ReklamaA1-2ReklamaA1-3

Dwunastu z „Orła”. Świadkowie wojennej odysei

Informacje lokalneHistoria16 września 2020, 12:00   red. Mariusz Borowiak3502 odsłon2 Komentarzy
Dwunastu z „Orła”. Świadkowie wojennej odysei
ORP „Orzeł” podczas oficjalnego wejścia do portu w Gdyni 10 lutego 1939 r. fot. ze zbiorów Mariusza Borowiaka

Do chwili obecnej nie jest znane miejsce, gdzie spoczywa wrak polskiego okrętu podwodnego ORP „Orzeł” – najsłynniejszej jednostki bojowej pod biało-czerwoną banderą w Wielkiej Brytanii w latach 1939-1940. Latem 2021 r. dwóch dziennikarzy Portalu Turystyczno-Informacyjnego Pojezierze24.pl weźmie udział w kilkunastodniowej ekspedycji poszukiwawczej dumy polskiej floty. Na tym ponad 80-metrowym okręcie pod biało-czerwoną banderą służyli także marynarze z Pojezierza Gnieźnieńskiego.

Narodziny legendy

29 stycznia 1936 r. w Hadze w Holandii podpisano umowę na budowę dwóch podwodnych okrętów torpedowych typu Orzeł. Aktu tego dokonał szef Kierownictwa Marynarki Wojennej kontradm. Jerzy Świrski, reprezentujący polski rząd. W imieniu Zjednoczenia Stoczni Holenderskich (Nederlandsche Vereenigde Scheepsbouw Bureaux – N.V.S.B.) stosowny podpis złożył dyrektor firmy N.V. Koniklijke Maatschappij „De Schelde” inż. H.C. Wesseling. Według wcześniejszych ustaleń okręty miały być zbudowane w dwóch stoczniach: „Orzeł” w stoczni N.V. Koniklijke Maatschappij „De Schelde” we Vlissingen, „Sęp” w Rotterdamsche Droogdok Maatschappij w Rotterdamie. 14 sierpnia 1936 r. położono stępkę na „Orle”. 15 stycznia 1938 r. odbyła się uroczystość wodowania (matka chrzestna Jadwiga Sosnkowska), a 2 lutego 1939 r. w basenie stoczniowym we Vlissingen odbyło się oficjalne przekazanie okrętu i uroczyste podniesienie polskiej bandery. Pierwszym dowódcą „Orła” został kmdr ppor. Henryk Kłoczkowski (2 lutego - 14 września 1939 r.), a po nim obowiązki te przejął kpt. mar. Jan Grudziński (15 września 1939 - 8 czerwca 1940 r.).

ORP „Orzeł” jako ostatni z naszych pięciu okrętów podwodnych udał się 1 września 1939 r. w rejon rozśrodkowania. W trzecim dniu walk kmdr Kłoczkowski, nie analizując swojej decyzji z kontradm. Józefem Unrugiem, dowódcą Flotą, samowolnie opuścił sektor wyznaczony planem „Worek”. Przez te dni miał częste i długotrwałe przerwy w łączności z Helem, nie określając swojej aktualnej pozycji. 4 września zarządził opuszczenie swojego sektora w głębi Zatoki Gdańskiej, decydując się na przejście z okrętem w rejon Gotlandii. Przez cały czas nie informował Helu o swoich decyzjach. W ciągu następnych dni u dowódcy okrętu wystąpiły oznaki choroby. Zdecydował skierować jednostkę do portu w Tallinie. Decyzja ta była niezrozumiała, gdy spojrzy się na mapę. W rejonie działania okrętu bliżej znajdowały się porty szwedzkie i łotewskie. Tymczasem Kłoczkowski zdecydował iść na północ, do odległego portu estońskiego. Młoda załoga podporządkowała się decyzji starszego stopniem oficera, godziła się na ewentualne internowanie.

14 września w nocy „Orzeł” przybył na redę Tallina. Następnego dnia władze estońskie poinformowały załogę, że ich okręt jest internowany. Jako pretekst posłużyła obecność w porcie niemieckiego statku handlowego „Thallata”, który według jego kapitana miał wyjść w morze 15 września, co w myśl prawa morskiego automatycznie zmuszało wrogi okręt do pozostania w porcie na dalsze 24 godziny. Strona niemiecka zaczęła naciskać władze estońskie, by podjęły decyzję o internowaniu. 16 września polski okręt odholowano w głąb portu i pod osłoną silnej warty estońskiej zaczęto go rozbrajać.

