Na jednym ze wzgórz w Australii stoi kapliczka, wzniesiona przez gnieźnianina i to z samych kamieni, bez użycia zaprawy!
Krajowi badacze dziejów długo jakby nie zauważali, że w XIX wieku polska emigracja zarobkowa do Australii opierała się w znacznym procencie na społeczeństwie z byłego zaboru pruskiego. Dopiero pionierskie prace Lecha Paszkowskiego z Warszawy, który w 1948 r. dotarł do Australii rzuciły więcej światła na wkład i rolę Wielkopolan w kształtowanie zrębów egzotycznego kontynentu. Książki tego autora (zmarł 24 kwietnia 2013 r. w Melbourne) – Polacy w Australii i Oceanii 1790-1940 (Londyn 1962) i znacznie rozszerzona wersja po angielsku – Poles in Australia and Oceania 1790-1940 (Sydney 1987) czy wreszcie Polacy w Australii i Oceani 1790-1940 (Toruń – Melbourne 2008), jak również liczne artykuły w miejscowej prasie polonijnej i anglojęzycznej – stały się tworzywem niniejszego artykułu o gnieźnianach w kraju kangurów.
Emigracja polska do Australii rozpoczęła się na większą skalę po roku 1840. Ówczesne władze pruskie przez politykę kolonizacyjną i germanizacyjną starały się podporządkować sobie miejscowe społeczeństwo lub nakłonić do emigracji. W tych okolicznościach rodziny z Poznańskiego, by wydostać się spod ucisku pruskiego, czy też ewentualnie polepszyć sobie byt – wybierały emigrację. Na daleką eskapadę decydowali się także poborowi, chcąc uniknąć służby wojskowej w armii. Kolejni emigranci wyjeżdżali do Australii, zachęceni listami od rodzin i bliskich. Dzięki osiedlom polskim, w których powstawały parafie katolickie, szkoły, biblioteki, prenumerowano prasę katolicką – ludność pomnażała dobytek i prowadziła ożywioną działalność społeczną.
W 1863 r. przybył do kolonii polskiej w Sevenhill Ignacy Danielewicz. Jak wynika z zachowanych przekazów, urodził się on 7 lutego 1827 r. w Gnieźnie. Jest tym samym pierwszym gnieźnianinem – znanym z nazwiska – w tej części świata. Według L. Paszkowskiego – wspomina o tym w swojej książce anglojęzycznej – gnieźnianin w wieku 29 lat wstąpił do zakonu jezuitów w Austrii. Po opuszczeniu Wiednia, 2 lutego 1863 r. pojechał do Londynu, skąd wypłynął na pokładzie statku Berwickshire do Australii. W Melbourne znalazł się pod koniec października tegoż roku i po krótkim odpoczynku udał się do Południowej Australii. Dalsze losy gnieźnianina przybliża wspomniany historyk naszej Polonii:
Danielewicz znany był w Sevenhill jako brat Dan. Był dobrze zbudowany. Wiele mówiło się o jego nieprzeciętnej sile fizycznej. Padały głosy, że był przez Boga zesłany do misji. Jego ogromna pracowitość, spokój i kultura zjednały mu miejscową społeczność. Z zawodu był szewcem. W Australii pracował jako masażysta w klinice. Poza tym wykonywał prace kucharza, ogrodnika, sanitariusza, zachrystianina, prefekta (przez dłuższy czas), a nawet zatrudniony był w hotelu. Każda misja w Południowej Australii ma coś do zawdzięczenia Danielewiczowi. Przebywał w Norwood, Burra, Kooringa, Manoora, Jamestown i Georgetown. Największą pracę wykonał w Sevenhill. W tamtejszym gimnazjum był bardzo popularny wśród młodzieży.
Mimo bardzo postępującej choroby, którą znosił z wielką cierpliwością, pracował na misjach. W 1901 roku, gdy zmarł, miał 74 lata. W Południowej Australii spędził 38 lat. W kwietniu 1896 r. został obywatelem Australii. Pochowany został w podziemiach kościoła w Sevenhill.
