ReklamaA1-2ReklamaA1-3

Ferie z duchami. 10 miejsc gdzie straszy...

HistoriaAtrakcje turystyczne21 lutego 2024, 9:00   red. Karol Soberski4866 odsłon0 Komentarzy
Ferie z duchami. 10 miejsc gdzie straszy...
 fot. Karol Soberski

Trwają ferie zimowe. Czy na Pojezierzu Gnieźnieńskim możemy je spędzić wędrując szlakiem niewyjaśnionych zjawisk, dziwnych historii? Oczywiście, że tak! Pojezierze Gnieźnieńskie, jak każdy region z tysiącletnią historią, ma takie miejsca o których krążą legendy, że coś, ktoś tam straszy. Na początek zapraszamy do 10 takich miejsc w powiecie gnieźnieńskim. Informacje o tych miejscach zbieram od wielu lat...

Duchy Zielarek

Niedaleko Gorzuchowa w gminie Kłecko, na drodze do Łagiewnik Kościelnych, znajduje się miejsce zwane „Kuś”. Tam 30 września 1761 r. decyzją sądu kiszkowskiego, spalono na stosie dziesięć niewiast – „Zielarek” z Gorzuchowa.

Podobno dzisiaj, szczególnie w rocznicę spalenia kobiet w okolicy można spotkać dziwne zjawy, a silniki pojazdów mechanicznych nagle odmawiają posłuszeństwa… Ale są i tacy, którzy twierdzą, że nie tylko 30 września, ale codziennie o zmierzchu dziwna „czarna mgła” otacza ów lasek. Gdy ta dziwna mgła opadnie na las, można wówczas usłyszeć lament i krzyki…. Ma to ponoć związek z faktem, że jedna z oskarżonych rzuciła klątwę na mieszkańców i na miejscowość Kiszkowo…

O niewytłumaczalnych zjawiskach zachodzących w miejscu spalenia 10 kobiet, mówi się od wielu lat… Szczególnie mieszkańcy pobliskiego Gorzuchowa twierdzą, że często działy się tam rzeczy, których wytłumaczyć nie idzie…

Nie przypadkowo więc miejsca nazywane jest „Kuś”...

Zaklęta wieś

Z jeziorem Utrata, leżącym przy drodze z Mielna do Mieleszyna, związana jest legenda o zatopionej wsi w której był kościół, karczma, szkoła… Ale mieszkańcy zgrzeszyli i Pan Bóg pokarał ich poprzez zalanie wioski wodą wskutek czego powstało jezioro zwane Utratą… Wydarzyło się to 28 października...

I właśnie w noc Judasza to jest przed Zaduszkami, czyli owego 28 października, w jasną księżycową noc w okolicach jeziora Utraty słychać dźwięki dzwonów… Podobno dawniej leśnicy, którzy podążali drogą z Nowaszyc do Mielna, w księżycowej poświacie widywali na dnie wody wieże i strome dachy kościoła. Trwało to zawsze krótką chwilę (w tak krótki czas bowiem Bóg zalał niewierną wieś) i obraz znikał.

Wedle ludzkich podań, zakończenie historii z jez. Utrata nastąpi wówczas, gdy urodzi się niewinne dziecko i zjawi się ono w okolicach tego jeziora. Pojawi się wówczas żmija, który w pysku będzie trzymał klucz. I jeśli dziecko weźmie ten klucz, wówczas wieś powróci, a klątwa zniknie...

Jeździec na koniu

Kamionek to mała wieś w gminie Kiszkowo, w otoczeniu kompleksu leśnego zwanego „Bieszczady Kłeckie”, przy drodze do Zakrzewa. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1580 roku. Ale historia, którą opowiemy dotyczy tajemniczego krzyża postawionego w 1861 roku.

By dojechać krzyża, należy jadąc do Zakrzewa - skręcić w prawo w leśną drogę. Od drogi widać (po prawej stronie)  jezioro Kamionek, a po przejechaniu leśnym duktem ok. 400 metrów, natrafimy na drewniany krzyż stojący na zboczu, po lewej stronie. Krzyż został postawiony 10 września 1861 roku przez hrabiego Albina Węsierskiego (właściciela Zakrzewa) w podziękowaniu za szczęśliwe wyzdrowienie jego syna Zbigniewa, w miejscu gdzie spadł on z konia i mocno się poturbował.

