„Doły śmierci” w Lasach Nowaszyckich„Doły śmierci” w Lasach Nowaszyckich

0 0 3569

To miejsce w Lasach Nowaszyckich w gminie Mieleszyn trzeba koniecznie zobaczyć… By tam dojechać, należy z drogi Mielno – Mieleszyn, zgodnie ze znakiem „Leśnictwo Nowaszyce” skręcić w lewo. Nasza wędrówka związana będzie z największą niemiecką zbrodnią popełnią w czasie II wojny światowej w powiecie gnieźnieńskim. Możemy śmiało powiedzieć – ludobójstwem, które rozpoczęło się w listopadzie 1939 r.! Jak bowiem inaczej nazwać zagazowanie – oficjalnie blisko 4 tys. pacjentów szpitala psychiatrycznego „Dziekanka” w Gnieźnie – a nieoficjalnie może nawet trzykrotnie więcej chorych! Zbrodnia ta ciągle kryje wiele tajemnic...

Akcja „T4”

W listopadzie 1939 r. rozpoczęło się największe w dziejach Gniezna i okolic ludobójstwo! Ze szpitala psychiatrycznego „Dziekanka” zaczęły wyjeżdżać samochody z pacjentami w ramach niemieckiej akcji „T4”. Celem akcji była eliminacja ludzi określanych jako „niezdolnych do współżycia społecznego wiodących żywot niegodny życia”, czyli fizycznie i umysłowo upośledzonych. Zabijano ich za pomocą mobilnych komór gazowych. Efektem było wymordowanie od kilku do kilkunastu tysięcy pacjentów „Dziekanki”… Eksterminacja psychicznie i nieuleczalnie chorych określona kryptonimem „T4” stanowiła preludium zbrodni nie mającej precedensu w historii ludzkości, o której dziś mówimy Holocaust.

Dla mnie ta mroczna historia zaczęła się w 2004 r. gdy – dzięki informacjom od dwóch świadków (Sylwestra Walkowiaka i Henryka Pujanka) odkryłem „doły śmierci” w lasach niedaleko Nowaszyc, w których – jak wykazało moje późniejsze, kilkuletnie śledztwo dziennikarskie – w 1942 r. Niemcy pogrzebali około 500 pacjentów gnieźnieńskiego szpitala psychiatrycznego „Dziekanka”. I właśnie w tym rozdziale chcę Czytelników zabrać w to miejsce kaźni.
    
Badania archeologiczne prowadzone w tym miejscu w 2009 r. potwierdziły, że tam Niemcy grzebali chorych, których wcześniej uśmiercili. Dla upamiętnienia ofiar, w 2010 r. postawiono pomnik.

Jak dojechać do tego miejsca?

Nie jest łatwo, ponieważ Niemcy na grzebanie pomordowanych pacjentów wybierali miejsca odludne, oddalone od skupisk ludzkich. Do „dołów śmierci” w lasach nowaszyckich, dojechać można od strony wspomnianej drogi Mielno – Mieleszyn. Wówczas, kierując się drogowskazem „Leśnictwo Nowaszyce”, dojedziemy do skrzyżowania, gdzie stoi krzyż (do tego krzyża można też dojechać od strony Dębłowa). Jadąc w prawo dotrzemy do Nowaszyc, a skręcając w lewo za krzyżem, po około 2,5 km leśnej drogi, dojedziemy do miejsca, gdzie po lewej stronie zobaczymy pomnik poświęcony zabitym pacjentom gnieźnieńskiej „Dziekanki”. To miejsce jest świadkiem potwornej zbrodni popełnionej przez Niemców.

Gdy już tutaj dojedziemy, warto na kilka minut zatrzymać się przed obeliskiem i oddać hołd zagazowanym chorym. Jeśli zaś będziemy chcieli podejść do „dołów śmierci”, to musimy ominąć pomnik i przejść kilkanaście metrów w głąb dawniej lasu (dopóki nie zniszczyła go  nawałnica w 2017 r.), a dzisiaj pola porośniętego kępami różnej roślinności.