Jedynym do dzisiaj śladem I. Danielewicza w Australii jest wykonany przezeń własnoręcznie pomnik w postaci niewielkiej, kamiennej kapliczki, zbudowanej ku czci św. Ignacego Loyoli, która stoi na jednym ze wzgórz w pobliżu klasztoru. Zwraca uwagę fakt, iż ściany tej budowli, a nawet gotycki łuk wejścia ułożone są z kamieni, bez użycia zaprawy murarskiej.
Tropiąc losy obieżyświatów z Ziemi Gnieźnieńskiej, okazuje się, że poza Sevenhill, gdzie było skupisko naszych rodaków, liczne grono emigrantów dotarło także do Adelajdy. Z około roku 1860 pochodzą dokumenty, z których wynika, że na tym terenie osiadło piętnaście osób z Wielkopolski. W tym z Gniezna, Czerniejewa i Biskupina. Najczęściej byli to: rolnicy, robotnicy, krawcy, murarze, szewcy, ogrodnicy i gospodynie.
Dopiero jednak wyprawy geograficzne Pawła Edmunda Strzeleckiego i Modesta Maryańskiego, o którym piszę poniżej, a także pobyt biologa i mikrobiologa Jana Danysza z Chylina Wlkp. k. Turka, przybliżyły następnym pokoleniom kulturę i obyczaje ludów Australii i Oceanii.
W opracowaniach analizujących dokonania Wielkopolan w odkrywaniu kontynentu australijskiego, na ogół wymienia się jedynie słynna postać wspomnianego Pawła Edmunda Strzeleckiego z Głuszyny (obecnie część miasta Poznania) i Modesta Maryańskiego. Ten ostatni przypomnijmy – urodził się 15 czerwca 1854 r. w Trzemesznie i był najmłodszym z jedenaściorga dzieci Sylwestra i Joanny z d. Marcinkowskich. Maryański po ukończeniu gimnazjum w Trzemesznie wyjechał na studia do Akademii Górniczej w Berlinie. Po złożeniu egzaminu i uzyskaniu dyplomu referendarza górniczego, zajmował kierownicze stanowiska w kopaniach na Górnym Śląsku, a następnie przez siedem lat pracował w Truskawcu.
Na początku 1887 r. wyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Krótko przebywał w San Francisco. Trudne warunki materialne życia na emigracji sprawiły, że chciał popełnić samobójstwo. Pracował jako robotnik przy różnych budowach oraz w fabryce kotłów parowych, a wreszcie jako górnik w kopalniach w różnych regionach Stanów Zjednoczonych (Kalifornia, Arizona, Utah Montana, Oregon) oraz w Meksyku, Kanadzie, Brytyjskiej Kolumbii i na Alasce. Po kilku latach pracy w kopalniach złota w Cripple Creek w Kolorado otrzymał tam stanowisko inżyniera i rzeczoznawcy. W 1893 r. wraz z dziewięcioma Polakami zakupił starą kopalnię w Quart Hill w Kalifornii, którą nazwał Consolidated Kosciuszko Mine, i zawiązał spółkę akcyjną w Chicago.
W 1895 r. podróżował po Europie, zwiedził Hiszpanię, Włochy, Szwecję, Norwegię (prowadząc obserwacje geologiczne), a pod koniec tego roku był w Polsce (m.in. w Częstochowie i Poznaniu), gdzie wygłosił odczyty o swych podróżach i na temat przeprowadzonych przez siebie prac geologicznych. Później udał się do Londynu, a 23 czerwca 1896 r. dotarł do Australii, gdzie podczas badań geologicznych w Kalegoorlie w kopalni Great Boulder Main Reef – w listopadzie tegoż roku – wśród odpadków natrafił na bogate ślady tellurków złota (AuTe2) i sklasyfikował różne ich odmiany oraz zwrócił uwagę na rozległość złóż.
Dzięki wywiadowi przeprowadzonemu przez dziennik „The West Australian” zyskał rozgłos i dużą popularność. Jego odkrycia stały się powodem napływu kapitałów do zachodniej Australii. W maju 1897 r. podczas prac w Kalgoorlie odkrył jako pierwszy w zachodniej Australii rzadką rudę amalgamatu złota (Au2 Hg3), znaną także jako ruda rtęci.