Polacy, nie godząc się z internowaniem, opracowali plan ucieczki „Orła” z Tallina. Dwa dni zajęły naszym marynarzom przygotowania do wyrwania się z portu. W nocy z 17 na 18 września kpt. mar. Jan Grudziński (kmdr Kłoczkowski zszedł na ląd, opuścił okręt i udał się do szpitala) – dotychczasowy zastępca dowódcy okrętu – dał sygnał do ucieczki. Mimo ostrzału prowadzonego przez baterię nadbrzeżną oraz poszukiwań czynionych przez estońskie okręty i lotnictwo duma floty PMW uszła przed pościgiem. Do dowództwa na Helu zgłoszono brak szyfrów i map nawigacyjnych. Okręt bezskutecznie poszukiwały jednostki nawodne niemieckie i sowieckie.

„Orzeł” w Wielkiej Brytanii

Ucieczka zapoczątkowała prawie miesięczną odyseję bałtycką „Orła”; przez kilka dni operował między szwedzkimi wyspami Gotlandia i Olandia. Rejon ten był silnie patrolowany przez lotnictwo i nawodne okręty niemieckie. 7 października kpt. Grudziński podjął ryzykowną decyzję o próbie przebicia się przez Cieśniny Duńskie do Wielkiej Brytanii. Dokuczał brak map, tak niezbędnych przy przechodzeniu przez płytkie, bogate w mielizny i trudne do nawigacji cieśniny. „Orła” czekała ciężka przeprawa przez Sund. W godzinach rannych 11 października okręt podwodny doszedł do Skagen. Grudziński podjął próbę patrolowania, tym razem już na wodach Skagerraku. Przez następną dobę kontynuowano rozpoznanie tych wód w poszukiwaniu upragnionego celu. Jednak na szlaku żeglugowym wśród jednostek, które przemierzały Skagerrak, nie było statków i okrętów niemieckich.

12 października dowódca „Orła” dzięki obliczeniom oficera nawigacyjnego wykreślił na mapie (z pamięci) pozycję zatoki Firth of Forth w Szkocji. Przed Polakami był ostatni etap wielotygodniowej odysei – marsz przez Morze Północne do Wielkiej Brytanii. Z powodu awarii radiostacji nie można było nawiązać łączności ze sprzymierzeńcami i zameldować o swoim przybyciu. Żegluga odbywała się w warunkach sztormowych – wiał silny wiatr i panowało dokuczliwe zimno. Wreszcie 14 października o świcie, po usilnych zabiegach radiotelegrafisty, udało się uruchomić radiostację. Okręt był na wysokości Firth of Forth, gdy nadał wobec braku szyfrów wiadomość. Anglicy po odebraniu sygnału byli początkowo przekonani, że jest on sfabrykowany przez Niemców. Dla uzyskania pewności w odległości 30 mil morskich na wschód od małej wysepki Isle of May na spotkanie z „Orłem” przyszedł brytyjski niszczyciel HMS „Valorous”. Gdy w końcu udało się odnaleźć polski okręt, został poprowadzony do najbliżej bazy Royal Navy – Rosyth. Zakończyła się legendarna wrześniowo-październikowa epopeja morska „Orła”, która trwała 44 dni.

Pod koniec grudnia 1939 r. „Orzeł” rozpoczął służbę bojową w Wielkiej Brytanii. Za moment przełomowy w działalności polskiego okrętu pod skrzydłami Royal Navy uznaje się dzień 18 stycznia 1940 r. – wtedy „Orzeł” po raz pierwszy wyruszył samodzielnie na patrol bojowy. Podczas czwartego patrolu – 8 kwietnia 1940 r. – storpedował i zatopił niemiecki statek „Rio de Janeiro” niedaleko wejścia do Oslofjordu. Okazało się, iż na jednostce handlowej przewożono 313 żołnierzy z I batalionu 159. Pułku Piechoty i 169. batalionu pionierów (oba pododdziały stanowiły część 169. Dywizji Piechoty) oraz z 13. i 33. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, jak również materiały wojenne (4 armaty plot. kal. 105 mm, 6 działek plot. kal. 20 mm, 71 różnego rodzaju pojazdów, 73 konie oraz 292 tony amunicji, benzyny lotniczej i zaopatrzenia). Jak się niebawem okazało, zatopiony statek był zapowiedzią inwazji niemieckiej na Norwegię. Mimo że dowódca „Orła” natychmiast przekazał wiadomość do Admiralicji brytyjskiej, ta nie potrafiła wyciągnąć należytych wniosków i zbagatelizowała zapowiedź rychłej operacji o nazwie „Wesserübung”, do której doszło 9 kwietnia 1940 r.