Gdzie są ciała?

Od wielu lat przywożę w to miejsce turystów, by im opowiedzieć o tym niemieckim ludobójstwie na pacjentach „Dziekanki”. I za każdym razem słyszę, że wiele osób nie wiedziało, iż coś tak strasznego w czasie II wojny światowej się działo! Niestety, to prawda. Akcja „T4” dzisiaj, mimo że minęło kilkadziesiąt lat od zakończenia wojny, ciągle jest mało znana… Ciągle wiele osób nie dowierza, że takie ludobójstwo mogło się odbywać! Że tyle tysięcy osób zostało zagazowanych tylko dlatego, że byli upośledzeni umysłowo lub fizycznie.

Zawsze też podczas takiego mojego spotkania z turystami przy „dołach śmierci” pada pytanie: a gdzie są ciała tych pacjentów? I gdy zaczynam wyjaśniać, to również pojawia się niedowierzanie…

Odpowiedź na to pytanie jest następująca: w 1942 r. Niemcy rozpoczęli, w ramach akcji „1005”, zacierać ślady dokonywanych przez siebie zbrodni co wynikało z faktu, że w oczy zaczęło zaglądać im widmo przegranej wojny. W tym celu powstały specjalne komanda składające się głównie z więźniów żydowskich i polskich.

Zadaniem tych grup było wyciąganie ciał z dołów, układanie na żelaznych blachach i palenie (lub palenie ciał bezpośrednio w dołach). Zdarzało się, że po spaleniu niektórych zwłok pozostawały jeszcze drobne szczątki, które były dodatkowo przez więźniów rozdrabniane poprzez deptanie. Następnie prochy były wykorzystywane jako nawóz lub wrzucone do najbliższych rzek lub jezior, albo też rozrzucane po lesie. W ten sposób nie miał się zachować żaden ślad po zbrodniczej działalności Niemców. Na koniec cały teren maskowano. Więźniowie pracujący przy wykopywaniu zwłok byli zaś rozstrzeliwani.

Wszystkie te działania były prowadzone w myśl rozkazu Heinricha Himmlera z maja 1943 r., który kazał:

- pozbyć się prochów w taki sposób, aby w przyszłości nigdy nie dostarczyły informacji co do liczby zgładzonych.

Na szczęście dla nas, którzy chcemy ocalić od zapomnienia to niemieckie ludobójstwo i czcić pamięć ofiar – przy życiu po II wojnie światowej zostało kilku okolicznych mieszkańców – świadków tamtych dramatycznych wydarzeń.

Nie tylko Polacy...

Musimy pamiętać, że Niemcy w szpitalu „Dziekanka” mordowali nie tylko Polaków (byli w zdecydowanej większości), ale też Żydów, Ukraińców, Rosjan, Litwinów, Anglików, Włochów, Łotyszów i... Niemców. Zginęli tylko dlatego, że w kogoś chorej głowie narodził się plan zabijania pacjentów szpitali psychiatrycznych. „Doły śmierci” w lasach nowaszyckich to na razie jedyne udokumentowane miejsce w powiecie gnieźnieńskim, gdzie Niemcy grzebali zamordowanych pacjentów szpitala psychiatrycznego w Gnieźnie.

W lasach w okolicach Nowaszyc znajduje się jeszcze jedno, prawdopodobne miejsce grzebania pacjentów „Dziekanki”. Jest to poewangelicki cmentarz, porośnięty barwinkiem… Na to miejsce wskazują wspomnienia jednego ze świadków, który był księgowym u von Wendorffów w Mielnie, list rodziny von Wendorffów (do którego dotarłem) oraz zapis w kronice szkoły w Mielnie.     
Jest to kolejny rozdział tej największej wojennej tajemnicy naszego regionu czekający na rozwiązanie...

Historię ludobójstwa pacjentów „Dziekanki” opisałem w książce „Zapomniana zbrodnia”.

KAROL SOBERSKI
Fot. K. Soberski

„Doły śmierci” w Lasach Nowaszyckich

Mapa google
ReklamaA1-2ReklamaA1-3