Tradycyjne polskie wędzonki przygotowywane według starych i sprawdzonych przepisów z Warmii i Mazur. Wędzimy tylko na zamówienie i osobiście dostarczamy pod wskazany adres w okolicach Olsztyna. W inne rejony kraju wysyłamy przesyłką kurierską.
Adam Żemojtel i Małgosia Baczyńska – Mistrz i Małgorzata to „zadymiarski tandem wędzarniczy” z Olsztyna, stolicy Warmii i Mazur. Brat i siostra, kucharz i asystentka, którzy jeszcze w zeszłym roku z powodzeniem prowadzili kuchnię najlepszej restauracji w Oberhof, w środkowych Niemczech.
Niestety w listopadzie zeszłego roku covid zatrzymał działalność restauracji i pozbawił pracy to sympatyczne rodzeństwo. Kilka miesięcy postanowili przeznaczyć na zasłużony odpoczynek, lecz doskwierająca nuda zbyt mocno dawała im się we znaki. No i wymyślili… On na początku wieku prowadził już swoją wędzarnię przy drodze krajowej nr 7 na wysokości Grunwaldu, ona wraz z mężem Markiem (teraz to ich techniczna „Złota Rączka”) jest w posiadaniu urokliwego siedliska nieopodal Olsztyna.
W dzień po tegorocznej Wielkanocy zapadła stanowcza decyzja i rozpoczął się wyścig z czasem. I stało się, w przeciągu 14 dni byli kompletnie zorganizowani i wreszcie ich „ZADYMA” mogła zadymić po raz pierwszy. Do zaadoptowanych pomieszczeń wjechały profesjonalne lodówki, pakowaczka próżniowa, duże opakowania naturalnych przypraw, pończoszki i potrzebny drobny sprzęt, wędzarnia wybudowana z metalowych szafek BHP, kilka tysięcy ulotek i pełne kartony papierowych toreb i torebek. W 14 dniu przeprowadzili akcję promocyjną rozwożąc po zaprzyjaźnionych firmach ulotki i dziesiątki pojemniczków z próbkami ich wędzonkowych wiktuałów.
Dzisiaj jest 6 maja, kiedy rozmawiam z Małgosią i Adamem. Uśmiechnięci twierdzą, że sam start przerósł ich oczekiwania, bo już wysłali w Polskę kilkanaście paczek i rozwieźli dziesiątki zamówień na terenie miasta i okolic a inwestycja zaczyna się zwracać. Co dla nich najważniejsze zaczynają wracać pierwsi klienci i nie dość, że zamawiają nowe dostawy to skutecznie zachęcają swoich znajomych do zakupów. Warto wspomnieć, że Adam i Małgosia pozyskują mięso z małej, zaprzyjaźnionej masarni, która nie kala swoich produktów chemicznymi polepszaczami i utrwalaczami smaku. Sami też nie stosują żadnych chemicznych środków. Na półkach regału stoją wiadra z naturalnymi przyprawami, z nich tworzą aromatyczną pastę, którą nacierają mięsa po wydobyciu ich z kilkudniowej solanki zaprawionej czosnkiem i cynamonem.
Z rybami postępują podobnie, niemal każdego dnia wędzą po kilkanaście pstrągów i kilka kilogramów tuszek śledziowych, które biją rekordy popularności. Ta zawsze uśmiechnięta para znalazła sposób na covid i skutecznie stara się go przechytrzyć. Oboje mają przecież rodziny, dzieci i swoje marzenia, których nie pozwolą nikomu sobie odebrać. Wspierajmy ich, bo w pełni na to zasługują. Nie pozwólmy tym ludziom z pasją znów wyjeżdżać za granicę, niech tu na miejscu realizują swoje plany, tu gdzie mają domy i swoich najbliższych. Zasługują na to zwłaszcza dlatego, że to co robią – robią uczciwie a smak ich wędzonek przypomina ten z naszego dzieciństwa.
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!