12 października 1897 r. stanął w Kalgoorlie przez Królewską Komisją ds. Górnictwa jako rzeczoznawca oraz wywierał wpływ, by ta zmieniła system podatkowy i ustawodawstwo na korzyść robotników. Mimo że był przedstawicielem trzech bogatych kopalń i reprezentował świat biznesu, wykazywał duże zainteresowanie sytuacją bytową górników. Apelował o uruchomienie linii kolejowych do Mount Margaret i do Esperance Bay, jak również o zakupienie przez rząd świdrów diamentowych do badań geologicznych i szukania wody na dużych głębokościach.
W 1898 r. nabył majątek ziemski nad rzeką Hay i zatrudnił tam 16 polskich emigrantów. Jeszcze w tym samym roku zbadał okolice Donnybrook i zakupił 21 działek górniczych, zakładając na tym terenie kopalnię złota „Maryański Syndicate”. Pomimo znacznych kwot pieniężnych zainwestowanych przez byłego mieszkańca Trzemeszna oraz pozyskanych przez niego partnerów do rozbudowy kopalni, nie przyniosła ona zapowiadanych zysków i w 1906 r. przestała działać. Jedynym dobrym rezultatem tego przedsięwzięcia był rozwój miasteczka Donnybrook i całego okręgu. Zdaniem Wacława i Tadeusza Słabczyńskich:
Maryański […] w tym okresie powziął dość fantastyczną ideę sprowadzenia do Australii Zachodniej rolników z Polski i ogłosił odpowiedni projekt w prasie wielkopolskiej. Projekt ten, zbliżony do niemałej ilości podobnych pomysłów, lokujących Polaków nawet w Nowej Gwinei, został jednak bardzo krytycznie oceniony przez ówczesną opinię polską.
Po tych niepowodzeniach Modest Maryański na stałe wyjechał z Australii i nigdy już nie wrócił na ten kontynent. W 1903 r. znalazł się ponownie w Stanach Zjednoczonych, gdzie uruchomił swoją nieczynną kopalnię „Kościuszko” w Kalifornii i przez następne 3 lata intensywnie ją eksploatował; zatrudnił wówczas blisko 20 górników. Wydobywano tam głównie tellurki złota z rudowego kwarcu. Wyniki ekonomiczne nie były imponujące i ostatecznie kopalnia została oddana w dzierżawę (funkcjonowała do 1920 r.). Następnie przeniósł się do wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Od 1906 r. był redaktorem tygodnika „Praca Polska”, która ukazywała się do 1910 r.
Od 1891 r. miał status członka korespondenta Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wzbogacił zbiory towarzystwa licznymi darami z zakresu geologii, botaniki, zoologii i antropologii, które zebrał w Ameryce Północnej i Australii. Pisywał artykuły dla prasy polskiej w Poznaniu, Lwowie i Krakowie. Wydał drukiem dwie broszury: Z kresów Ameryki Północnej (1891) i O emigracji - a w szczególności o emigracji polskiej w Stanach Zjednoczonych Północnej Ameryki (1893), oraz opracował również jedyne w swoim rodzaju – przewodnik polsko-angielski i słownik polsko-angielski dla wychodźców polskich i przybyszów do Stanów Zjednoczonych i Kanady (1905). Z darów Maryańskiego zachowało się dotąd w Polsce tylko 18 eksponatów, zdeponowanych obecnie w Zakładzie Paleozoologii PAN w Poznaniu.
Kres swego życia spędził w domu przy ul. Tumskiej 5 w Gnieźnie u rodziny Mąke (mieli zakład fotograficzny). Pod koniec życia popadł w apatię, zmarł 16 listopada 1914 r. Żonaty był z Jadwigą Wisłocką, z którą miał dzieci osiadłe w Stanach Zjednoczonych. Został pochowany na cmentarzu Św. Krzyża w Gnieźnie.
Pionierzy z Gniezna i innych miast Wielkopolski, którzy w Australii tworzyli pierwsze kolonie pod koniec XVIII wieku, nie utrzymywali szczególnych kontaktów z miejscową ludnością. Sytuacja ta nieco poprawiła się po 1830 r.
Fot. ze zbiorów M. Borowiaka
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!