Tyle głosi podanie. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że w pobliżu krzyża zdarzają się dziwne historie, szczególnie gdy słońce chyli się ku zachodowi… Wiele lat temu do lasu przybyło dwóch drwali, którzy mieli za zadanie wyciąć kilka chorych drzew. Obaj zabrali się ostro do pracy. W pewnej chwili, drwale, pracujący w odległości ok. 200 metrów od krzyża, zobaczyli coś, co sprawiło, że porzucili narzędzia i uciekli w popłochu... Usłyszeli tętent konia, który przebiegł obok nich i poczuli podmuch lodowatego wiatru… A było lato…

Kilka lat później na leśnym dukcie pojawiły się dwie starsze kobiety, które w godzinach wieczornych, na skróty przez las,  rowerami jechały z Zakrzewa do Sławna. One z kolei twierdzą, że ujrzały jeźdźca, który zbliżywszy się do rozstaju dróg, przy którym stoi krzyż, nagle zniknął…

Opowieści w których mieszkańcy widzą jeźdźca, lub samego konia, jest znacznie więcej… Jak ktoś nie wierzy, to warto udać się w godzinach popołudniowych lub wieczornych w to miejsce...

Las samobójczyni

Wiele lat temu w lesie rosnącym przy trasie z Mielżyna do Wólki (ale bliżej tej drugiej miejscowości) pewna młoda dziewczyna miała popełnić samobójstwo wieszając się na drzewie. Od tamtego czasu na tym odcinku drogi, przy lesie dzieją się dziwne rzeczy, a w samym lesie pojawia się… No właśnie co?

Wszyscy świadkowie twierdzą, że pojawia się tam duch młodej dziewczyny… Czyj to duch, tego  nikt nie wie. Ale z informacji do których dotarliśmy wynika, że wszystkie historie, które przytrafiają zarówno pieszym, jak i kierowcom przejeżdżający trasą z Mielżyna do Wólki, mają związek z duchem tej postaci… I wszystkie tajemnicze zdarzenia, jakie się tam potem rozgrywały mają właśnie związek ze zjawą młodej niewiasty…

A co się przytrafia? A to jest widziana biała postać która „sunie” wzdłuż lasu, a to w przejeżdżających tam samochodach gasną wszystkie światła, zanikła energia, auta stają… Albo – co jest najdziwniejsze – światła w samochodzie zaczynają świecić w różnych kierunkach! Jak stwierdziła pewna staruszka mieszkająca w tej okolicy, duch dziewczyny przestanie straszyć, gdy jej dusza zazna spokoju...

Potępione dusze Szwedów

Imiołki to mała wieś w gminie Kiszkowo przy północno-zachodnim brzegu jeziora Lednica. W ostatnich latach wieś swoją sławę zawdzięcza corocznym spotkaniom tysięcy młodych ludzi na polach lednickich przy „Bramie-Rybie”.

Jednak niewielu naszych Czytelników wie o tym, że w odległości 400 metrów za „Bramą – Rybą” na wprost, na półwyspie nad jeziorem znajduje się stożek ziemny o wysokości 117 metrów nad poziomem morza – domniemane grodzisko. Ów stożek nazywany jest także „szwedzkim szańcem” lub mogiłą. Znajdowane we wnętrz kopca bardzo liczne kości potwierdzają, że jest to miejsce pochówku. Prawdopodobnie na pobliskich polach miały miejsce potyczki Polaków ze Szwedami zakończone bitwą pod Kłeckiem w maju 1656 roku i w tym miejscu pochowano właśnie Szwedów.

Przed rokiem 1939 na szczycie stożka stał krzyż, zniszczony w czasie okupacji przez Niemców i odtworzony pod koniec lat 90. z inicjatywy Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy.

