Gać i Stare Szamotuły, Barnówko, Stary Rypiń, Barczewko, czyli krzyżacki Alt Wartenburg - wymieniać można bez końca.

Może nie każdy o tym wie, ale w dzisiejszych czasach nie szuka się już zaginionych miast za pomocą łopaty. Dziś wykorzystuje się najnowsze technologie, wynalazki i urządzenia. Powstała nawet nowa gałąź archeologii tzw. archeologia lotnicza. Tak w skrócie: polegająca na analizie i interpretacji zdjęć lotniczych powierzchni ziemi w celu wykrycia stanowisk archeologicznych. Zdjęcia wykonuje się z pokładów samolotów i coraz bardziej popularnych i nowoczesnych dronów. Dzięki tej metodzie odkryto tysiące stanowisk archeologicznych, które datowane są od pradziejów po nawet wiek XX. Oczywiście nie są to same miasta i osady, ale głównie cmentarze, kurhany, grodziska, umocnienia itd. Pierwszym odkryciem zanikłego miasta średniowiecznego w Polsce było zlokalizowanie z „lotu ptaka” w 2006 r. we wsi Mutowo Starych Szamotuł. Potem poszło już lawinowo a dziś, przy okazji kolejnych badań archeologicznych zajmiemy się jednym z ciekawszych średniowiecznych miast Dzwonowem.

Archeolodzy wkraczają do akcji

Badania te odbyły się w lipcu i sierpniu 2019 r. (i na całe szczęście dzięki właścicielom działki trwać będą jeszcze kilka lat) pod przewodnictwem wyżej już wspomnianego archeologa Marcina Krzepkowskiego, który odkrył to miasto w 2014 r. przeglądając ortofotomapy na serwisie geoportalu. Zauważył wtedy, że wyróżniki roślinne (crop marks) demaskują ukryte w ziemi obiekty ujawniające się poprzez zróżnicowaną intensywność rosnących roślin na polu, czyli tam gdzie pod ziemią mógł się znajdować wykop rośliny są bardziej zielone, gęste i bujne, a tam gdzie jest np. mur lub fundament rośliny są mniejsze, rzadsze o bardziej wyblakłym kolorze. Najłatwiej można zobaczyć takie wyróżniki roślin na przełomie czerwca i lipca, bowiem wtedy roślinność jest najbardziej rozwinięta. Potem podczas wstępnych oględzin już w terenie znaleziono liczną ceramikę, skupiska polepy, węgle drzewne, czyli przetworzone przez człowieka surowce dające niezbite dowody na istnienie tu starego miasta. Marcin Krzepkowski natychmiast powiadomił Wielkopolskiego Konserwatora Zabytków, który jeszcze w tym samym roku zlecił wykonanie badań nieinwazyjnych, które dały ciekawe odkrycia i spostrzeżenia.

Rok później ruszyły prace „pełną gębą”, podczas których przebadano niewielką część pozostałości rezydencji rycerskiej oddalonej od miasta o około 300m i fragmenty rynku miasta. Odnaleziono wiele eksponatów - monety z różnych epok, militaria, elementy ksiąg i pasów, żelazne okucia bram i drzwi, misternie zdobione kafle piecowe itd. W kolejnych latach badania były kontynuowane przynosząc coraz więcej ciekawych zabytków, znaleziono m.in. już ponad 200 monet. W tym roku, po zbadaniu fundamentów wieży warownej, archeolodzy dotarli do piwnic dworu z przełomu XVI i XVII w., która odkryła wiele tajemnic, zadziwiła i dostarczyła jak zwykle wiele pytań. Miałem tą przyjemność uczestniczyć wraz z innymi detektorystami wspomagając badania przez kilka dni, odnalazłem ciekawe przedmioty, nauczyłem się wielu rzeczy, których trudno by odnaleźć w podręcznikach i książkach historycznych, ale przede wszystkim zobaczyłem z bliska jak ciężka jest praca archeologów.