23 maja, na godzinę przed północą, „Orzeł” wyszedł na kolejny (szósty samodzielny patrol) na Morze Północne. Okręt wysłano w rejon na zachód od wylotu Skagerraku a południowym wybrzeżem Norwegii. Do dziś żadnemu z historyków nie udało się odtworzyć ponad wszelką wątpliwość przebiegu wydarzeń podczas patrolu „Orła”. Kierując się do zatoki Firth of Forth, miał wysłać ostatni krótki komunikat pożegnalny przez radio, przypuszczalnie do załogi polskiego podwodnego stawiacza min ORP „Wilk”. Przypuszczanie dwa dni później znalazł się w wyznaczonym sektorze.

Radiostacja z dowództwa w Rosyth 2 czerwca wysłała kolejny rozkaz, wyznaczając mu nowy sektor dozoru – nazajutrz miał pozostawać na patrolu u wyjścia ze Skagerraku na Morze Północne. Nie wiemy, czy meldunki dotarły na „Orła”. Jedno jest pewne – powyższe rozkazy nie zostały potwierdzone drogą radiową. Zgodnie z ostatnimi instrukcjami „Orzeł” miał zająć pozycję 4 czerwca na południe od portu norweskiego Egersund i na zachód od wybrzeża duńskiego, na wysokości Aalborga. 5 czerwca z dowództwa brytyjskiego wysłano kolejny rozkaz, według którego następnego dnia w nocy „Orzeł” miał opuścić dotychczasową zajmowaną pozycję patrolowania i w położeniu nawodnym powrócić do bazy. Termin przyjścia do Rosyth wyznaczono na 8 czerwca w godzinach przedpołudniowych. Gdy o planowanym czasie jednostka nie powróciła do bazy, nie informując o przyczynach powstałego opóźnienia, jeszcze tego samego dnia w południe wysłano meldunek żądający określenia aktualnej pozycji „Orła”. Wszystkie rozkazy wysłane z dowództwa w Rosyth pozostały bez odpowiedzi.

11 czerwca 1940 r. Kierownictwo Marynarki Wojennej MW w Londynie ogłosiło komunikat:

Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i niepowrócenia z patrolu w określonym terminie – okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej „Orzeł” uważać należy za stracony.

Dwa dni później szef KMW kontradm. Jerzy Świrski zawiadomił o stracie okrętu podwodnego „Orzeł”:

ORP „Orzeł” zaginął!
Marynarze, ponieśliśmy stratę – w walce z nieprzyjacielem zaginął ORP „Orzeł” z całą załogą.
Dowódca i załoga zapisali jedną z najchlubniejszych kart w historii Polski i legendy o ich czynach przetrwają wieki. Pokolenia przyszłej Polski na tej legendzie wychowywać się będą. Ona scementuje więzy nierozerwalne Narodu z morzem.
Dziś ORP „Orzeł” jest symbolem wielkości Narodu Polskiego, który mając takich Synów jak Jego Załoga, zginąć nie może. Cześć pamięci bohaterów.

Marynarze z Wielkopolski na „Orle”

Z siedemdziesięcioosobowej załogi legendarnego okrętu (Polaków i Brytyjczyków), który zatonął, w niewyjaśnionych okolicznościach, gdzieś na dnie Morza Północnego aż dwunastu było synami Ziemi Wielkopolskiej, wśród nich także marynarze z Pojezierza Gnieźnieńskiego. Rzadki to przypadek, by na jednym okręcie podwodnym służyło tylu marynarzy z jednego regionu kraju.