Ale miało być o duchach… I będzie. Według przekazów okolicznych mieszkańców, do dzisiaj na wzgórzu grodziska można zobaczyć w księżycowe noce widmo pokutujących żołnierzy… Mają to być potępione dusze szwedzkich żołnierzy, którzy „zalali” nasz kraj w XVII wieku…

Legendy o żołnierzach - widmach pojawiają się w opowieściach o słynnych bitwach od stuleci, nie można więc wykluczyć, że takie zjawy pojawiają się także w tym miejscu…

Duch Wendorffa

Mielno, miejscowość w gminie Mieleszyn, przy drodze S5, związana jest od końca XIX wieku do 1945 roku z rodziną von Wendorffów. Szczególnie z osobą Wilhelma von  Wendorffa, który nabył okoliczne ziemie przed 1896 r. i na jego polecenie wybudowano w 1904 roku obecny pałac w Mielnie.

W. von Wendorff uwielbiał jeździć konno. Tak się przemieszczając spędzał wolny czas, ale także doglądał swoich pracowników na okolicznych polach. I jeżdżąc konno zakończył swój żywot. Stało się bowiem tak, że 6 kwietnia 1907 r. podczas przejażdżki, spadł z konia i po dwóch tygodniach zmarł. Miejsce upadku do dzisiaj jest upamiętnione i znajduje się w odległości około 2 km na północy-wschód od pałacu.

Ze wspomnień najstarszych mieszkańców Mielna wynika, że po śmierci W. von Wendorffa był on bardzo często widywane przez robotników rolnych (jak ich w okresie międzywojennym określano) właśnie na polu, na którym zakończył swój żywot.

Ale są i tacy, którzy twierdzą, że i dzisiaj, szczególnie w mgliste dni, można spotkać dziwnego jeźdźca, który bieg swojego konia zaczyna i kończy w okolicach dębu rosnącego przy kamiennym bloku upamiętniającym śmierć Wilhelma…

Widmo niemieckich żołnierzy

Kolejna niezwykła historia związana jest z mogiłą żołnierzy niemieckich znajdującą się w na terenie leśnictwa Stary Dwór w okolicach Witkowa. Historia dotyczy 1945 roku. Był to kres II wojny światowej i końcówka niemieckiej okupacji Polski. Wycofujące się z naszego kraju oddziały niemiecki toczyły bitwy i potyczki z nacierającymi żołnierzami polskimi oraz radzieckimi. I taka potyczka rozegrała się właśnie w pobliżu leśniczówki Stary Dwór.
 
Według ustnych przekazów, jeden z wycofujących się niemieckich oddziałów postanowił odpocząć od trudu marszu w stodole przy leśniczówce Stary Dwór. Żołnierze byli zmęczeni i posnęli. Czuwali tylko strażnicy. Jeden z okolicznych mieszkańców dowiedziawszy się o stacjonowaniu tego oddziału, poinformował o tym fakcie znajdujących się w Witkowie żołnierzy radzieckich. Ci dotarli do Starego Dworu i zaatakowali Niemców. Rozpoczęła się regularna bitwa. Niemiecki oddział wycofał się do lasu, ale ze względu na liczebną przewagę Rosjan i własne zmęczenie, nie mieli zbyt dużych szans na zwycięstwo. Ostatecznie tylko kilku Niemcom udało się wyjść cało z tej potyczki. Pozostali – kilkunastu żołnierzy – zginęło i zostali pochowani w zbiorowej mogile przy jednej z leśnych dróg. Tyle historia.

I właśnie wokół tego miejsca mają się dziać niesamowite wydarzenia… Zaczęło się pod koniec lat 50-tych XX wieku. Wracający po pracy do domu dwaj mężczyźni, przechodzili koło owej mogiły, gdy nagle w oddali zobaczyli… kilku maszerujących żołnierzy! Żołnierze zbliżali się do mężczyzn, minęli ich i wówczas mężczyźni zauważyli, że mają niemieckie mundury! Po kilku kolejnych metrach, żołnierze rozpłynęli się w powietrzu… To były duchy poległych niemieckich żołnierzy! Podobnych dziwnych „spotkań” w tym lesie jest więcej i za każdym razem napotykane są duchy niemieckich żołnierzy…

Doszło nawet do takiej sytuacji, że w latach 60-tych leśną drogą jechało dwóch milicjantów i oni także zobaczyli maszerujących żołnierzy. I oddali w ich kierunku kilka strzałów! Podobno na niektórych drzewach do tej pory widać ślady po kulach wystrzelonych przez milicjantów.