Kilka słów muszę napisać o Dzwonowie

Dzwonowo pierwszy raz wymienione w formie pisemnej zostało w 1307r. pod nazwą Swanow. Nazwa wzięła się najprawdopodobniej od imienia założyciela miasta, a właściwie jeszcze wtedy osady. Przez lata używano różnych form nazwy tej miejscowości, tak, więc dzisiejsze Dzwonowo dawniej zwano Swano, Swanowo, Zwanow, Zwanowo itp. Nazwa, która przetrwała do dziś wytworzyła się w XVI w.

Nie będziemy wymieniać i opisywać wszystkich właścicieli Dzwonowa, ponieważ jak to wtedy bywało zmieniali się oni bardzo często. Opiszę najważniejsze postacie, które miały charyzmę, władzę i moc - były to osoby po prostu nietuzinkowe. W tym samym dokumencie, w którym po raz pierwszy wymieniona została nazwa miejscowości, pojawiło się nazwisko potężnego właściciela Dobrogosta rodu Nałęczów (był komesem a nawet wojewodą poznańskim), który zyskał na znaczeniu po poparciu księcia głogowskiego Henryka walczącego z Władysławem Łokietkiem o Wielkopolskę. Po śmierci Henryka w 1316 r. Dobrogost odwrócił się od jego synów chcących kontynuować zamiary ojca i przeszedł, choć niechętnie, na stronę Łokietka (zdecydowało o tym zdanie jego bliższej i dalszej rodziny opowiadającej się za Łokietkiem). Sojusz ten sprawił, że brandenburczycy, zwolennicy synów Henryka, najechali na siedziby Nałęczów Wronki i Dzwonowo, których i tak nie udało im się zdobyć. Dobrogost popadł w chwilową niełaskę u Władysława Łokietka, ale jako odważny wojownik, człowiek poważany i możny odzyskał wpływy. Dla podkreślenia swego prestiżu i statusu społecznego założył w Dzwonowie prywatne miasto. Zmarł 16 kwietnia 1321 r. a dwór rycerski i miasto przejął jego syn Dzierżykraj, który piastował urząd miecznika.

To właśnie za jego rządów Dzwonowo pojawia pierwszy raz jako miasto w dokumencie z 1348r. Następnie właścicielami byli Marcin z Dzwonowa - miecznik poznański i kaliski, potem jego syn Mikołaj, który, jak odnotował w swej kronice Janko z Czarnkowa, za swe zasługi podczas wojny z Zakonem Krzyżackim w 1411r. został pasowany na rycerza. Na początku XV w. za rządów rodziny Skockich herbu Nowina majątek się rozdrobnił. Ponownego scalenia i skupienia w swych rękach terenów parafii dzwonowskiej dokonał Grzegorz Skocki. Przez prawie sto lat od 1562r. Dzwonowo było w rękach rodziny Rogalińskich herbu Łodzia. W 1668r. majątek zakupił kasztelan przemęcki Jakub Gocławski. W kolejnych latach dobra dzwonowskie przechodziły z "rąk do rąk". Z ciekawszych właścicieli wymienić trzeba starostę nieszczewickiego Antoniego Michała Prusińskiego, który za udział w insurekcji w 1794r. utracił Dzwonowo wskutek konfiskaty. Jego córce Michalinie udało się odzyskać majątek w 1810r. Michalina była żoną Stanisława Miączyńskiego pułkownika wojsk Księstwa Warszawskiego, adiutanta księcia Józefa Poniatowskiego. W okresie międzywojennym część folwarczna stała się własnością Nadleśnictwa Łopuchówko.