W Miłosławiu, w powiecie wrzesińskim, 19 marca 1917 roku, urodził się Józef Kłosowicz. Miał 21 lat, gdy wstąpił na ochotnika do Polskiej Marynarki Wojennej, na rok przed wybuchem wojny. Po okresie rekruckim na Oksywiu i odbyciu szkolenia praktycznego na jednostkach wojennych został zaokrętowany na „Orła”. Kłosowicz, nim wstąpił do Marynarki Wojennej, w rodzinnej miejscowości uczęszczał do szkoły powszechnej, był harcerzem i należał do Drużyny Harcerskiej im. Henryka Dąbrowskiego w Miłosławiu – zastęp „Jeleni”. Dzięki informacjom Dominika Pogłodzińskiego z Miłosławia, wiemy nieco więcej o marynarzu z okolic Gniezna:

      Ja sam będąc ówcześnie mieszkańcem Gdyni do 1940 roku byłem jego kolegą i towarzyszyłem mu w ostatniej drodze na Ziemi Polskiej. Odprowadziłem na „Orła”. Miało to miejsce, gdy po przyjeździe z urlopu na parę dni przed wybuchem wojny, okręt cumował na redzie. Dopiero po paru godzinach usilnych starań mógł dopłynąć holownikiem na swoją jednostkę. W rozmowie tłumaczył mi, że nie chciał być posądzony o dezercję. 

Marynarz Kłosowicz był uczestnikiem legendarnej epopei dumy floty na Bałtyku i ucieczki z Tallina do Wielkiej Brytanii we wrześniu-październiku 1939 r. Z kolei 8 kwietnia 1940 r. był świadkiem akcji zatopienia przez „Orła” niemieckiego statku „Rio de Janeiro”. Pod koniec maja tegoż roku wchodził w skład załogi okrętu, który wyszedł na swój szósty i zarazem ostatni samodzielny patrol bojowy na Morze Północne. Przed wyjściem na przedostatni patrol (piąty) został awansowany na starszego marynarza; pośmiertnie odznaczony Medalem Morskim.

Do granatowej załogi „Orła” należał mat Stefan Janaszak ze wsi Kokczyn, w gminie Strzałkowo, bliskim sąsiedztwie Słupcy. Okazuje się, że ten 24-letni mieszkaniec Pojezierza Gnieźnieńskiego wszedł w skład załogi dumy floty dopiero 22 maja 1940 r., czyli na dzień przed wyjściem okrętu na ostatni patrol operacyjny. O czym będzie mowa dalej. Tymczasem oddajmy głos Janinie Siepielskiej ze Strzałkowa:

      Stefan Janaszak to mój wujek, czyli brat mojej mamy. […] Było ich 14-cioro rodzeństwa. […] Mam nadzieję, że może troszeczkę pomogę Panu opisać fakty z życia Stefana. Jest tego niedużo, bo Stefan Janaszak był skromnym chłopcem, przy tym bardzo wesołym. Z opowiadań mamy wiem, że w  domu Janaszaków panowała zgoda, miłość i radość życia w tak licznej rodzinie.
      Wujek urodził się 6 marca 1916 r., jako 13-te dziecko. Miał jeszcze 8 sióstr i 5 braci. Rodzice Stefana posiadali 16 hektarowe gospodarstwo, w którym pracował przyszły marynarz po ukończeniu szkoły powszechnej we wsi Brudzewie, powiecie słupeckim. Jako młodzieniec należał do Katolickiej Młodzieży Męskiej w Brudzewie.
      W 1936 roku za namową kolegów Kazimierza Pietraszaka i Wincentego Hyły, którzy też byli marynarzami, wstąpił [na ochotnika – M.B.] do Polskiej Marynarki Wojennej w Gdyni.

Według słów siostry Stefana, Walerii z domu Banaszak, brat przed otrzymaniem przydziału na „Orła”, służył na niszczycielach OORP „Wicher”, „Burza” i „Grom”. Nie potrafi jednak podać w jakiej to było kolejności i jak długo, na każdym z nich służył.

      Stefan przyjeżdżał także na urlopy – wspomina dalej J. Siepielska. Był w domu dwa lub trzy razy. Ostatni raz odwiedził rodzinny Kokczyn 15 marca 1939 roku. Wtedy też zostawił rodzinie swoją fotografię z dedykacją. Jest to jedyna pamiątka jaka po nim pozostała.

Z opowiadań rodzinnych wiemy, że Stefan Banaszak czynił starania w dowództwie Floty o wysłanie go na kurs podoficerów w specjalności – nurek. Tymczasem brak jednego zęba (zdrowie i sprawność marynarzy były przez lekarzy Marynarki Wojennej skrupulatnie badane) od razu go zdyskwalifikowano.

