Wydawca „Gazety Gnieźnieńskiej” dwa lata przemierzał dżunglę brazylijską, pomagając Polakom na uchodźstwie.
Modest Maryański i Klemens Tomczyk z Trzemeszna, którym Portal Turystyczno-Informacyjny Pojezierze24.pl poświęcił osobną opowieść, należą do najbardziej znanych podróżników polskich XIX wieku. Mniejszą sławą obieżyświata okrył się Zenon Eugeniusz Lewandowski, urodzony 29 lipca 1859 r. w Niewolnie koło Trzemeszna. Ten przyszły działacz emigracyjny przez ponad jedną dekadę związany był z Grodem Lecha, gdzie jako miejscowy przemysłowiec walczył słowem pisanym o utrzymanie ducha narodowego w społeczeństwie polskim.
Lewandowski po uzyskaniu matury w gimnazjum w Śremie rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jako magister chemii i farmacji odbył praktyki w Berlinie. Po powrocie z Niemiec osiadł w Gnieźnie, otwierając drogerię (1888-1899). W okresie zaborów położył duże zasługi dla rozwoju polskiej farmacji, kształcąc wielu aptekarzy. U schyłku XIX wieku rozpoczął wydawanie dziennika „Gazeta Gnieźnieńska”, który wkrótce przyjął nazwę „Lech”. Pierwszym redaktorem został znany publicysta, autor popularnych książeczek historyczno-moralizatorskich – Józef Chociszewski. Jak czytamy w „Dziejach Gniezna”, charakter pisma streszczał się w zdaniu: „Dążność «Gazety Gnieźnieńskiej» będzie polsko-katolicka w umiarkowanym kierunku ludowym”.
Nas jednak interesują zamorskie peregrynacje Lewandowskiego. W 1899 r. sprzedał drogerię w Gnieźnie i jako delegat Polskiego Towarzystwa Kolonizacyjno-Handlowego wyjechał przez Szwajcarię i Francję do Brazylii. Podczas dwuletniego pobytu na kontynencie południowo-amerykańskim przebywał w stanach Rio Grande do Sul (kupił 100 000 morgów ziemi) i Parana, gdzie za zgodą władz brazylijskich, starał się nieść pomoc rodakom na wychodźstwie przy zagospodarowywaniu się w nowym środowisku.
Trzy lata wcześniej do Ameryki Południowej wyjechał Józef Simiradzki, który w słowniku brazylijskim nazywany jest „najwybitniejszym geologiem Brazylii”. Podobnie jak Lewandowski, poznał problemy kolonizacji polskiej w Paranie. Efektem tych spostrzeżeń była książka „Szlakiem wychodźstwa”. Na jej kartach pisał:
Na całym obszarze stanu tego nikomu nie zabraknie chleba, kto jest pracowitym i zapobiegliwym; każdy osadnik po przebyciu bardzo ciężkich początków, może się w krótkim stosunkowo czasie, bo w przeciągu 2-3 lat wytrwałej pracy, dorobić porządnego gospodarstwa. […] Dozna natomiast gorzkiego zawodu i rozczarowania każdy, kto się spodziewa dorobić w Brazylii na roli wielkich pieniędzy; zarabiają w samej rzeczy bardzo wielcy kupcy, rzemieślnicy i drobni przemysłowcy ryzykując jednak, częstokroć mogą utracić cały swój majątek przy jednej z nieustannie powtarzających się rewolucji i bankructw giełdowych, rolnik atoli może spodziewać się większych zarobków jedynie wtedy, jeżeli mieszka w pobliżu większego miasta, dokąd może korzystnie sprzedać swoje produkty.
Zenon Lewandowski, biorąc udział w jednej z wypraw inspekcyjnych do Brazylii był świadkiem ciężkich warunków podróży emigrantów drogą morską i ich życia w tymczasowych pomieszczeniach. Z braku funduszy byli oni lokowani na statkach – niczym niewolnicy – pod pokładem, gdzie sadowiono wielu podobnych. Była to żelazna zasada armatorów, którzy w ten sposób liczyli na duże zyski.
