Pewnie niewiele osób pamięta swój pierwszy kontakt z mgłą. Taką prawdziwą, wszechogarniającą, tajemniczą, nieprzeniknioną niczym olbrzymi zwój waty. Pochłaniającą cały realny świat, budząc tym samym grozę i przerażenie. Ja pamiętam, trochę tak jak przez mgłę, ale pamiętam.
Mało tego, ostatnio znowu błądzę we mgle. Błądzę niczym małe dziecko, zagubione i zalęknione, kurczowo trzymające się – dającego poczucie bezpieczeństwa – matczynego fartucha, bo nic nie rozumiem. O co chodzi? Wiadomo, o pieniądze! Chodzi o wielkie pieniądze, grube miliony – dziesiątki, a najpewniej i setki – wtłaczane w inwestycję znaną szerzej pod nazwą „zamek w Stobnicy”.
Wiadomość o budowie średniowiecznego zamku w „Puszczy Noteckiej” wybuchła (to jest właściwie słowo) w 2015 r. i lotem błyskawicy obiegła całą Polskę. Zawrzało momentalnie, a media wyjątkowo zgodnie od samego początku zaczęły utrwalać jednoznacznie negatywny wizerunek owej – fakt, że niecodziennej – inwestycji, nazywając ją „kontrowersyjną”. Ziarno padło na podatny grunt, zadziałało najbardziej pospolite i chyba najbardziej rozpowszechnione wśród mieszkańców naszego kraju odczucie, a mianowicie… zawiść. Wystarczy poczytać komentarze pod tekstami, opisującymi perypetie związane ze wspomnianą budową. Żale, więcej niż gorzkie, leją się tam strumieniami i prawie wszystkie skonstruowane są na zasadzie opozycji: milioner budujący zamek kontra „moja krzywda”. Przy takim postawieniu sprawy milioner jest oczywiście bez szans.
Podobnego zdania jest też władza, zwłaszcza ta najwyższa. Otóż, z mojego – bezstronnego i obiektywnego – punktu widzenia wygląda to tak, jakby ktoś chciał za wszelką cenę budowę tę wstrzymać, a inwestorów postawić przed sądem. Za co? Najogólniej mówiąc, za to, że mieli pomysł…, że jak śmieli…, że się odważyli…, że im się chciało…, że wznieśli głowy ponad ogólną „urawniłowkę”… Chocholi taniec wokół inwestycji w Stobnicy rozpoczął się 5 lat temu i trwa nieprzerwanie do dziś. Kiedy okazało się, że inwestorzy posiadają wszystkie wymagane zezwolenia i budowa jest legalna, ponoć w kilku ważnych, by nie rzec najważniejszych, urzędach w kraju słychać było wyraźny złowieszczy diabelski skowyt. Kontrola więc goni kontrolę, audyt odbywa się za audytem, a nuż któraś ściana będzie za wąska, a wieża za wysoka! Stanowiskiem zapłacił już wojewoda wielkopolski, w ubiegłym roku postawiono zarzuty kolejnym osobom, w tym inwestorom.
To oczywiście nic jeszcze nie oznacza. Prace póki co ciągle trwają i nic nie wskazuje na to, by miały zostać zawieszone. Nawiasem mówiąc, stobnicki zamek coraz bardziej zaczyna przypominać (właśnie trwa licowanie ścian zewnętrznych kamieniem) średniowieczną twierdzę. Znając polskie prawo i polskie realnie, niewykluczone, że ostateczny wyrok, nakazujący rozbiórkę „kontrowersyjnej” budowli, zbiegnie się z jej zakończeniem (za ok. 3 lata).
Osobiście – przy naprawdę olbrzymiej atencji dla prawa – uważam, że źle by się stało, gdyby budowa ta nie została dokończona. Bardzo bym nie chciał, żeby Stobnica podzieliła los kaszubskich Łapalic. Kraj taki jak Polska, przez wieki rujnowany najazdami obcych wojsk (przemarszami, kontrybucjami, kradzieżami, rabunkami, bezmyślnym i prymitywnym niszczeniem), powstaniami, a częściowo także w wyniku własnej głupoty, powinien chuchać i dmuchać na każde przedsięwzięcie, będące turystyczną atrakcją. To nic, że zamek jest współczesny, za pięćset lat będzie liczył sobie pięć wieków i nikogo nie będzie obchodziło, że zbudowany został w roku 2025, a nie 1525. Mało tego, stobnicka twierdza jako jedna z niewielu współczesnych inwestycji ma szanse przetrwać wieki i być świadectwem naszych – to już moje prywatne zadnie – plastikowych czasów. Proszę sobie wyobrazić, że byłem kiedyś świadkiem sceny, jak włoska wycieczka zachwycała się poznańskim „romańskim” zamkiem cesarskim. Fotografowali go ze wszystkich stron, a w ich głosach można było wyczuć wyraźne podniecenie i zachwyt. Jestem przekonany, że nawet wtedy, kiedy ich przewodnik uświadomił im, że zamek ten jest neoromański i liczy sobie raptem sto kilka lat, wcale nie rzucili się masowo do usuwania zdjęć ze swoich aparatów/telefonów. Do identycznych lub bardzo podobnych zdarzeń dochodzi przecież także przed zrekonstruowanym (właściwie to zaprojektowanym od nowa) poznańskim zamkiem Przemysła II, że o zrekonstruowanej „starej” Warszawie już nie wspomnę. I komu to właściwie przeszkadza?
Bronię budowli w Stobnicy także i z tego względu, że od samego początku projekt ten traktowany był nieuczciwie, odnoszono się do niego niechętnie, mówiąc najogólniej starano się pokazywać go w złym świetle i zohydzać. Od 2015 roku prawie wszystkie komentarze, dotyczące budowy zamku zaczynały się od słów „Na terenie Puszczy Noteckiej, na obszarze „Natura 200”, powstaje kontrowersyjna budowla…”.
Otóż, proszę sobie wyobrazić, że „Puszcza Notecka” to nic innego jak tylko skrót od nazwy utworzonego w 2004 r. „Leśnego Kompleksu Promocyjnego Puszcza Notecka”, jak oficjalnie nazwano ubogie wydmowe tereny, porośnięte nasadzonymi sztucznie teraz już 70-letnimi sosnami. Stobnicka warownia nie leży też na obszarze krajobrazu chronionego „Natura 2000”, ale na jego skraju. Gdyby natomiast ktoś chciał zobaczyć, jak naprawdę dewastuje się obszary „Natura 2000” zapraszam do Powidza.
Reasumując, trzymam mocno kciuki za nową, wspaniałą atrakcję turystyczną, powstającą w naszym regionie, mam nadzieję, że budowa odbywa się zgodnie z prawem, a także, że zostanie niebawem ukończona. Niech się mury, pną do góry…
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!