„Opłakiwanie Chrystusa” Lucasa Cranacha starszego wróciło wczoraj do zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Bezcenny zabytek renesansowego malarstwa uważany za zaginiony podczas II wojny światowej odnalazł się w Sztokholmie.
Namalowany na lipowej desce o wymiarach 156 x 131,5 cm powstał w latach 30. XVI wieku. Przedstawia ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża i opłakujące go osoby. Jest on wyjątkowy, ponieważ tradycyjnie w sztuce zmarłego Chrystusa opłakują Maryja i święci, przeważnie Jan i Maria Magdalena. Tutaj natomiast mamy grupę dziewięciu osób świeckich, trzech mężczyzn i pięć kobiet. To zapewne rodzina kupca Konrada von Günterode (1476-1535) i jego żony Annie z domu Alnpeck (1494-1541) – ich herby znajdują się w dolnych rogach płótna. Obraz powstał zapewne ok. 1538 roku jako obraz epitafijny, zamówiony przez wdowę po Konradzie lub ich dzieci.
Obraz początkowo znajdował się zapewne w zbiorach rodzinnych, nie wiadomo w jaki sposób trafił do Kaplicy Książęcej kościoła pw. Wniebowzięcia NPM w Lubiążu. Jest to o tyle zaskakujące, że kaplica ta była miejscem katolickim, obraz zaś jest w swej wymowie luterański. Wspomniany kościół w Lubiążu był częścią kompleksu klasztoru cystersów – w 1880 roku nastąpiła sekularyzacja zakonu i obraz został przeniesiony z Lubiąża do Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu.
Podczas II wojny światowej obraz został wywieziony z Wrocławia i trafił do składnicy w Kamieńcu Ząbkowickim. Odbyło się to na polecenie Günthera Grundmanna, konserwatora zabytków prowincji dolnośląskiej. Grundmann już od 1942 roku prowadził akcję zabezpieczania co cenniejszych dzieł sztuki. Wszystko notował, a jego zapiski został rozszyfrowane już w 1945 roku. Było jednak za późno – część skrytek odnaleźli i opróżnili żołnierze Armii Czerwonej, inne zostały odkryte przez pospolitych złodziei. W żadnej z tych, które odnaleźli polscy muzealnicy nie było dzieła Cranacha.
Obraz „wypłynął” w 1970 roku. Siedem lat wcześniej zmarł Siegfried Häggberg, a jego spadkobiercy postanowili sprzedać obraz Muzeum Narodowemu w Sztokholmie. Podali, że obraz trafił w jego ręce na przechowanie, a właściciel nigdy nie zgłosił się po obraz. Szwedzkie muzeum nabyło obraz za 4 tys. koron szwedzkich. Właśnie w Sztokholmie obraz został zidentyfikowany jako polska strata wojenna przez prof. Piotra Oszczanowskiego.
31 stycznia 2022 roku obraz wrócił do Wrocławia, gdzie zawiśnie w tamtejszym Muzeum Narodowym. Jego powrót ze względu na pandemię był transmitowany on-line, a witał go osobiście minister kultury i dziedzictwa narodowego.
A zatem – cuda się zdarzają! Obrazy zaginione, uznane za zniszczone, skradzione – odnajdują się i wracają do polskich muzeów. Oczywiście można mieć wątpliwości narodowo-historyczne, czy obraz powinien wrócić do Polski czy Niemiec, jednak umowy międzynarodowe przewidziały, że dzieła sztuki z muzeów na tzw. ziemiach odzyskanych stanowią własność Rzeczypospolitej Polskiej i ewentualne dzieła zaginione z tych placówek mogą być przez Polskę odzyskane.
Czy zatem doczekamy chwili, gdy odnajdą się chociażby „Portret młodzieńca” Rafaela ze zbiorów książąt Czartoryskich, różaniec królowej Jadwigi z muzeum Wacława Mieczkowskiego w Niedźwiedziu, Piękna Madonna z Torunia? Czy wrócą (znajdujące się dziś poza Polską) notatnik Słowackiego (z Rosji), obraz „Wniebowzięcie NMP” (z Turkmenistanu), kronika z Dąbrówski (z Niemiec)? Jako historyk jestem przekonany, że na strychach, w piwnicach i w szafach wielu osób (w Polsce i poza nią) znajduje się jeszcze wiele dzieł sztuki o niezwykłej proweniencji. Które z nich ujrzą światło dzienne i będą witane z honorami jak „Opłakiwanie Chrystusa” Chranacha starszego? Czas pokaże.
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!