Przez ponad 70 lat o tym wydarzeniu nikt głośno nie mówił... Wielu, którzy o tym wiedzieli, odeszło już z tego świata. Do tej historii dotarłem podczas zbierania materiałów do książki „Skarb Dziedzica”. Przez pewien czas była szansa, że ta mroczna tajemnica Popowa Ignacewa w gminie Mieleszyn, związana z II wojną światową, będzie miała wreszcie swoje zakończenie... Ale stało się inaczej.
O czym mowa? O potyczce oddziału Armii Czerwonej z grupą niedobitków żołnierzy niemieckich do której doszło pod koniec stycznia 1945 roku w Popowie Ignacewie w gminie Mieleszyn. Efektem tych walk była śmierć sześciu Niemców, którzy zostali pogrzebani na terenie tej wsi.
O historii tej – w latach powojennych – wiedziało wiele osób, ale czasy były takie, że nikt o tym głośno nie mówił. Przez następne lata kolejni świadkowie umierali... Dzisiaj w Popowie Ignacewie czy też okolicach już niewielu pamięta o tej mrocznej tajemnicy Popowa Ignacewa.
Osobiście – mimo, iż przez 10 lat mieszkałem w Popowie Ignacewie – także o tej historii wcześniej nie słyszałem. Dopiero zbierając materiały do książki „Skarb Dziedzica” dotarłem do osób, które pamiętały o tych wydarzeniach.
W książce „Skarb Dziedzica” (wydanej w 2016 r.) napisałem o tych zdarzeniach tak:
- Do Popowa Ignacewa wojska rosyjskie weszły 23 stycznia 1945 roku. W tych też dniach Rosjanie toczyli jeszcze potyczki z małymi grupkami żołnierzy niemieckich, którzy próbowali się przebijać na Zachód. Sześciu takich żołnierzy swój żywot zakończyło w Popowie Ignacewie.
- W styczniu 1945 roku mieszkałam w Dębłowie i wcześniej zabiliśmy świnię. Jak moja mama Helena topiła słoninę to Niemcy, którzy przechodzili przez naszą wieś poczuli zapach i weszli do naszego domu. Było ich dwunastu i powiedzieli, że chcą jeść. Mama miała świeżo upieczony chleb, duży bochenek i go rozkroiła. I ten tłuszcz ze skwarkami nalała na talerz. Do tego dała im kawę, bo chcieli coś pić. Jak już się najedli, to jeden z Niemców – gdy już mieli wychodzić – skierował broń w kierunku mamy i chciał ją zastrzelić. Ale ten który nimi dowodził, oficer, odsunął rękę z bronią tego Niemca i powiedział, że dostał jeść i ma się uspokoić. I poszli dalej w kierunku Popowa Ignacewa i Przysieki. Prawdopodobnie gdzieś tam wszyscy zostali zabici przez Rosjan – opowiadała mi Maria Pujanek z Nowaszyc.
Historia opowiedziana przez M. Pujanek miała swój dalszy ciąg właśnie w Popowie Ignacewie, gdzie tę grupę niemieckich żołnierzy zauważyli Rosjanie.
Ze wspomnień byłych mieszkańców Popowa Ignacewa wynika, że Rosjanie zabili w Popowie Ignacewie 6 niemieckich żołnierzy. – Zabili ich na polu za pałacem, przy alejce prowadzącej do kościoła. Jeden leżał w narożniku parku, inny blisko budynków. Z tej szóstki czterech zostało pogrzebanych w mundurach, a dwóch nago. Zostali rozebrani z mundurów, butów, wszystko im zabrali Rosjanie i Polacy – wspominał Zenon Winkel z Popowa Ignacewa.
Zostali oni pochowani (czterej w mundurach, dwóch nago – zostali rozebrani przez Polaków i Rosjan) w niedokończonym schronie za plebanią. – Był tam wykopany schron, głęboki na dwa metry, ale niewykończony. Obok rosły topole. Chował ich Kazimierz Szczepański, który widłami nakładał zwłoki na wóz, bo byli tak sztywni. Potem aleją wiśniową zawiózł ich i pogrzebał w tym dole po schronie – dodaje Elżbieta Zielińska, wnuczka K. Szczepańskiego.
Szerzej o tym zdarzeniu można przeczytać w mojej książce „Skarb Dziedzica”.
Po premierze książki – jesienią 2016 r. - skontaktowałem się z Tomaszem Czabańskim, prezesem Stowarzyszenia „Pomost” z Poznania, które od wielu lat zajmuje się poszukiwaniami i ekshumacją żołnierzy niemieckich poległych na ziemiach polskich. „Pomost” wyraził zainteresowaniem tematem. Efektem tej rozmowy była wizyta 16 grudnia 2016 r. w Popowie Ignacewie – Adama Białasa ze Stowarzyszenia „Pomost”, który dokonał rekonesansu terenu, gdzie pogrzebani są niemieccy żołnierze. - Teraz, gdy wiemy, gdzie znajduje się to miejsce, to my już jako Stowarzyszenie „Pomost” załatwimy wszystkie potrzebne zgody. Oczywiście, jak już wszystko będzie załatwione to poinformujemy państwa o terminie prac – mówił wówczas A. Białas.
Niestety, planowane na wiosnę 2017 roku prace ekshumacyjne nie doszły do skutku z powodów o których nie będę wspominał. Na szczęście dla tej historii w 2019 r. w Popowie Ignacewie pojawił się nowy proboszcza, który był za tym, by takie prace zostały przeprowadzone.
Kiedy do nich dojdzie? Na to pytanie przez długi czas nie było odpowiedzi.
Dzisiaj wiemy, że instytucja, która miała się tym zająć, zrezygnowała - informacja na dzisiaj - z ekshumacji, mimo, iż uzyskała wszystkie wymagane zgody...
Do tematu wrócimy.
Fot. A. Soberska, K. Soberski
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!