W starym dworze...

Kolejne miejsce, gdzie straszy związane jest ze zrujnowanym dworem w Dziadkowie, małej wsi w gminie Mieleszyn, leżącej nad brzegiem pięknego jeziora Dziadkowskiego, na pograniczu Wielkopolski i Kujawsko-Pomorskiego. Jest to miejscowość o bogatej, aczkolwiek nieznanej historii. Pełna tajemnic i skarbów. A co z duchem?

Z informacji które uzyskałem, zbierając materiały do moich książek, wynika, że w zrujnowanym dzisiaj, XIX-wiecznym dworze pojawiać się ma, szczególnie w bezksiężycowe noce, postać mężczyzny, który ze świecą w dłoni przemierza opuszczone sale dworu… Świadkowie, którzy widzieli to dziwne zjawisko, twierdzą, że jest to duch ostatniego właściciela majątku Dziadkowo - Michała Paruszewskiego.

Michał Paruszewski, urodził się w 1885 r. a zmarł – w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach – tuż po zakończeniu II wojny światowej. I właśnie zjawa, która ma się pojawiać we dworze, ma związek z tą do dzisiaj niewyjaśnioną śmiercią M. Paruszewskiego. Według jednej wersji, gdy M. Paruszewski powrócił do Dziadkowa po zakończeniu II wojny światowej, został złapany przez okolicznych mieszkańców i zamknięty w piwnicach dworu. Gdy na drugi dzień rano zaniesiono mu jedzenie, miał już nie żyć. Jedna wersja mówi, że podobno sam odebrał sobie życie, ale druga wskazuje na to, że w nocy został powieszony przez tych, którzy go uwięzili…

I owa zjawa, która ma się pojawiać we dworze, to duch ostatniego właściciela… Więcej

Zwidy z „Czerwonej Oberży”

Jadąc z Gniezna do Kiszkowa, na wysokości Waliszewa, po prawej stronie drogi, napotkamy rzeźbę karczmarza. Jest z nią związana historia „Czerwonej Oberży”, która znajdowała się nieco dalej, już na drodze do Kłecka (na skrzyżowaniu w prawo). Ów karczmarz ograbiał i mordował bogatych gości, a ich ciała zakopywał w pobliżu. Opowieści o karczmarzu-mordercy narodziły się, gdy w pobliskim wyrobisku żwiru zaczęto znajdować ludzki kości…

I właśnie na owej drodze, znajdującej się w lesie, którą od strony Kłecka dojeżdża się do skrzyżowania z drogą Gniezno – Kiszkowo, napotykano dziwne postacie, w niedzisiejszych strojach, blade, prześwitujące… Postacie, które zawsze zbliżały się do przejeżdżających tam samochodów czy rowerzystów, i zawsze rozpływające się w powietrzu…

Te zjawy to mają być ofiary karczmarza-mordercy. Ale jest też wersja, że duchy spotykane na drodze to efekt zakopania pod krzyżem (stojącym przy drodze – obecnie ogrodzonym płotkiem) w latach trzydziestych ubiegłego stulecia uciętej ręki mieszkanki Dziećmiarek – Anieli Królczyk. W tamtym okresie podczas prac w gospodarstwie często zdarzały się wypadki, szczególnie w czasie żniw. Ponieważ sąsiedztwo krzyża, z braku cmentarza, uważano za miejsce godne pochówku lub zdeponowania części ciała, z wieloma krzyżami związane są podobne historie (w pobliżu kapliczek i krzyży na skrajach wsi chowano przybyłych do wsi zmarłych nieznajomych, nieślubne dzieci, zmarłych w pobliżu nagłą śmiercią, a także ofiary zarazy).

Jednak większość osób z którymi rozmawiałem twierdzi stanowczo, że zjawy napotykane na drodze to zamordowani bywalcy „Czerwonej Oberży”.…

Duch Hrabiego

Na Pojezierzu Gnieźnieńskim znajduje się wiele pałaców i dworów, w których pojawia się jakiś duch: biała dama, duch pokutującego żołnierza, zjawa przeklętego dziedzica, czy po prostu duch dawnego właściciela (o kilku takich pałacach napiszemy już wkrótce na portalu Pojezierze24.pl).

