19 marca 1945 roku z lotniska Deopham Green we wschodniej części Wielkiej Brytanii startuje amerykański bombowiec Boeing B-17G Flying Fortress (latająca forteca) Sił Powietrznych Armii Stanów Zjednoczonych (USAAF). Zadaniem 10-osobowej załogi z 8. Armii Lotniczej USA jest zbombardowanie niemieckiego miasta Zwickau w Saksonii. Nic nie wskazuje na to, że lot bojowy ostatecznie zakończy się na terenie dzisiejszej gminy Witkowo. Historia upamiętniona, ale wydaje się, że współcześnie nieco zapomniana.
Pierwszy pilot, podporucznik Warren Irvin Knox spojrzał bez słowa na swojego kolegę w kokpicie. Nie musiał nic mówić, jego spojrzenie było tylko wymownym odzwierciedleniem ich wspólnej troski, z którą borykali się od dłuższego czasu. Lecąc nad terenem Niemiec mocno oberwali, zbyt mocno. Spoglądali na boki z niepokojem obserwując kopcące silniki, których obroty i tak obniżyli do minimum. Za każdym razem gdy ostatecznie gasł jeden z nich, stawało się wokół ciszej, bardziej złowieszczo, a ich myśli wypełniały kolejne fale bezsilności.
Tego dnia myśliwce Luftwaffe nie dawały za wygraną. Niemieccy piloci atakowali jak w amoku, pomimo ponoszonych ciężkich strat. Zapewne nie zdawali sobie sprawy, że ich bezgraniczne poświęcenie na nic się nie zda. Ich wzrok jak u drapieżnika zawężał się tylko do zakresu sylwetki ofiary. Dużej i wcale nie bezbronnej ofiary - latającej fortecy B-17, najeżonej pięcioma karabinami maszynowymi Browning M2, kal. 12,7 mm, których celne serie mogły śmiertelnie przenicować małe myśliwskie maszyny. Dla nich był to niebezpieczny kolos, na którym w całości skupiali swoją uwagę wykonując powierzone zadanie. Nie dostrzegali jednak większego giganta, z którym ich kraj nie mógł wygrać – wielkiego przemysłu Stanów Zjednoczonych.
W końcu Knox głośno wyraził ich wspólne obawy informując resztę załogi - nie dolecimy z powrotem, z tą prędkością, tak poharatani nie damy rady wzbić się wyżej i dołączyć do klucza „combat box”, a lecąc wolno, samotnie i na niskim pułapie będziemy łatwym celem dla myśliwców Luftwaffe. Obaj piloci dobrze rozumieli beznadziejną sytuację, w której się znaleźli, ale nie chcieli się poddać. Dobrowolnie iść do niemieckiej niewoli? Nie, to nie wchodziło w rachubę. Co prawda lecą ledwie dyszącą maszyną, jednak nadal są wolni! Przypomnieli sobie o postępach Armii Czerwonej na froncie wschodnim. Prawie równocześnie zaświtała im ta sama myśl, jakby niespodziewanego ratunku, a może by? Zwrócili się do nawigatora Jesse Champlin’a: - Ile mamy mil na wschód do obecnej linii frontu?
Nawigator szybko ocenił położenie i podał odległość. Tak to się może udać, o wiele bliżej niż droga powrotna do bazy. Jeszcze bardziej obniżą lot, staną się niewidoczni dla obrony przeciwlotniczej, a na tym kursie Niemcy nie będą się ich w ogóle spodziewać. Knox pyta jeszcze resztę załogi o ich zdanie, po chwili słysząc w słuchawkach kilkukrotne:- Yes, sir.
Byli już bardzo zmęczeni, kiedy nawigator Jesse Champlin wypatrywał na mapie dogodnego miejsca do awaryjnego lądowania. Czas naglił, w samolocie działał już tylko jeden silnik. Według nawigatora przekroczyli linię frontu i znaleźli się na terenach powiatu gnieźnieńskiego zajętych dwa miesiące wcześniej przez Armię Czerwoną. W końcu Champlin podaje pilotom kurs na dogodny równy teren pól znajdujących się w okolicy wsi Czajki.
Lądowanie do reszty uszkadza samolot, ale wszyscy z załogi wychodzą z niego cało. Po opuszczeniu maszyny po raz ostatni z wdzięcznością przypatrują się jej smukłej sylwetce z namalowaną pod kabiną pilotów postacią dziewczyny odzianej w strój kąpielowy i wymownym napisem własnej nazwy - „Try'n Getit” („Spróbuj go zdobyć”).
Na miejscu lądowania pierwsi zjawiają się mieszkańcy wsi, serdecznie witając się z Amerykanami. Później przybywają Rosjanie, którzy zabierają załogę na przejęte niemieckie lotnisko polowe w Mierzewie, lokując ją w tamtejszym pałacu rodziny Brzeskich. Lotnicy amerykańscy przebywają tutaj przez tydzień, po czym zostają przewiezieni do Łodzi, z której rosyjskimi samolotami lecą do Połtawy, skąd wracają do kraju.
Początkowo Rosjanie wystawiają wartownika przy uszkodzonej maszynie, lecz szybko tego zaniechają, wymontowują tylko zamki z karabinów maszynowych i sprawny silnik. Resztę pozostawiają. Okoliczni mieszkańcy rozmontowują wrak, wykorzystując jego elementy do własnych potrzeb.
Poszukiwacze: Wiesław Głowinkowski i Mariusz Zborowski na podstawie informacji uzyskanych w 1995 roku o lądowaniu dużego samolotu z amerykańską załogą, podejmują próbę ustalenia dokładnego miejsca i faktów związanych z tym wydarzeniem. Rozmawiają z okoliczną ludnością, zbierając wszelkie informacje oraz odnajdują różne fragmenty maszyny w pobliskich gospodarstwach. W 2000 roku odkrywają miejsce awaryjnego lądowania, gdzie znajdują wiele mniejszych fragmentów samolotu. Na podstawie zebranych informacji oraz prowadzonych prac terenowych udaje się im ustalić dokładne fakty.
5 maja 2011 r. w Czajkach odbyła się uroczystość odsłonięcia - wykonanej przez Zbigniewa Zawodnego - tablicy upamiętniającej to wydarzenie. Ceremonię zorganizował Witkowski Klub Kolekcjonerów oraz Urząd Gminy i Miasta Witkowo. W uroczystości wzięli udział okoliczni mieszkańcy, uczniowie pobliskich szkół oraz zaproszeni goście.
Gościem honorowym był Ken Knox, syn Second Lieutenant’a Warren’a, pierwszego pilota bombowca „Try'n Getit”.
Proszę wyznaczyć własny kurs ku przygodzie i tajemnicom historii.
Link do nekrologu i strony wspomnieniowej nawigatora Jesse Champlin’a, który zmarł 9 lipca 2010 roku w Lewes w stanie Delaware na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych znajduje się tutaj.
Wspomnijmy w naszych modlitwach jego oraz innych zmarłych lotników bohaterskiej załogi, których los związał z naszymi stronami.
ROBERT ANIOŁ
Fot. R. Anioł
Czajki
Mapa google
Serwis pojezierze24.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Port nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!