Oddajmy raz jeszcze głos Janinie Siepielskiej:

       Pisał również listy do rodziców i rodziny, ale nie zachowała się żadna korespondencja. W czasie okupacji rodzice i rodzeństwo zostali wysiedleni z gospodarstwa w Kokczynie. Z tego też powodu nie zachowały się żadne pamiątki po Stefanie.
      Wiadomość o jego śmierci nadeszła już po zakończeniu wojny w lipcu lub sierpniu 1945 r. Zawiadomiono matkę (ojciec zmarł we wrześniu 1943 r.), że mat Stefan Janaszak zginął na łodzi podwodnej. Podano, że okręt podwodny „Orzeł” został zatopiony (!) przy brzegach Anglii wraz z całą załogą.

Autorowi artykułu nie udało się ustalić czy i kiedy starszy marynarz nadterminowy Stefan Janaszak (specjalność – artylerzysta okrętowy) służył w ostatnich latach przedwojennych na okrętach nawodnych Marynarki Wojennej. Natomiast w dokumentach, które znajdują się w Instytucie Polskim i Muzeum im gen. Sikorskiego w Londynie, wiadomo, że st. mar. Stefan Janaszak wchodził w skład załogi podwodnego stawiacza min ORP „Wilk” i na tej jednostce zastał go wybuch II wojny światowej. We wrześniu 1939 r. brał czynny udział w obronie Wybrzeża; okręt na którym służył postawił zagrodę minową na Zatoce Gdańskiej. ORP „Wilk” był pierwszym polskim okrętem podwodnym, który we wrześniu 1939 r. podczas brawurowej ucieczki przedarł się do Wielkiej Brytanii, gdzie u boku Royal Navy odbywał patrole po wodach Morza Północnego.

29 listopada 1939 r. ORP „Wilk” opuścił Rosyth (w załodze był st. mar. Janaszak) i wyszedł na swój pierwszy patrol bojowy. Podczas dwutygodniowego sprawdzianu morskiego jednostka operowała na wodach Skagerraku i północnej części Kattegatu między brzegami Norwegii i Danii. Nie natrafiono na żaden nieprzyjacielski statek lub okręt. W Dzienniku Zdarzeń zanotowano jedynie spotkania ze statkami handlowymi – duńskimi i niemieckimi (?), kilkunastoma kutrami rybackimi (najwięcej tego typu jednostek zauważono w pobliżu latarniowca Skagen 4 grudnia) i trzykrotnie 5 i 6 grudnia z duńskimi torpedowcami typu Dragen. Do Rosyth okręt powrócił 13 grudnia.

Po powrocie z dziewiczego patrolu operacyjnego „Wilk” poszedł na krótko do remontu. Drugi patrol „Wilka” trwał od 26 grudnia 1939 r. do 9 stycznia 1940 r. Rejon patrolowania rozciągał się wzdłuż wybrzeży Norwegii na północ od wejścia do Skagerraku. W trakcie rejsu zaobserwowano jedynie norweskie statki handlowe i patrolujące wybrzeże samoloty, przypuszczalnie niemieckie. Zużyte części wyposażenia coraz częściej odmawiały posłuszeństwa. Okręt potrzebował gruntownego i długiego postoju w stoczni remontowej. Niepewny stan techniczny jednostki ograniczał jej zdolności bojowe na dalekich akwenach. Kolejny rejs patrolowy mógł zakończyć się poważnymi konsekwencjami ze względu na powtarzające się defekty mechanizmów. Główne silniki wysokoprężne i urządzenia pomocnicze były w fatalnym stanie. Od 3 lutego do 7 czerwca 1940 r. trwał kapitalny remont „Wilka” w stoczni Caledon w Dundee.

22 maja 1940 r. ORP „Wilk” opuścili mat Julian Skarbek i st. mar. Stefan Janaszak oddelegowani na „Orła”, który przygotowywał się do swego kolejnego patrolu bojowego. Wkrótce okazało się, że jego załoga nie wróciła z rejsu. Załoga „Wilka” dowiedziała się o tragicznym losie kolegów z „Orła” 10 czerwca w Rosyth. Wśród podwodniaków zapanowało powszechne przygnębienie. Na brytyjskim okręcie-bazie HMS „Forth” opieczętowano kabiny, szafki i spakowano do kartonów rzeczy osobiste poległych podwodniaków. Stefan Janaszak – zmarł około 8 czerwca 1940 r. – pośmiertnie awansowany został na stopień mata i odznaczony Medalem Morskim.