W Paramie – według Z. Lewandowskiego – były nadzieje na utworzenie polskich osad, pod warunkiem jednak lepszego zorganizowania. Uczestników inspekcji irytował niski poziom szkół i podręczników oraz dobór nauczycieli. Były wydawca dziennika gnieźnieńskiego po powrocie do kraju ogłosił pracę „Wychodźstwo polskie i stan Parana w Brazylii”, która opublikowana została w 1902 r. na łamach Rocznika Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu.
Oddajmy głos podróżnikowi z Trzemeszna, który tak pisał o ludności zamieszkujących tereny, na których powstała myśl utworzenia polskich osad (tekst z zachowaniem oryginalnej pisowni):
Nieliczne miasta i wsie zamieszkują przeważnie Brazylijczycy, jako pierwotni osadnicy. Stanowią oni mieszaninę Portugalczyków, powstałą z związku z Indiankami i murzynkami. Później przybyła przymieszka po trosze Włochów, Hiszpanów, Niemców i Polaków. Językiem ich jest portugalski, który jest równocześnie językiem urzędowym. Wyznania są rzymsko-katolickiego. Nie przedstawiają oni między sobą szczepowo i fizycznie nic wspólnego. Widocznie, że to zlanie i przetrawienie się ras nie dobiegło jeszcze kresu. Odpowiednio do tego spostrzega się Brazylijczyka o zupełnie białej cerze jako typowego blondyna, innego znów cytrynowej barwy, w dalszym ciągu szarego, czekoladowego i czarnego jak heban, lub też białego, a z przewróconymi murzyńskimi wargami, małymi uszami i wełnistym włosem i na odwrót czarnego z rysami europejczyka. Kobiety ostatniego typu bywają nader piękne. Często widywałem przy piersi czarnej matki bielutkiego dzieciaczka i na odwrót biała matka niosła czarnego malca na ręku. Widoczne tu jest, że potomstwo nie zajęło pośredniego stanowiska, tylko przeważyło na stronę ojca lub matki.
Z kolei w innej części swojego reportażu pisze:
W licznych koloniach zamieszkują wyłącznie Polacy i trudnią się przeważnie rolnictwem a mało, co rzemiosłem i handlem. Okolice skolonizowane przez Polaków znajdują się na wysokości około tysiąca metrów nad poziomem morza, przeto klimat krainy wyniosłej, jak szczyty karpackie, jest umiarkowany, pomimo, że znajduje się na południowej półkuli pomiędzy 23 m do 27 m stopniem szerokości geograficznej, w takiej bliskości równika, jak północna Afryka a mianowicie Sahara. Tu i ówdzie spotkać można kolonię włoską, niemiecką lub mieszaną, lecz nie wchodzą one przy produkcji ziemiopłodów wcale w rachubę. Polaków liczy stan około 60 do 80 tysięcy na ogólną cyfrę mieszkańców 250-300 tysięcy.
Według Stanisława Zielińskiego – autora „Słownika pionierów polskich kolonialnych i morskich, podróżnik z Niewolna w latach 1914-1926 był radnym miasta Poznania, natomiast w latach 1919-1922 był posłem na Sejm Ustawodawczy i należał do Narodowego Chrześcijańskiego Klubu Robotniczego. Uczestnik Powstania Wielkopolskiego w latach 1918-1919. Członek licznych stowarzyszeń i organizacji społeczno-politycznych w Wielkopolsce i na Mazurach. W 1920 r. został pierwszym konsulem generalnym RP w Olsztynie. Zmarł 23 marca 1927 r. w Poznaniu, gdzie został pochowany na cmentarzu parafii Matki Bożej Częstochowskiej przy ul. Jasna Rola (Naramowice). Miał 67 lat.
Fot. Mariusz Borowiaka i ze zbiorów autora
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!