W przypadającą wczoraj 131. rocznicę urodzin Antoniego Saskowskiego, ostatniego właściciela majątku Popowo Ignacewo, wraz z żoną Aleksandrą pojechałem do tej miejscowości. Miejscowości mi bardzo bliskiej, bo w tamtejszym pałacu przyszedłem na świat, tam spędziłem najpiękniejsze 10 lat dzieciństwa. Nie powinno więc nikogo dziwić, że o niezwykłych dziejach Popowa Ignacewa i jej przedwojennych właścicieli, napisałem dwie książki („Skarb Dziedzica” w 2016 r. i „Złoto Dziedzica” w 2018 r.) a nad trzecią książką pracuję. Z tego też względu uwielbiam wracać do pałacu w Popowie Ignacewie i do otaczającego go 2,5 hektarowego parku. I tak też uczyniłem w ostatnich godzinach tego roku. Wybrałem się na sentymentalny spacer po Popowie Ignacewie...
Popowo Ignacewo, mała wieś w gminie Mieleszyn, w powiecie gnieźnieńskim, może poszczycić się pięknym pałacem z XIX wieku, przebudowanym w 1937 roku przez ówczesnego właściciela majątku – Franciszka Saskowskiego (o jego niezwykłym życiu, odkryciach i działalności można przeczytać w książkach „Skarb Dziedzica” i „Złoto Dziedzica”). Wokół pałacu rozciąga się blisko 2,5 hektarowy park.
Wczorajsza nasza wizyta w Popowie Ignacewie miała związek z 131. rocznicą urodzin Antoniego Saskowskiego, ostatniego właściciela majątku Popowo Ignacewo, dlatego pierwsze kroki skierowaliśmy pod kościół do rodzinnego grobowca Saskowskich, gdzie spoczywa Antoni, ale też jego żona Helena, brat Franciszek i ich matka – Anna. Zapaliliśmy znicze, uporządkowaliśmy grobowiec i pomodliliśmy się za dusze osób tam spoczywających.
Następnie nasze kroki skierowaliśmy do pałacu. Przemierzając wieś, czuć było spokój, wyciszenie i klima Świąt Bożego Narodzenia.
Gdy zjawiliśmy się w parku, to mimo iż dookoła hulał wiatr, w parku zastała nas totalna cisza… Jakbyśmy byli w innym świecie. Nasz spacer zaczęliśmy od tarasu, stojącego w północno-wschodniej części parku.
W latach 30-tych XX wieku było to jedno z ulubionych miejsc ówczesnego właściciela majątku, Franciszka Saskowskiego i jego brata Antoniego. Uwielbiali się tam spotykać przy pysznej kawie. I zapewne podziwiali piękno parku… A było na co patrzeć...
W okresie międzywojennym park prezentował się pięknie: przed pałacem był owalny, ozdobny gazon obsadzony głogami, które kwitły jak róże… Alejki w parku obsadzone były różami, alejki prowadziły do kilku miejsc w parku, m.in. do tarasu, czy figury św. Antoniego. Oprócz czerwonych róż, park wyróżniał się jeszcze kamiennymi ławami – wiele kamiennych pozostałości do dzisiaj znajdziemy w parku. Z okresu międzywojennego zachował się też oryginalny mur - kamienia polnego i cegły - okalający park. Inną charakterystyczną cechą parku była piękna aleja z pałacu do kościoła, która na terenie parku biegła wzdłuż kasztanowców – rosną do dzisiaj.
Będąc na tarasie przypomniałem sobie nasze dziecinne zabawy w „wojnę”, które rozgrywały się właśnie w parku, a taras był centrum tych zabawa. Zabawa w których uczestniczyły wszystkie dzieci z Popowa Ignacewa… To był szalony czas, początek lat 80-tych XX wieku...
Po kilkunastu minutach spędzonych na tarasie, udaliśmy się na małe wzniesienie, między dwa jesiony, gdzie do dzisiaj stoi cokół na których w latach 30-tych XX wieku stała wspomniana figura św. Antoniego, która została ukryta w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku.
Patrząc na te dwa piękne, potężne jesiony, które tworzyły swego rodzaju „bramę” do figury, można było pomyśleć, że oto dwaj bracia Franciszek i Antoni witają wszystkich, którzy chcą zobaczyć figurę świętego.
Z tego emanującego dziwną aurą miejsca przeszliśmy na ścieżkę prowadzącą z pałacu do dawnego sadu. A przy tej ścieżce rosną dwa piękne, pomnikowe dęby. Większy z nich ma w obwodzie 384 cm (i wczoraj ochrzciliśmy go imieniem „Jan” - na pamiątką Jana Saskowskiego, ojca Franciszka i Antoniego, który w 1913 roku kupił majątek Popowo Ignacewo), a drugi – mniejszy, mający w obwodzie około 350 cm – otrzymał imię „Anna” – po mamie braci Saskowskich.
Stojąc przy tym mniejszym dębie przypomniałem sobie lata dzieciństwa spędzone w pałacu. A szczególnie ten czas, gdy mój Dziadek Franciszek Rubaszewski (mający pasiekę w parku) częstował nam świeżym miodem. Pisząc nas, mam na myśli siebie i moich dwóch serdecznych kolegów z dzieciństwa, także mieszkających w pałacu: Marcina i Tomka. To były piękne, beztroskie czasy…
Dalej nasze kroki skierowaliśmy do pałacu, zajrzeliśmy także na dawny folwark, dzisiaj bardzo mocno zaniedbany... Ale uczucia, które towarzyszy, gdy się spaceruje po bruku z początku XX wieku nie da się opisać...
Po II wojnie światowej, gdy majątek przeszedł w ręce Skarbu Państwa i stworzono w Popowie Ignacewie PGR, park, pałac jak i folwark były jeszcze zadbane… Niestety, po 1990 roku, gdy PGR upadły, wszystko zaczęło popadać w ruinę... Mimo tego warto wybrać się do Popowa Ignacewa i pospacerować po parku, gdzie można jeszcze odczuć jego dawną świetność…
Na koniec jeszcze kilka zdjęć przed frontem pałacu i po ponad godzinnym spacerze, już przy zachodzącym słońcu, nadszedł czas powrotu.
Zawsze z łezka w oku opuszczam Popowo Ignacewo i zawsze chcę tutaj wracać. Jak śpiewał Zbigniew Wodecki: „Lubię wracać tam, gdzie byłem już, pod ten balkon pełen pnących róż… Lubię wracać w strony, które znam, po wspomnienia zostawione tam, by się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich choćby nikły cień pierwszych serca drżeń. Kilka nut i kilka wierszy z czasów, gdy kochałaś pierwszy raz...”
Do parku i pałacu w Popowie Ignacewie zapewne powrócę jeszcze wiele razy...
Fot. A. Soberska, K. Soberski
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.