Mat Edmund Leśniak, syn Jana, urodził się 19 marca 1915 r. w Obornikach Wlkp. W lutym 1939 r. (specjalność radiotechnik) wchodził w skład załogi „Orła”. We wrześniu tego roku brał udział w ucieczce jednostki z internowania w Tallinie, dalej przez Bałtyk, Sund, Kattegat i Morze Północne do Wielkiej Brytanii. Na początku kwietnia 1940 r. był świadkiem zatopienia przez „Orła” statku niemieckiego „Rio de Janeiro”. Leśniak wziął udział we wszystkich patrolach bojowych „Orła” podczas jego służby w Wielkiej Brytanii. Pośmiertnie awansowany do stopnia bosmanmata i odznaczony Medalem Morskim.

Pozostali Wielkopolanie, którzy poszli z dumą floty na dno

Z Wielkopolski pochodzili także: por. mar. Florian Roszak z Jarocina (odznaczony Krzyżem Walecznych za odwagę i wysokie poczucie honoru żołnierskiego – w opinii wskazano na doskonałe opanowanie w czasie całego pobytu na morzu i energiczne kierownictwo przy naprawianiu awarii „Orła”), bosmanmat Wojciech Hetman z Poznania (odznaczony Krzyżem Walecznych za zasługi oddane podczas wyjścia okrętu z Tallina 18 września 1939 r.), mat Józef Jarmuż z Jarocina, mat Józef Kapuściński z Góry Leszczyńskiej, bosmanmat Jan Kasprzak z Poznania (odznaczony Krzyżem Walecznych za wzorowe zachowanie się podczas pobytu „Orła” na morzu i prace związane z remontem), st. mar. Maksymilian Kühn z Podzamcza k. Kępna, st. mar. Kazimierz Mazurkiewicz z Wielenia nad Notecią, bosmanmat Wacław Szubert ze Słupi k. Kępna (od 21 października 1929 r. w MW – służył na okręcie szkolnym ORP „Wilja” oraz niszczycielach „Burza, „Grom” i „Błyskawica”, a następnie na okrętach podwodnych „Ryś” i „Żbik”; w lipcu 1938 r. skierowany do Holandii celem zasilenia załogi nowo budowanego „Orła” – gospodarz działu artylerii; odznaczony Krzyżem Walecznych w uznaniu za zasługi oddane podczas wyjścia okrętu z Tallina 18 września 1939 r. oraz wykazaną odwagę i poczucie honoru żołnierskiego) i bosmanmat Teodor Pokrywka z Poznania.

Wszyscy wymienieni członkowie załogi „Orła” zostali pośmiertnie odznaczeni Medalem Morskim.

W ostatnim patrolu „Orła” – w maju 1940 r. – nie wzięli udziału: ppor. mar. (3 maja 1943 r. mianowany na stopień kpt. mar.) Stanisław Pierzchlewski z Koła (za służbę na „Orle” odznaczony Krzyżem Walecznych za doskonałe zachowanie będące wzorem dla załogi, spokój i humor w najtrudniejszych sytuacjach, wykazał się doskonałymi zaletami charakteru; po zejściu z „Orła” służył na niszczycielu „Burza” i niszczycielu eskortowym „Krakowiak”, zginął 8 października 1943 r. na północnym Atlantyku na niszczycielu ORP „Orkan”) i mat (sanitariusz) Marian Barwiński – od 1945 r. mieszkał w Trzciance k. Piły (zszedł z okrętu 15 września 1939 r. i udał się do szpitala w Tallinie, następnie przeniesiony do wojskowego więzienia w którym był do 22 grudnia 1939 r. Po zwolnieniu z internowania przeniósł się do Tartu, gdzie zajmował kwaterę w Domu Marynarza do końca II wojny światowej).


Fot. ze zbiorów Mariusza Borowiaka, Macieja Dąbrowskiego, Marii Nowakowskiej, Jerzego Pertka, Roba Ramseya, Janiny Siepielskiej, Moniki Zaworskiej



Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 20

  • 12
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 2
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 1
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 1
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 1
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 3
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Przeczytaj także

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4
ReklamaA3