Dzisiaj zaglądamy do jednego z najpiękniejszych zespołów pałacowo-parkowych na Pojezierzu Gnieźnieńskim – do pałacu w Zakrzewie w gminie Kłecko – gdzie zdarzają się przypadki, że pojawiał się, czy to w parku, czy w pałacu duch byłego właściciela i budowniczego tej rezydencji – hrabiego Albina Węsierskiego.

Albin Mikołaj Ignacy Dioskur Węsierski urodził się 12 kwietnia 1812 r. w Zakrzewie. W grudniu 1830 r. jako niespełna 19-letni mężczyzna wstąpił do szwadronu ochotniczej Jazdy Poznańskiej. Pod jej sztandarami brał udział w Powstaniu Listopadowym i walczył w bitwach pod Dębem Wielkim, Grochowem, Mińskiem, Złotoryją i Ostrołęką. Jako wyróżniający się żołnierzy, 13 czerwca 1831 r. otrzymał nominację na podporucznika. W dowód tych zasług wojennych, 25 września 1831 r., został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari. Po upadku powstania,  powrócił do Zakrzewa, objął majątek po ojcu i bardzo ochoczo zabrał się do zarządzania swoimi dobrami w których stosował podpatrzone za zachodzie Europy nowe metody uprawy i chowu zwierząt. Życie A. Węsierskiego nie skupiało się tylko na działalności gospodarczej. Uczestniczył  też aktywnie w życiu publicznym. Już w 1845 r. był deputowanym na Sejm Prowincjonalny Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Z kolei w 1852 r. został wybrany z okręgu gnieźnieńskiego do Izby Panów sejmu pruskiego, gdzie zasiadał aż do śmierci. W swoim życiu miał dwa wielkie osiągnięcia.

Jego pierwszym wielkim sukcesem było odkupienie w 1856 r. z od rządu pruskiego wyspy Ostrów Lednicki i uratowanie tej wyspy, na której odbył się chrzest Polski od zagłady. Z kolei drugim wielkim osiągnięciem było wybudowanie w 1871 roku okazałej rezydencji – którą możemy do dzisiaj podziwiać w Zakrzewie – nawiązującej stylistycznie wprost do wzorów XVII-wiecznej architektury francuskiej. Hr. Albin Węsierski był człowiekiem wielkiego formatu, a skoro tak, to musiał mieć też odpowiedniej wielkości rezydencję. I takową wybudował!

I z tym pałacem nie może się cały czas rozstać, mimo iż zmarł 22 września 1875 roku. Jego duch często bowiem przemierza pałacowe komnaty w Zakrzewie, co można zauważyć po skrzypiącej podłodze w korytarzach (a nikogo tam nie napotkamy), spadających obrazach w pałacu, czy też po rozmowach w języku francuskim (A. Węsierski uwielbiał dyskutować po francusku), które można wieczorową porą usłyszeć na pałacowych tarasach czy w dawnym gabinecie hrabiego… Są też tacy, co twierdzą, że postać zamyślonego mężczyzny można spotkać popołudniami w alejkach 15-hektarowego parku...


Drodzy Czytelnicy, a może Wy znacie takie właśnie tajemnicze miejsca, gdzie pojawiają się dziwne zjawiska, gdzie straszy, gdzie można napotkać duchy? Jeśli tak, napiszcie do nas, a my je sprawdzimy…


Fot. K. Soberski



Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 9

  • 6
    Czuje się - ZADOWOLONY
    ZADOWOLONY
  • 1
    Czuje się - ZASKOCZONY
    ZASKOCZONY
  • 1
    Czuje się - POINFORMOWANY
    POINFORMOWANY
  • 0
    Czuje się - OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    Czuje się - SMUTNY
    SMUTNY
  • 1
    Czuje się - WKURZONY
    WKURZONY
  • 0
    Czuje się - BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

Przeczytaj także

Daj nam znać

Jeśli coś Cię na Pojezierzu zafascynowało, wzburzyło lub chcesz się tym podzielić z czytelnikami naszego serwisu
Daj nam znać
ReklamaB2ReklamaB3ReklamaB4
ReklamaA3