Dziś znajduje się tu tylko kilka małych gospodarstw, a jesienią tuż nad brzegami pobliskiego jeziorka Kuchenka słychać potężne i fascynujące ryki byków jeleni na rykowisku. Jednak najbardziej znanymi osobami pochodzącymi z Dzwonowa byli Sędziwój i Piotr, którzy studiowali w latach trzydziestych XVw. na Uniwersytecie Krakowskim. Szczególnie ten drugi, Piotr zwany Piotr de Swanow, okazał się jednostką wybitniejszą ówczesnego świata polskiej nauki, tworząc tzw. krakowską szkołę astronomiczną. Z jego dzieł korzystał sam Mikołaj Kopernik. Piotr był przodującym przedstawicielem nauk matematycznych i jako jedyny reprezentował Uniwersytet na soborze w Bazylei w 1441r. Był również prokuratorem sądu biskupiego. Zmarł w 1454r.

Prace wykopaliskowe

Wróćmy do prac wykopaliskowych, które miały trwać dwa tygodnie, jednak zła pogoda a właściwie zbyt dobra (upały) pokrzyżowały trochę plany i prace potrwały dłużej. Niestety ja mogłem być tu tylko dwa dni, wiadomo obowiązki. Było nas kilku, głównie detektoryści ze Stowarzyszenia Wielkopolska Grupa Eksploracyjno-Historyczna „Gniazdo”. Każdy z nas dostał od archeologa woreczki strunowe do zabytków i pomarańczowe patyczki-znaczniki, którymi należało oznaczyć miejsce znaleziska i osadzić na nich zabytek w woreczku. Potem archeolog zbierał te artefakty i zaznaczał pozycje na GPS. Od czasu do czasu słychać było okrzyki radości, ależ ja im zazdrościłem bo sam znajdowałem tylko gwoździe. Nawet nazwałem się mistrzem gwoździ, choć takich mistrzów, jak się okazało potem, było kilku.

Osobiście udało mi się znaleźć kilka popularnych boratynek, różne aplikacje, kule pistoletowe i wiele innych ciekawych, metalowych przedmiotów wymagających identyfikacji. Najciekawszą rzeczą, którą znalazłem był pięknie zachowany i bogato zdobiony mosiężny naparstek, którego archeolog ocenił na przełom XVI i XVII w. Jeden z eksploratorów szukający w pobliżu jeziorka z grząskiej ziemi wydobył złocone okucie pasa z zachowanym jeszcze kawałkiem skóry. Oprócz popularnych monet boratynek Jana Kazimierza odnaleziono ternara poznańskiego Zygmunta III Wazy z 1615r., watykańską monetę z 1727 r., różne szelągi ryskie i inne. Trafił się ciekawy, tajemniczy pierścień z zagadkowym, wygrawerowanym znakiem, klamry pasów, noże, klucze, fragmenty naczyń kuchennych. Natomiast w piwnicach dworu archeolodzy powoli i z mozołem wydobywali pięknie zdobione kafle piecowe. Piece w tamtych czasach wymieniano co kilkanaście, kilkadziesiąt lat z powodu zmieniającej się mody lub zużycia. Pojawienie się kafli w piwnicach archeolog tłumaczył tym, że prawdopodobnie zawaliła się posadzka.

Czas minął jak z „bicza strzelił”, a ja mam nadzieję, że jeszcze tu powrócę i nie mogę doczekać się kolejnych badań, na które już mnie zaprosił Marcin Krzepkowski. Badania w Dzwonowie mają być konytunowane.

Od dwóch lat pod koniec września odbywają się tzw. „Spotkania dzwonowskie” czyli festyn podsumowujący coroczne prace archeologiczne. Polecam gorąco, ponieważ można wiele się tu dowiedzieć o historii, odbywają się liczne prelekcje, przyjeżdżają ciekawi ludzi np. miłośnicy astronomii, którzy udostępniają swe teleskopy do obserwacji nieba, chyba nigdzie indziej w Wielkopolsce nie ma tak czystego nocnego nieba jak w Dzwonowie, serwowane są staropolskie dania, odbywają się różne konkursy i zabawy… zliczyć nie łatwo. Zapraszam po więcej informacji na stronę Facebookową – „Dzwonowo zaginione miasto”.


Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 9

  • 4
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 4
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 0
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 1
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 0
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4
Reklama
Najlepsze maszyny online z blikiem